Po pierwsze znów spada poparcie dla PiS, które tydzień temu znacząco wzrosło po konferencji prokuratorów w sprawie Kaczmarka. Fakt, że tego wzrostu poparcia nie udało się utrzymać, wynika z serii błędów partii Kaczyńskich, którą zapoczątkowała fatalna krakowska konferencja Ziobry wyraźnie sugerującego zbieranie "haków" na opozycję.
To kolejny dowód na to, że premier powinien był ministra sprawiedliwości urlopować, zamiast pozwalać mu na niefortunne wystąpienia. Chwilę potem politycy PiS niepotrzebnie zademonstrowali infantylny triumfalizm, wymachując tabletkami na uspokojenie i czekoladą dla Tuska. Kolejnym błędem było włączenie się premiera w krytykę listu kardynała Dziwisza w sprawie o. Rydzyka. Premier zrobił to w sytuacji, w której zaledwie 20 proc. Polaków opowiada się za pozostawaniem Rydzyka w fotelu dyrektora Radia Maryja.
Jednocześnie zaś coraz więcej instytucji demonstruje niechęć wobec rządów PiS. Sąd uznał za zasadne zażalenie Kaczmarka na zatrzymanie go przez ABW. Państwowa Komisja Wyborcza ostrzegła premiera przed łączeniem działań wynikających z urzędu z kampanią wyborczą. To dowód na to, że coraz liczniejsze są środowiska, które PiS-u mają po prostu dość.
Prócz spadku poparcia dla partii Kaczyńskich sytuację w najbliższych dniach kształtować też będą działania Romana Giertycha - inteligentnego przecież prawnika - który w tej chwili za pomocą wszelkich możliwych kruczków prawnych będzie próbował przeprowadzić coś na kształt papierowego zamachu stanu. Z jednej strony próbuje on odwołać Dorna, z drugiej zaś - współpracując z SLD - doprowadził do odsunięcia głosowania w sprawie samorozwiązania Sejmu aż do dziś.
Jeżeli bowiem przed tym głosowaniem Giertychowi uda się postawić wniosek o powołanie komisji śledczej, co z pewnością utrąci Dorn, później będzie mógł próbować to wykorzystać przed Trybunałem Konstytucyjnym, pokazując, że trwanie Dorna na stanowisku marszałka zasadniczo wpłynęło na bieg wydarzeń, i to wbrew większości sejmowej popierającej komisję. Może to doprowadzić do zanegowania przez Trybunał poprawności prawnej także innych głosowań prowadzonych w tej sytuacji przez Dorna.
Może też chodzić Giertychowi o to, by sprowokować PiS do działań pozakonstytucyjnych w obronie przed władzą sejmokracji. Próbkę takich intencji dał ostatnio Dorn - odwołując się z pozycji marszałka Sejmu do szerokich mas. Nie zostało to szczególnie zauważone przez komentatorów, mi jednak wydaje się dość symptomatyczne.
Po trzecie nie do końca jasny jest także rozkład sił między Platformą i PiS. W relacjach między tymi partiami widać ogromną nieufność i niepewność - czego przykładem może być wczorajszy list Kaczyńskiego do Tuska z prośbą o wycofanie wniosków o odwołanie ministrów. Premier nie ma po prostu pojęcia, jak zachowa się Platforma.
Warto dodać, że pojawia się także możliwość szekspirowskiego napięcia między braćmi Kaczyńskimi. Zwróciły na to uwagę moskiewskie "Izwiestia", w których ukazał się szczególny tekst, sugerujący, że kampania wyborcza może podzielić braci. Być może taki scenariusz nie jest wcale wyssany z palca. Macierewicz bowiem już dziś sugeruje, że w drugiej części raportu o WSI ujawnione zostaną nazwiska osób z tzw. układu Kaczmarka.
Jeżeli przy okazji potwierdzi się plotka, że z pierwszej części raportu nazwisko Ryszarda Krauzego wykreślił osobiście prezydent, a teraz na przykład się ono pojawi, bo będzie to wygodne dla wyborczej strategii Jarosława Kaczyńskiego, to uderzy to bezpośrednio w jego brata Lecha. Zarazem zaś byłaby to informacja wręcz miażdżąca dla PiS - pokazałaby bowiem, że informacji z rozwiązania WSI używa się dla doraźnych celów politycznych. I to paradoksalnie w sytuacji, gdy nawet "The Economist", w kontekście wzrostu roli służb w rosyjskiej polityce, uważa rozwiązanie WSI za największy polski sukces.