Kiedy okazało się, że na krakowskich listach wyborczych PO miałoby nie pojawić się kilka nazwisk, w tym m.in. Jarosława Gowina - Jan Rokita zagroził rezygnacją z kandydowania z list Platformy i zapowiedział, że wystartuje jako niezależny kandydat do Senatu. Oczywiście nie oznacza to rozpadu Platformy.

Reklama

Całe to zamieszanie jednak wyraźnie pokazało, że w Platformie Obywatelskiej, podobnie jak w Prawie i Sprawiedliwości, powoli następuje wymiana pokoleniowa. W przypadku PiS wymiana ta jest świadomie odgórnie kanalizowana i kontrolowana. W Platformie zaś ten proces odbywa się bardziej spontanicznie, bo PO pozostawia działaczom w regionach większą autonomię i jako partia jest też o wiele mniej zhierarchizowana niż PiS.

Wyraźnie więc chodzi o konflikt pokoleniowy, a nie o jakieś tarcia wśród liderów partii. To bowiem młodzi działacze PO w Krakowie nie wstawili na listy wyborcze kilku znanych nazwisk. Jan Rokita błyskawicznie skomentował to stwierdzeniem, że są pewnie zwolennikami Zbigniewa Ziobry, bo działają na jego korzyść.

Rokita miał rację w jednej kwestii - młode pokolenie polityków PO jest o wiele bardziej podobne do Ziobry niż do starych niepodległościowych działaczy Platformy. Oni pod wieloma względami - biografii, doświadczenia życiowego, ale także mentalnie - są bliżsi Ziobrze niż Rokicie.

Tych ludzi pewien typ mentalności kombatanctwa już zupełnie nie interesuje. Są to ludzie działający pragmatycznie. I nieprzeżywający symbolicznych konfliktów związanych z podziałami ideologicznymi.

To, że z list wyborczych w Krakowie zniknęły pewne nazwiska, jest tak naprawdę wynikiem kilku niezależnych czynników, które zbiegły się w czasie. To wypadkowa wielu nieskoordynowanych ruchów robaczkowych. Do wspomnianej już wymiany pokoleniowej doszło pewne poirytowanie aparatu partii wobec działaczy, którzy już wcześniej zachowywali się niezależnie, na przykład krytykując działania Platformy.

A taką osobą był przecież Jarosław Gowin, który nie znalazł się na krakowskiej liście. Młodzi politycy PO tłumaczyli, że Gowin jest zbyt zajęty komentowaniem polityki, by móc się nią skutecznie zajmować. I w pewnym sensie mieli rację, bo ta niezależność intelektualna Jarosława Gowina mocno irytowała liderów PO, którzy nie przepadają za indywidualistami. Jednak sam Jan Rokita jest dla nich z pewnością bardzo cenny jako jedna z bardziej wyrazistych postaci w partii. Jest ich twarzą czy wręcz symbolem Platformy.

Reklama

W tej konkretnej sprawie nie chodzi jednak o jakiś nowy konflikt między Janem Rokitą i Donaldem Tuskiem. Rozgrywki wokół składu krakowskiej PO odbywały się, moim zdaniem, bez wiedzy Donalda Tuska. Tusk tylko rzuca jakieś hasła, pokazuje kierunek działania, ale nie sprawuje operacyjnej kontroli. I zresztą sam doskonale wie, że wygodniej mieć Rokitę blisko siebie. Właśnie dlatego Jan Rokita z pewnością wywalczy sobie jakiś korzystny kompromis.

Uważam też, że z tego zdarzenia należy wyciągnąć pozytywne wnioski. Warto choćby przyjrzeć się, w jakim kierunku chce zmierzać młoda Platforma Obywatelska. To, że Jan Rokita nie stanowi dla nich autorytetu, nie musi przecież oznaczać niczego strasznego.

Młodzi widocznie chcą walczyć o inną wizję, mają inny stosunek do rzeczywistości - bardziej instytucjonalny, inny sposób myślenia. I to, co się wydarzyło, być może jest sygnałem, że chcą zmian i warto ich dopuścić do głosu? W końcu to osoby mniej obciążone emocjami i sporami z okresu walki z komunizmem i początku transformacji opozycji, a po drugie niektóre z nich przeszły marsz przez instytucje oraz odpowiednie szkoły i lepiej rozumieją, jak funkcjonuje system.

Być może dzięki temu pojawiłoby się pokolenie z innymi biografiami niż pokolenie polityków uwikłanych w końcówkę walki z komunizmem. Pokolenie polityków pokroju Niesiołowskiego jest już bowiem bardzo zużyte intelektualnie, nie ma nowych pomysłów.

W ich dyskursie pojawiają się nudne i ciągle te same emocje oraz stereotypy. Warto więc się przyjrzeć temu, jacy są ci nowi młodzi ludzie zarówno w Platformie, jak i w PiS, którym się chce jeszcze bawić w politykę. Ale którzy jednak powinni uczyć się w swojej niecierpliwości szacunku dla procedur, które lansuje Jan Rokita.