Tomasz Wróblewski - wiceprezes Polskapresse

W rozmowach Adama Michnika z Aleksandrem Gudzowatym najbardziej uderza mnie niefrasobliwość i naiwność redaktora naczelnego Gazety Wyborczej . Tłumaczenie się - nawet przed tak bogata osobą jak Gudzowaty - skąd dziennikarze jego gazety czerpią informacje, jest co najmniej dziwne, a wręcz podejrzane. Dlaczego Michnik tak się zachował? Albo z braku zaufania do własnej redakcji, albo z powodu zbyt bliskich relacji z Gudzowatym. I te obydwie rzeczy są dla mnie nie do przyjęcia.

To, że dziennikarze czerpią informacje z rozmaitych źródeł i że często tymi źródłami są służby specjalne, nie jest żadną nowiną. Jednak Michnik jako redaktor naczelny powinien mieć zaufanie do swoich dziennikarzy oraz do tego, w jaki sposób wykorzystują swoje informacje. I albo się swoich ludzi broni, albo się ich zwalnia z pracy, a Gudzowatego przeprasza. Natomiast poddanie w wątpliwość godności własnej gazety i dziennikarzy jest co najmniej dziwne. Tak się nie robi. Można zacząć się zastanawiać, do czego jest mu bliżej - do własnej gazety czy do Gudzowatego?

Jeżeli zaś tłumaczenie się Michnika przed Gudzowatym wynika z ich bliskich relacji, to też jest źle. Jako dziennikarz i redaktor naczelny może spotkać się z każdym. Ale zbytnia familiaryzacja z osobami jest szkodliwa. Trzeba pamiętać, że dwa rodzaje zagrożeń dla niezależności mediów: wpływy i naciski polityków oraz wpływy i naciski biznesu. Oba równie groźne. Wystarczy przypomnieć, że swego czasu nazbyt bliskie kontakty Michnika z politykami były odpryskiem afery Rywina i nie najlepiej rzutowały na samą Wyborczą.

Igor Janke - publicysta Wprost

Samo nagranie nie ujawniło nic strasznego. Nie dostarczyło też żadnych dowodów, że dziennikarz Gazety Wyborczej Andrzej Kublik chodził na pasku służb specjalnych. Ale uderza mnie język rozmowy Adama Michnika z Aleksandrem Gudzowatym. Jest knajacki i ordynarny. Bardzo przypomina rozmowę naczelnego Wyborczej z Rywinem. Wtedy Michnik tłumaczył, że podpuszcza Rywina, chciał od niego nieco wyciągnąć i dlatego rozmawiał z nim w takim stylu. Ale teraz nie było takiej sytuacji, było to naturalne zachowanie Michnika. I właśnie to robi bardzo niedobre wrażenie. Było też widać dużą familiarność między nimi. Zwłaszcza, że Gudzowaty zarzucał coś Gazecie, atakował dziennikarza, a Michnik nie bronił go, zachowywał się potulnie i posłusznie, przyjął konwencję rozmowy narzuconą przez biznesmena.

Zastanawia też, czy naczelny poważnej gazety może tak często spotykać się i w ten sposób rozmawiać z uczestnikami politycznej czy rynkowej gry. Dziennikarze muszą zachować niezwykłą ostrożność w kontaktach ze światem biznesu. A Michnik przecież rozmawiał z bardzo znanym wpływowym biznesmenem, który w przeszłości był powiązany z kręgami SLD.

Pamiętam, że kiedy przyszedłem do pracy do Rzeczpospolitej, ówczesny redaktor naczelny śp. Maciej Łubasiewicz powiedział, że on stara się nie spotykać z politykami. Unika tego, bo to rzecz niebezpieczna, gdyż wchodzi się w różnego rodzaju zależności.

Adam Michnik bardzo często myli rolę dziennikarza i politycznego gracza.

Monika Olejnik - publicystka Radia Zet
Nie podobał mi się poziom tych rozmów. Przede wszystkim nie chciałabym, żeby mój redaktor naczelny rozmawiał na mój temat z jakimś biznesmenem, pozwalając sobie na sugestie, że moje teksty są czy nie są inspirowane przez tajne służby. Wolałabym, żeby mój naczelny bronił mnie w takiej sytuacji. Adam Michnik tego nie zrobił.














Reklama

Być może wynika to z jego charakteru, który każe mu nieraz ironizować, zamiast poważnie dyskutować na argumenty. Jednak znam Andrzeja Kublika jako wyjątkowo rzetelnego dziennikarza, znającego się na gospodarce. Mam do niego zaufanie w sprawach gospodarczych i uważam, że należała mu się obrona ze strony szefa.

Na miejscu Adama Michnika nie chodziłabym na te wszystkie spotkania. Powiedziałabym Gudzowatemu: jeżeli ma pan jakieś zastrzeżenia do mojego dziennikarza, to proszę mu wytoczyć proces, i skończyłabym rozmowę.

Ja nie mam zwyczaju spotykać się z biznesmenami na winie czy przy kolacji. Ale oczywiście ciekawe jest, w jakich interesach "Wyborcza" przeszkodziła Gudzowatemu i skąd u niego taka obsesja doszukiwania się wszędzie wpływu służb. Być może interesy pana Gudzowatego były po prostu sprzeczne z interesami gospodarczymi naszego kraju?

Swoją drogą jednak Michnik powinien być dużym chłopcem i zdawać sobie sprawę z tego, że skoro nauczył Polskę nagrywać, to i sam może być nagrywany.

Piotr Semka - publicysta "Rzeczpospolitej"

Zdumiewa mnie, że Michnik zaakceptował język, którym mówił do niego Aleksander Gudzowaty. Biznesmen wyraźnie obsztorcowuje go, a redaktor naczelny przyjmuje to z pokorą. Jak zgoda na takie zachowanie ma się do potęgi smaku szefa Gazety, który on sam wielokrotnie przywoływał?

Ta rozmowa pokazuje, że mimo nauczki, jaką dał mu cztery lata temu Lew Rywin, Michnik wciąż nie stroni od rozmów z rekinami biznesu. Jest to tym bardziej dziwne, że rodowisko Gazety od dawna sugerowało, iż Michnik wycofał się już z gier tego świata. Symptomatyczne jest również to, że w rozmowie Michnik wyraźnie dopuszcza możliwość, iż tzw. wrzutki ze służb mogą trafiać do jego dziennikarzy.

Bronisław Wildstein - prezes TVP
Biorąc pod uwagę oficjalny wizerunek Adama Michnika, ton jego rozmów z Aleksandrem Gudzowatym mógłby zaskakiwać. Jeżeli jednak ktoś od dłuższego czasu przygląda się działaniom redaktora naczelnego Gazety Wyborczej, to będzie dużo mniej zaskoczony. Mówiąc brutalnie, cała aura tych rozmów jest knajacka, ale mniejsza o to.

Uderza co innego: Adam Michnik wielokrotnie powtarzał, że ci co opowiadają o jakiejś szczególnej roli służb specjalnych w polskim życiu publicznym, są po prostu opętani, chorzy z urojeniami spiskowymi. A proszę zobaczyć, co on mówi Gudzowatemu: że te służby są wszędzie. Mamy więc do czynienia z człowiekiem, który publicznie wypowiada rzeczy zupełnie sprzeczne z jego prawdziwą oceną sytuacji. Jego publiczne wystąpienia okazują się jednak wielką mistyfikacją.

Atmosfera rozmów z Gudzowatym pokazuje rzecz oczywistą: jak głęboko Adam Michnik tkwił w świecie elit III RP. Warto więc zastanowić się, czy będąc tak głęboko zanurzonym w ten świat, mógł pełnić funkcję kontrolną jakiej oczekuje się od wolnych mediów.

Chce powiedzieć jeszcze jedno: Adam Michnik obraził wczoraj Telewizję Polską. Zarzucił nam stosowanie metod KGB. Zażądamy przeprosin - jeżeli się nie ukażą, wystąpimy na drogę sądową. Ale jest coś jeszcze: jego zdaniem nie tylko użyliśmy metod KGB, ale i metod porównywalnych z podsłuchiwaniem prywatnych rozmów opozycjonistów przez służby PRL.

Zwracam więc uwagę, że rozmowy pana Michnika z panem Gudzowatym może i były prywatne, ale nie dotyczyły osobistych spraw. Pan Michnik obraża TVP, ale nie dostrzega, że to nie myśmy nagrali te rozmowy, lecz jego interlokutor, którego nie krytykuje. Myśmy tylko opublikowali rozmowy pomiędzy szefem najbardziej wpływowej w Polsce gazety a jednym z najbogatszych Polaków dotyczące spraw ważnych dla wszystkich Polaków. Co więcej daliśmy, daliśmy wszystkim stronom możliwość wypowiedzi. Ujawniając te nagrania, zrobiliśmy to, co jako telewizja zrobić powinniśmy.