Amerykański prezydent złoży wizytę w Polsce w dniach 27-28 maja. Weźmie m.in. udział w szczycie przywódców Europy Środkowo-Wschodniej. W ramach podróży do Europy w dniach 23-28 maja Barack Obama odwiedza też Irlandię, Wielką Brytanię i Francję. "Bardzo mnie cieszy, że prezydent Obama przypomniał sobie o Europie i o Polsce, bo wyglądało na to, że koncentruje się na innych kontynentach" - powiedział PAP amerykanista prof. Zbigniew Lewicki z Uniwersytetu Warszawskiego.
Wyraził nadzieję, że Obama przekonał się, że Ameryka i Europa to silny tandem. "Mam nadzieję, że będzie w stanie wyciągnąć z tego wnioski i że te więzi transatlantyckie będą bardzo mocne. A na tym oczywiście skorzysta także Polska" - zaznaczył.
Zdaniem Lewickiego, podczas wizyty amerykańskiego prezydenta powinna zostać poruszona sprawa gazu łupkowego w naszym kraju. Zastrzegł jednak, że nie chodzi o jego wydobycie, "bo to jest kwestia firm amerykańskich i do tego prezydenci nic nie mają". "Chodzi natomiast o to, że rozpoczęła się na świecie bardzo wyraźna akcja propagandowa rosyjsko-niemiecko-francuska mająca na celu utrudnienie czy uniemożliwienie eksploatacji złóż gazu łupkowego" - zauważył.
Dlatego - jak mówił - "jeśli Polska będzie osamotniona, to nie uda nam się przeprowadzić tego, co jest naszą wielką nadzieją, czyli eksploatacji tych złóż". "Potrzebujemy silnego wsparcia i to wsparcia w sensie politycznym, nie wydobywczym. Może to przyjść tylko ze strony Stanów Zjednoczonych i mam nadzieję, że będzie o tym mowa i że Stany Zjednoczone nam w tym pomogą" - podkreślił.
Lewicki odniósł się także do kwestii polsko-amerykańskiej współpracy wojskowej, o której ma być mowa podczas wizyty Obamy w Polsce. Chodzi m.in. o obecność w Polsce amerykańskich samolotów F-16. "Już wiemy, że stacjonowania samolotów w Polsce nie będzie. Że będą stacjonowali w Polsce, jeśli w ogóle, to tylko mechanicy. A samoloty będą przylatywały raz na jakiś czas. Więc to się wydaje takie średnio poważne" - stwierdził amerykanista. Jednocześnie podkreślił, że "każda stała obecność żołnierzy amerykańskich w Polsce jest dla nas bardzo ważna". "Gdyby to miał być chociażby jakiś pododdział wojskowy, to już jest krok naprzód, bo potrzebujemy tego dla naszego bezpieczeństwa" - podkreślił ekspert.
Z informacji PAP ze źródeł dyplomatycznych wynika, że bliskie jest porozumienie z USA ws. stałej obecności pododdziału sił powietrznych USA w Polsce i rotacyjnej obecności amerykańskich F-16. Nie wiadomo jednak, czy uda się to ogłosić w trakcie wizyty prezydenta USA w Warszawie. Lewicki, pytany o rotacyjną obecność w Polsce F-16, powiedział: "To nie ma żadnego znaczenia. (...) To obecność jakiejkolwiek grupy żołnierzy amerykańskich w Polsce zapewnia nam bezpieczeństwo właśnie w formule takiej, że jest ona stała".
Pytany o inne tematy, jakie powinny być - jego zdaniem - poruszone podczas wizyty Obamy, ocenił, że "Polska ustami ministra spraw zagranicznych deklaruje kompletny brak pomysłu na stosunki ze Stanami Zjednoczonymi". "A skoro nie mamy pomysłu na stosunki, to nie bardzo mamy o czym rozmawiać" - dodał. "My żyjemy wizytą Obamy jako taką, a nie meritum tej wizyty" - stwierdził.
Na pytanie, czy - jego zdaniem - nasz kraj może liczyć na realny sojusz i szczególną rolę w stosunkach z USA, odpowiedział: "Mielibyśmy szansę na szczególne miejsce, gdybyśmy mieli własne pomysły dotyczące polityki dwustronnej albo globalnej, albo regionalnej. A my takich pomysłów nie mamy". Lewicki podkreślił także, że strona polska nie powinna podczas wizyty Obamy poruszać kwestii zniesienia wiz dla Polaków, bo - jak ocenił - jest to sprawa, "która kompromituje polski rząd".
"Są bardzo wyraźne i jednoznaczne warunki, na których Amerykanie odchodzą od reżimu wizowego, my tych warunków nie spełniliśmy. Natomiast w tej chwili wizy otrzymują praktycznie rzecz biorąc wszyscy, którzy jadą do Ameryki w celach uczciwych, zdeklarowanych, turystycznych, a nie zarobkowych" - powiedział ekspert. W jego ocenie, rząd polski nie powinien ujmować się za tymi, którzy świadomie starają się o wizy turystyczne, a jadą do USA w celach zarobkowych.