Dlaczego – skoro jest tak dobrze, jest tak źle? Dziś w „DGP” piszemy o rekordowych zyskach przedsiębiorstw, parę dni temu mieliśmy naprawdę niezłe dane o wzroście produkcji, jeszcze wcześniej o wzroście PKB, który naprawdę ujmy Polsce nie przynosi. A jednak przez komentatorów czy ekonomistów to wszystko jest traktowane jako ostatnie podrygi gospodarki przed... i tutaj zaczyna się problem. Na pewno przed czymś, co można określić jako hamowanie bądź spowolnienie. W jakiej skali, do jakiego poziomu, tutaj opinie są już bardzo różne. Tak czy inaczej każda dobra wiadomość jest traktowana jako wiadomość co najwyżej średnia. Wróćmy więc do pytania, dlaczego jest tak źle, mimo że jest tak dobrze.
Przede wszystkim dlatego, że na światowych rynkach emocje mieszają się z twardymi faktami. To oczywiście żadne odkrycie, jesteśmy jednak w momencie, kiedy ta mieszanka potrafi razić z siłą materiału wybuchowego. Dane ze światowych gospodarek są raczej kiepskie, ale już nastroje – jednoznacznie złe. Podbijają je jeszcze informacje o kryzysie zadłużeniowym i kryzysie strefy euro. A temu z kolei towarzyszy poczucie, że nikt nie ma dobrego pomysłu, co z tym zrobić – jak ocalić strefę euro, a może nie ocalić? Jak pobudzić gospodarkę USA, co desperacko próbuje zrobić Barack Obama i co niespecjalnie mu wychodzi.
To wszystko nie skończy się dobrze, odbicie nie nastąpi w jakiejś przewidywalnej perspektywie – takie opinie przeważają i na rynkach, i wśród ekonomistów. Dlatego na świecie w tej chwili najmodniejsza jest bessa i gra pod bessę. Ewidentnym jej przejawem jest sposób reakcji – paniczny w razie jakiejkolwiek złej wiadomości i umiarkowany w przypadku wiadomości dobrych.
Reklama
Czy ta gra pod bessę ma odzwierciedlenie w faktach? Paniczne reakcje są może na wyrost, natomiast z drugiej strony kondycję dużych gospodarek trudno określić mianem kwitnącej. Francja i Włochy notują wzrost PKB ledwo powyżej zera, impet zaczęły tracić Niemcy.
I tu dochodzimy do krajowego podwórka. Słabnące gospodarki to zagrożenie dla polskich firm produkujących na eksport. Ich kłopoty mogą się wyrazić chociażby we wzroście bezrobocia. To rodzi pytanie, jak się zachowają polscy konsumenci i czy tak dzielnie jak podczas poprzedniego zaostrzenia kryzysu. A to będzie rzutowało na wyniki firm. W związku z tym wszystkim przedsiębiorcy wolą poczekać na rozwój sytuacji i na razie nie inwestować w swój biznes. Dalej – przecież w niedalekiej perspektywie mamy zwolnienie biegu innego motoru gospodarki, czyli inwestycji infrastrukturalnych. To może być kolejny istotny punkt negatywnego scenariusza.
Dzisiaj snucie takich scenariuszy jest wyjątkowo łatwe, dużo łatwiejsze od zachowania optymizmu. Dlatego mimo tych wszystkich krzepiących danych – jest raczej źle.
Komentarze(5)
Pokaż:
Juz teraz nalezaloby zaczac sie zastanawiac co zrobic aby jakos opanowac te sytuacje. Jesli mowic o oszczednosciach w budzecie to np. obnizenie pensji urzednikom - nie ma obawy nie zloza wymowienia, likwidacja roznego rodzaju dziwnych "agencji-przybudowek" - jednym z najwiekszych obecnie zrodel wycieku srodkow budzetowych to istniejacy system przetargowy - jest to jedna wielka paranoja - zamiast obnizac wydatki - podnosi je. Obnizac koszty funkcjonowania instytucji panstwowych - w szczegolnosci tzw. "koszty reprezentacyjne". Uszczelnic system podatkowy. Faktycznie zaczac zwalczac "szara strefe" na rynku pracy. Funkcjonowanie "szarej strefy" nie przynosi panstwu korzysci - i demoralizuje przedsiebiorcow - norma staje sie oszukiwanie na kazdym kroku bo oczywiscie "inaczej sie nie da i pojde z torbami". Last but not least: system bankowy tak jak on funkcjonuje obecnie. Stajnia Augiasza. Nadzor Bankowy, ktory niczego nie nadzoruje. Na oczach wszystkich, bezczelnie, arogancko banki negocjuja pomiedzy soba podzial rynku, uslugi, ceny uslug. Termin "mafia bankowa" chyba dobrze oddaje obecna sytuacje. Firmy, udzielaja pozyczek z kapitalu wlasnego na lichwiarski procent. Ale "kapital wlasny" to pozyczki bankowe. Banki nie musza zabiegac o klientow - njlepszym ich klientem jest budzet panstwa. Inna sprawa: zwolnienia podatkowe dla inwestorow zagranicznych. Relikt po okresie "stref ekonomicznych". Wtedy zwolnienia podatkowe mialy zachecac do inwestowania. Obecnie nie ma potrzeby stosowania tego typu metod "zachety". Podatki powinni placic wszyscy - a zwolnienia moga dotyczyc firm w trudnej sytuacji - aby dopmoc wyjsc z klopotow. Wzglednie malych lub srednich firm zaczynajacych dzialalnosc. Krotko mowiac: wiele mozna zrobic - najgorzej jednak jak ktos utknie na doktrynie ekonomicznej - ekonomia socjalizmu czy ekonomia liberalna - z doktrynerami nie sposob dojsc do porozumienia.
Jestem w 100% przekonany, że gdyby nie zmowa milczenia nad programem Nowej Prawicy JKM, gospodarka, finanse w Polsce satły by na innym ,wyższym poziomie niż obenie .