Politolodzy i dziennikarze zwracają uwagę, że 45-minutowe wystąpienie Władimira Putina było podzielone na dwie części. Jedna z nich skierowana była do Rosjan, druga - do społeczności międzynarodowej. Choć niektóre z wygłoszonych tez interpretowane są skrajnie różnie, eksperci są zgodni, że w słowach prezydenta Rosji można doszukiwać się drugiego dna.

Reklama

Putin do świata

Rosyjski oddział BBC tytułuje nawet swoją analizę "Dwa przesłania Putina: miastu i światu", nawiązując do wygłaszanego przez papieża dwa razy w roku pozdrowienia Urbi et Orbi. Przy czym zwraca uwagę, że prezydent chciał osiągnąć dwa cele, w zasadzie sobie przeciwne: uspokoić świat i ponieść temperaturę patriotyzmu w narodzie.

Komentator BBC zwraca uwagę, że około połowy wystąpienia Putin poświęcił na komentowanie amerykańskiej i unijnej reakcji na wydarzenia na Krymie. Nie groził "adekwatną odpowiedzią". Zamiast tego porównywał postępowanie Rosji do tego, co działo się w Afganistanie, Iraku, Libii i w szczególności w Kosowie. Wytykał Amerykanom, że ich naród powstał w wyniku walki o wolność, a Niemcom - że Związek Radziecki nie przeszkadzał w zjednoczeniu Niemiec. Chodziło o stworzenie wrażenia, że Rosja na Krymie wzięła to, co jej się należało i dalej nie pójdzie. Tak, by świat uznał, że dalsza rozmowa na ten temat nie ma sensu, bo sprawa jest zamknięta.

- Putin nie chce iść na wojnę z całym światem, ponieważ to mogłoby zrujnować rosyjską gospodarkę. On ogłasza, że właściwie nic szczególnego się nie wydarzyło. Ot, incydent o lokalnym znaczeniu, nie stojący w sprzeciwie z etyką i praktyką wydarzeń międzynarodowych ostatnich lat - wyjaśnia w rozmowie z BBC politolog Stanisław Biełkowski.

O tym, że takie stawianie sprawy jest nie do przyjęcia, przekonany jest "Financial Times". Gazeta nie wierzy w deklarację Putina, który zapewniał, że nie chce rozpadu Ukrainy. - Jego zachowanie jest nieprzewidywalne, a napięcia między Ukraińcami a Rosjanami są zbyt rozchwiane, by się tak łatwo uspokoić - czytamy w "FT". Zdaniem gazety, Putin, anektując Krym, zakończył 20-letni okres współpracy Rosji z Zachodem, a Europa powinna ostro odpowiedzieć na przeprowadzoną przez niego akcję.

Putin do Rosjan

Reklama

Przesłanie, jakie miało dotrzeć do Rosjan, według BBC brzmi: państwo powstało z kolan. Stąd słowa o triumfalnym zjednoczeniu narodu. Jednak, jak zwraca uwagę komentator, w praktyce zwycięstwo odniesione przez Moskwę jest ograniczone: odzyskany został niewielki region, a utracona została cała Ukraina...

Jednak rosyjscy komentatorzy wychwycili, że Władimir Putin niejednokrotnie pośrednio odnosił się do rosyjskiej opozycji, a nawet cytował słowa antykremlowskiego blogera, Aleksieja Nawalnego. Chodzi o stwierdzenie, że Rosjanie to największy podzielony naród na świecie.

Eksperci zwracają również uwagę na słowa skierowane do Tatarów Krymskich, których Putin zapewniał, że będą traktowani na równi z innymi narodami żyjącymi na Krymie. Mówił m.in., że obowiązywać będą trzy języki urzędowe: rosyjski, ukraiński i krymskotatarski. - Bez wątpienia słowa te były adresowane również do Zachodu, do świata islamskiego, do Turcji - wylicza Biełkowski.

Analogie historyczne

Putin zadeklarował, że Rosja nie zamierza zajmować kolejnych regionów Ukrainy, ale - jak zwraca uwagę "Slon" - z jego słów wcale nie wynika, że Moskwa nie będzie się angażować w to, co będzie się działo w Kijowie. Komentatorka przedstawia również analogię między obecnymi wydarzeniami a konferencją w Genui w 1922 roku, kiedy to delegacja z Włodzimierzem Leninem na czele domagała się przyznania Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republice Radzieckiej prawa do wybory własnej drogi rozwoju w zamian za deklarację współpracy ekonomicznej Rosji z osłabioną wojną Europą. - Wtedy, tak jak dziś, Rosji potrzebne było międzynarodowe uznanie. I podobnie jak dziś Rosja podnosiła się po katastrofalnych dla siebie wydarzeniach, podejmując niezgodne z prawem - z punktu widzenia regulacji międzynarodowych - kroki - czytamy w komentarzu.