Dzięki gwarancjom prezydenta Rosji, kanclerz Niemiec i prezydenta Francji podpisaliśmy dziś porozumienie, które - mamy nadzieję - położy kres działaniom wojennym i pozwoli DRL i ŁRL zająć się budową pokoju dla dobra naszego narodu - oświadczył Ołeksandr Zacharczenko, przywódca Donieckiej Republiki Ludowej.

Reklama

Te słowa są jednak nieco mylące. W podpisanym przez niego oraz przez lidera Ługańskiej Republiki Ludowej Ihora Płotnyckiego protokole, oba obszary są traktowane jako szczególne rejony obwodów donieckiego i ługańskiego, a więc jako integralna część Ukrainy. Tyle że obdarzona autonomią. O tym, jak daleko idąca ma być to autonomia, mówią przypisy do punktu 11. dokumentu o nazwie "Kompleks środków na rzecz wykonania porozumień mińskich". Szczegóły mają zostać uzgodnione z przedstawicielami separatystów i muszą się znaleźć w nowej redakcji konstytucji Ukrainy, która ma zostać przyjęta do końca roku.

Przede wszystkim separatyści wywalczyli sobie gwarancję bezkarności. Kontrolowane przez nich regiony mają mieć swobodę wyboru używanego języka (będzie to oczywiście język rosyjski). "Szczególne rejony" otrzymają prawo głosu w kwestii wyznaczania sędziów i prokuratorów, mogą też utworzyć "ludową milicję", co faktycznie sprowadza się do legalizacji sił zbrojnych DRL i ŁRL. Co więcej, to Ukraina ma ich finansować, regulować współpracę gospodarczą z nimi na podstawie podpisywanych z nimi umów, a nawet... pomóc im we współpracy transgranicznej z regionami Federacji Rosyjskiej.

Kijów ma też cofnąć blokadę ekonomiczną i wznowić współpracę bankową, dzięki której w Doniecku i Ługańsku znów mają działać bankomaty, będzie można zrobić przelew, zaś emeryci będą mogli otrzymywać świadczenia bez konieczności niebezpiecznych wycieczek na drugą stronę frontu (WIĘCEJ O TYM, JAK WYGLĄDA ŻYCIE W DONIECKU, CZYTAJ TUTAJ >>>). Podpisana równolegle deklaracja prezydentów Francji, Rosji i Ukrainy oraz kanclerz Niemiec oferuje niemiecko-francuską pomoc techniczną we wznowieniu pracy systemu bankowego.

Teoretycznie nie oznacza to, że osobami, z którymi Ukraina ma negocjować, muszą być Zacharczenko i Płotnycki. Na miejscu mają bowiem zostać przeprowadzone wybory lokalne pod nadzorem OBWE i zgodnie z ukraińskimi przepisami. Trudno jednak oczekiwać, by w takich wyborach, przeprowadzonych pod okiem "ludowej milicji" oraz lokalnych sędziów, wyłoniono kandydatów spoza grona obecnych liderów separatystów.

Kluczowy warunek bezpieczeństwa Ukrainy, czyli przywrócenie kontroli nad odcinkiem granicy z Rosją, ma zostać zrealizowany do końca 2015 roku, ale dopiero po wyborach lokalnych i zmianie konstytucji, a w dodatku na podstawie konsultacji z przedstawicielami "szczególnych rejonów". Innymi słowy to separatyści będą się musieli zgodzić na uszczelnienie granicy, przez którą Rosjanie zaopatrują ich w broń, w tym ciężki sprzęt, i żołnierzy (nie tylko ochotników).

Najpierw jednak, o godz. 23 polskiego czasu w nocy z soboty na niedzielę ma zacząć obowiązywać zawieszenie broni, a w ciągu kolejnych pięciu dni - wymiana wszystkich jeńców, być może także porwanej przez Rosjan Nadii Sawczenko (CZYTAJ WIĘCEJ NA JEJ TEMAT >>>). Różne typy uzbrojenia mają zostać wycofane, tworząc strefę bezpieczeństwa szerokości od 50 km dla systemów artyleryjskich kalibru powyżej 100 mm do 140 km dla systemów rakietowych typu Smiercz, Toczka-U, Tornado-S i Uragan. Nie wiadomo dokładnie, jak ta linia będzie wyglądać, ponieważ Ukraińcy mają się kierować obecną linią frontu, a separatyści - linią obowiązującą 19 września. Tymczasem na niektórych odcinkach - między Debalcewem a Donieckiem, wzdłuż tzw. trasy bachmuckiej i w południowej części frontu - linie te różnią się o kilka do kilkunastu kilometrów.

Innymi słowy porozumienia mińskie zakładają konieczność współpracy między Kijowem a DRL i ŁRL, a zatem - stosując terminologię używaną przez obie strony wobec siebie - między "faszystowską juntą" a "terrorystami", w zbyt szerokim zakresie, by tworzyły one rozwiązanie na lata. Ciąg dalszy nastąpi i nie będzie to scenariusz pokojowy.