Swoje opublikowane na Facebooku przemyślenia, Andrzej Saramonowicz rozpoczął od wspomnienia z przeszłości. Reżyser zdradził, że wraz z kolegą ze studiów, Mariuszem Kamińskim, demonstrował przeciwko wyborowi na prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Obaj opowiadali się zaś za największym jego rywalem, czyli Lechem Wałęsą. Dziś sytuacja zmieniła się radykalnie, dawny przyjaciel został ministrem w rządzie PiS, a politycy, przeciw którym wspólnie protestowali, właśnie zostali twarzami antypisowskiej opozycji:
W 2016 roku jestem przeciwnikiem politycznym mojego kolegi z demonstracji, a dziś wiceprezesa PiS-u i rządowego koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. I od dawna protestuję przeciw władzy, którą współtworzy. Ale nie mogę tego zrobić, kiedy każe się mi stawać przeciwko Kamińskiemu w jednym szeregu z dziś już nie traktującymi się nienawistnie jak przez dwudziestu laty Aleksandrem Kwaśniewskim i Lechem Wałęsą. Bo uważam, że dla obu panów miejsca w polskiej polityce nie ma, a już zwłaszcza w charakterze zatroskanych losem ojczyzny sanatorów - ewentualnych naprawiaczy szkód po złej "dobrej zmianie". Bo nasz dzisiejszy "klops" jest również - i to w stopniu znacznym - efektem ich dawnej, dalekiej od przyzwoitości, działalności.
Saramonowicz podkreśla, że zarówno wobec Kwaśniewskiego, jak i Wałęsy żywi więcej pozytywnych, niż negatywnych emocji, uważa jednak, że byli prezydenci zniechęcą do KODu znaczną część potencjalnych sympatyków:
Kwaśniewski i Wałęsa to zbyt wysoko oprocentowany kredyt dla KOD-u, by warto było go zaciągać. Rozumiem hasło "wszystkie ręce na pokład", ale to jest właśnie pięknoduchostwo. Ręce Kwaśniewskiego i Wałęsy odrzucą od KOD-u więcej innych rąk niż przyciągną. Obecność Kwaśniewskiego i Wałęsy nie konsoliduje opozycji, za to konsoliduje wielu Polaków wokół ludzi, których pragniemy od władzy odsunąć.
Taka konsolidacja dawnych przeciwników politycznych, zniechęca do opozycji także samego reżysera:
A kiedy na dodatek widzę, jak szef KOD-u Mateusz Kijowski fotografuje się z Mieczysławem Wachowskim, to czuję, że od tak rozumianej antypisowskiej opozycji muszę się trzymać - choć bardzo chciałbym, by PiS w Polsce nie rządził zbyt długo - z daleka. I wiem z całą pewnością, że ta moja obecna postawa nie jest kwestią charakteru. Ani, Boże broń!, jakiejś tam odwagi. To po prostu sprawa smaku. Tak, smaku.