Robert Biedroń w rozmowie z tygodnikiem "Wprost" dzieli się swoimi przemyśleniami między innymi na temat postrzegania w Polsce osób o orientacji homoseksualnej. Odnosi się również do kwestii związków partnerskich osób tej samej płci, niedopuszczalnych w polskim prawie. Choć on sam, jako prezydent Słupska, udziela ślubów, nie może zawrzeć formalnego związku ze swoim partnerem. Sytuację tę nazywa "paradoksem".

Reklama

Ze swoim partnerem jestem od 14 lat, tworzymy razem gospodarstwo domowe, a w świetle prawa jesteśmy dla siebie obcy. Dla mnie to trudny temat - przyznaje Robert Biedroń.

Ale jak dodaje, nie zgodziłby się na zawarcie ślubu za granicą.

Krzysztof mnie kiedyś długo namawiał, zwłaszcza gdy pracował za granicą. Nie zgodziłem się. Po pierwsze, w Polsce nasz związek nie byłby uznawany. Po drugie, do cholery, służę temu państwu od lat i to od tego państwa należy mi się szacunek. (...) Jestem patriotą, dumnym z bycia Polakiem. Gdybym nie był, dawno bym stąd uciekł. Moja mama mieszka w Stanach, brat we Włoszech. Ja też mieszkałem za granicą, znam języki, więc bez problemu mogłem wyjechać. Ale zostałem, bo po prostu kocham Polskę.

W rozmowie z "Wprost" Robert Biedroń wspomina również o księdzu Janie z jednej ze słupskich parafii, który stwierdził, że nie ocenia w kościele ludzi po tym, czy są gejami, czy nie, tylko prosi, "żeby byli dobrymi ludźmi jak wszyscy".

Powiem wam jeszcze coś o księdzu Janie. Kiedyś przyszedł do mojego gabinetu i zobaczył zdjęcie mojego Krzyśka. "To jest pana partner?" - spytał. "W takim razie mu pobłogosławię". I zaczął się modlić - opowiada prezydent Słupska.