Budowanie własnego przekazu i docieranie z nim do audytorium wewnętrznego i zewnętrznego jest zadaniem państwa. Przebieg wywołanego na nasze życzenie kryzysu wynika głównie z ręcznego sterowania oraz braku umiejętności pracy z informacją i nowoczesnymi technologiami. Można zadać pytanie, czy decydenci przygotowali scenariusze wykorzystania trudnego położenia Polski przez strony trzecie. Czy wzięto pod uwagę zagrożenie eskalacją napięcia, w tym spontanicznymi lub skoordynowanymi prowokacjami lub przeniesieniem sporów na poziom dyplomatyczny.
Organizacja. Przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji politycznej, zwłaszcza powiązanej z polityką zagraniczną, należy wykonać wiele działań analitycznych. Zespoły ekspertów powinny wziąć pod uwagę kontekst i sytuację międzynarodową, przeprowadzając rachunek zysków i strat, uwzględniający własne możliwości, potencjalne ingerencje z zewnątrz oraz złą wolę partnerów. Wydaje się, że tego zabrakło.
Zarządzanie. Braki na poziomie planowania wynikają z przyznania priorytetu polityce nad elementami strategicznymi i taktycznymi. W takim przypadku w sytuacji kryzysowej ujawnia się brak pomysłu i planów oraz nieprofesjonalne, spontaniczne wykonanie.
Koordynacja. Od samego początku mieliśmy do czynienia z różnymi, często wykluczającymi się przekazami reprezentantów państwa i instytucji. Sekwencja wydarzeń pokazuje, że stopniowe dążenie do podniesienia spójności przekazu, włącznie ze zwiększaniem ilości treści w obcych językach, miało charakter reaktywny. To potwierdza brak scenariuszy i działanie ad hoc.
Reklama
Z bieżącego kryzysu wypływa kilka lekcji. Widać konieczność zmiany macoszego podejścia do dyplomacji i usprawnienia komunikacji działań rządu wobec społeczeństwa i świata. Podkreślanie, że sprawa nowelizacji ustawy była znana od półtora roku, więc wszyscy powinni być o niej poinformowani, to kolejny przykład błędnego podejścia do pracy z informacją. Struktury eksperckie powinny mieć możliwość działania i realizacji celów statutowych, nawet jeżeli nie są one zgodne z linią rządu. Warto też poprawić współpracę międzyresortową i zwiększyć finansowanie strategicznych obszarów państwa.
Im bardziej nasza wizja, którą chcemy przekazać światu, oddala się od osiąganego efektu, tym wyraźniejszy jest rozmiar nie spisku przeciwko Polsce, ale naszej porażki komunikacyjnej. Doprowadzamy do kryzysu, a następnie nie potrafimy go rozwiązać, tylko brniemy w realizację nieprzygotowanych działań. Tymczasem w Rosji już się mówi wprost o polskiej ustawie o Holokauście", a nie o ustawie o IPN. A to tylko jeden z przykładów możliwych dalszych wrogich nam oddziaływań w obszarze informacyjnym i psychologicznym.
Nie potrafimy wykorzystać potencjału istniejących instytucji, a w ferworze politycznych kłótni i myślenia kadencyjnego zapominamy, że pożądane przez nas efekty są obliczone na lata i nie tylko mogą, ale muszą dużo kosztować. Mam wrażenie, że dla wielu obywateli, w tym ważnych osób w państwie, problem propagandy, dezinformacji i operacji informacyjno-psychologicznych ogranicza się do pojęcia fake newsów. Podobnie jak zagadnienia budowania i zarządzania narracjami. Model znany z Rosji, polegający na budowie sieci przyjaznych naukowców i sympatyków, to zaklinanie rzeczywistości. Potrzeba zmian, zwłaszcza w obszarze myślenia o państwie.