Pan teraz pisze o kolaboracji polsko-niemieckiej.
To jedna książka. A druga o burmistrzach polskich w czasie II wojny światowej. Kolaboracja to jest duży temat, ale nieopracowany. Pojedyncze aspekty zostały zbadane. W sumie można by napisać kilka książek na ten temat.
Ilu Polaków kolaborowało?
Najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czym była kolaboracja. Definiuję ją szeroko i opisuję wszystkie osoby współpracujące na różnych poziomach z Niemcami. W Generalnej Guberni wielu Polaków pracowało w administracji. Tylko 5 proc. administracji to byli Niemcy, reszta to Polacy, a w Distrikt Galizien Ukraińcy.
To jest kolaboracja?
Praca dla nazistowskiego aparatu władzy była formą kolaboracji. Jednak tłumaczę, że ci ludzie mogli mieć różne motywy, że już przed wojną pracowali w urzędzie i zdawali sobie sprawę, że jeśli przestaną, to na ich miejsce przyjdzie ktoś inny, bardziej szkodzący społeczności lokalnej. Ale byli też tacy, którzy byli antysemitami i chcieli pomóc Niemcom w wymordowaniu Żydów.
Za niemieckie pieniądze pisze pan tę książkę?
Żadne niemieckie fundacje nie chciały mi dać funduszy na badania o kolaboracji poza Niemieckim Instytutem Historycznym w Warszawie. Wszystkie stypendia na opracowanie tego tematu dostałem od żydowskich, amerykańskich i francuskich fundacji. Nie wydaje mi się, że Polacy będą na tę książkę reagować tak alergicznie, jak Ukraińcy reagują na moją książkę o Banderze. Polacy lepiej od Ukraińców znoszą trudną prawdę historyczną. Tam jeszcze nikt nie przyjął do wiadomości, co Ukraińcy robili podczas II wojny światowej i z Żydami, i z Polakami.
Jednak gdyby nie Niemcy to do tego wszystkiego by nie doszło.
Oczywiście. Niemcy stworzyli warunki do zagłady Żydów w Europie i przeprowadzili ją przy pomocy wielu różnych kolaborantów.