Władysław Tadeusz Filar – pułkownik Wojska Polskiego w stanie spoczynku, żołnierz 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej (ps. Hora, Wondra). Wiceprzewodniczący Zarządu Okręgu Wołyńskiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Magdalena Rigamonti: Teraz wielu tamtejszych historyków neguje rzeź wołyńską, jak prof. Wołodymyr Wiatrowycz, szef Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej.

Władysław Filar: Dokumenty mówią same za siebie. Mam ich bardzo dużo, również dokumenty UPA. Poza tym, wtedy takich historyków nie było, nie dochodzili do głosu. Pokażę pani, jaki dyplom dostałem na swoje 80-lecie z uniwersytetu w Łucku. Oni mnie tam rozumieli i chcieli tego samego, co ja, czyli pojednania polsko-ukraińskiego. Część z nich dalej chce, tylko ja już nie pracuję, a oni w Polsce nie bardzo mają z kim rozmawiać. Polscy politycy chcą, żeby Ukraińcy uklękli i powiedzieli: przepraszamy.

A panu co by wystarczyło?

Reklama

Próbowałem działać na różnych płaszczyznach, również językowej. Używałem i używam słowa eksterminacja ludności polskiej na Wołyniu.

Reklama

Dlaczego nie ludobójstwo?

Właśnie ze względu na wyższy cel, na pojednanie. Mówię, że ta rzeź była zbrodnią przeciwko ludzkości.

Ucieka pan od słowa ludobójstwo.

Zawsze uciekałem. Nazwanie tego, co się wydarzyło w 1943 r., ludobójstwem nic nie zmieni. Chciałbym, żeby sąd stwierdził, na podstawie dokumentów, czy to było ludobójstwo, czy nie.

Po co?

Wtedy łatwiej rozmawiać.

Ukraiński sąd tego nie stwierdzi.

Teraz już nie. Powtarzanie, że to ludobójstwo, nie doprowadzi do pojednania. Nie wymagam przeprosin. Chciałbym, żeby kiedyś strona ukraińska, tamtejsi politycy, dojrzeli do tego, żeby powiedzieć – rzeź wołyńska to była zbrodnia przeciwko ludzkości i bardzo ciemna strona w historii, żeby powiedzieli, że banderowcy byli bandytami.

To jeszcze więcej niż przeproszenie. Pomniki Bandery stoją teraz na Ukrainie.

Wiem, że postawili pomniki w całej Ukrainie.

To jak mają teraz powiedzieć, że to był bandyta?

Na Ukrainie od lat działają siły, które nie chcą pojednania. Na tym cały wic polega. Ale wciąż są ludzie, którzy rozumieją, że gloryfikacja Bandery i UPA do niczego dobrego nie doprowadzi. Byłem wraz z prof. Leonem Kieresem na seminarium w Kijowie. Miałem referat. Po drugiej stronie byli Ukraińcy, w tym ostatni dowódca UPA Wasyl Kuk. W przerwie podszedłem do niego i mówię: pan najlepiej wiesz, jak było, jak mordowano Polaków na Wołyniu, bo przecież pan byłeś w kierownictwie. I zaczął się tłumaczyć, że to polityka, że inaczej teraz mówić nie może.