Weźmy Niemców. Słyną ze zdyscyplinowania, dokładności i nie rzucają słów na wiatr. Można im ufać. I dokładnie takie same są ich samochody. Kiedy w nie wsiadacie i zaczynacie jechać, po prostu nie macie się do czego przyczepić. Ostatnio miałem okazję spędzić kilka dni z volkswagenem polo i T-crossem i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie znalazłem w nich żadnej poważniejszej wady. Są jak solidny kawał schabowego z ziemniakami i zasmażaną kapustą – po czymś takim nie da się wstać od stołu głodnym. Innymi słowy, niemieckie wozy sprawiają, że przeciętny kierowca czuje się w pełni nasycony. Nie należy jednak w tym wypadku mylić nasycenia z zadowoleniem i radością. Bo jeśli o nie chodzi, to niemieckie wozy dają tyle radości, co kolonoskopia. I tyle zadowolenia, co nakrycie żony z najlepszym kumplem.
Im więcej jeżdżę samochodami, tym częściej dochodzę do wniosku, że ich marki i modele mają wiele wspólnego z kulturą, kuchnią, charakterem mieszkańców krajów, z których się wywodzą. Są ich ruchomym odzwierciedleniem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama