Współpraca międzypaństwowa w kwestiach ochrony zdrowia nie była wcześniej wysoko na liście priorytetów KE. To się jednak, jak zauważa Bartosz Arłukowicz, zaczęło ostatnio zmieniać.
Europa chyba przejrzała na oczy. Skoro jest w stanie budować wspólne drogi, prowadzić wspólną politykę rolną, a jednocześnie sama sobie odbiera kompetencje do walki z rakiem czy pandemią, to chyba czas zmienić priorytety. Zarówno przewodnicząca KE, jak i politycy wszystkich formacji - a przynajmniej tych prodemokratycznych - jednym głosem mówią, że czas, aby Unia zajęła się zdrowiem - mówił były minister w TOK FM.
Jak tłumaczył, "bez wymiany informacji, wspólnej walki o innowacje, nowe technologie, być może też wspólnych zakupów leków, Europa zostanie w tyle i nie będzie mogła sprostać wyzwaniom”.
Dlatego jest zwolennikiem zbudowania Europejskiej Unii Zdrowotnej.
Europejska Unia Zdrowotna – jaki scenariusz?
Arłukowicz ma jednak świadomość, że "być może nie uda się wprowadzić systemu kompatybilnych polityk zdrowotnych w całej Europie”. Ale z całą pewnością można wyznaczyć pewne standardy - przekonywał były minister zdrowia, obecnie europoseł KO.
Jakie na przykład? Chodzi o dostęp do badań profilaktycznych i np. szybkiej diagnozy. Ale też np. wymianę wiedzy między ośrodkami naukowymi z całej UE i wspólne zakupy "leków, które są krytycznie potrzebne w onkologii", ponieważ "z ich brakami borykają się co chwila państwa europejskie".
Koncerny farmaceutyczne to dziś koncerny globalne i narzucają politykę globalną. Europa nie może być bezbronna – mówił Bartosz Arłukowicz.
Musimy zadbać, by nie było różnic w dostępie do nowych leków i technologii między Wschodem a Zachodem Europy, między Północą a Południem, bo rak jest chorobą cywilizacyjną. On nie ma barwy politycznej, nie jest prawicowy, ani lewicowy, nie ma charakteru hiszpańskiego, niemieckiego, francuskiego czy polskiego. Rak jest rakiem. Ludzie chorują i umierają - i to jest nasze wyzwanie. Mam nadzieję, że Europa odważy się je podjąć – skwitował.