Z ust Donalda Tuska padają dziś hasła dotąd typowe dla opozycji. Słyszymy więc o kastracji pedofilów a chwilę potem o odbieraniu emerytur esbekom. Dlaczego?

Reklama

PR-owcy z pewnością podpowiadają szefowi PO, iż każdą taktyką polityczną odbiorca w końcu się nudzi. Nadszedł czas, by nieco ożywić przesłodzony wizerunek Platformy. Nie od dziś przecież strategia PiS opiera się na tym, by pokazywać PO jako partię słabą - taką, która nie potrafi skorzystać z osiągnięć poprzedniej ekipy. PiS zręcznie wykorzystywało w wojnie politycznej spokój Tuska i całej Platformy zarzucając im uśpienie i nieróbstwo. W sferze bezpieczeństwa opozycja starała się pokazać, że obywatele pod rządami Platformy mogą się czuć mniej bezpieczni. Podobnie - według PiS - sprawiedliwość społeczna znacznie mniej obchodzi PO niż opozycję.

Liderzy PO skrupulatnie czytają sondaże opinii publicznej. Badania pokazują, że rośnie grupa wyborców niezdecydowanych. Część dotychczasowych zwolenników zaczyna się odwracać od PiS. Dla PO jest to sygnał, że zyskując głosy niegdysiejszych zwolenników partii Kaczyńskiego, mogą powiększyć swoje szanse. Tak więc i kastracja pedofilów, i wrzawa wokół emerytur esbeków są obliczone na przyciągnięcie wyborców PiS do PO. Bo wiadomo, że żelazny elektorat Platformy, który słowem "kastracja" może się poczuć obrażony, nie ma dokąd uciec. PO dobrze wie, że choć elity poczują niesmak wobec populizmu, to się z nim pogodzą. A innych zdecydowanie Donalda Tuska może wręcz oczarować.

Dlatego teraz Platforma próbuje wejść w buty PiS i pokazać, że są kwestie, w których nie będą ustępować twardością przeciwnikom. Chociaż problem pedofilii dotyczy tylko bardzo niewielkiego procenta przestępców, premier krzyczy, że należy ich kastrować. Wcześniej - o ile ten problem pojawiłby się w przemówieniach - Donald Tusk użyłby pewnie frazy "chemiczne obniżenie popędu płciowego". Tylko że nie brzmi to tak dosadnie jak "kastracja farmakologiczna" - termin jakby żywcem wyjęty ze słownika Zbigniewa Ziobry.

Kiedy zajęto się sprawą odbierania emerytur esbekom i posłowie PiS zaczęli się wypowiadać na ten temat, PO natychmiast dodała, że niesprawiedliwe jest, by wyższe emerytury dostawali także generałowie, którzy wprowadzili stan wojenny. Do tej pory Platforma unikała populistycznych ruchów, tym bardziej że specjaliści od prawa konstytucyjnego wątpią, by odebranie emerytur generalskich było wykonalne. Tutaj zgodność z prawem nie miała większego znaczenia - przeważyła obawa, że PiS ubiegnie PO w tej sprawie.

Dlatego PO i PiS prześcigają się dziś w pomysłach, jak przebić przeciwnika. Chodzi jednak o sprawy zupełnie drugoplanowe. Bo w kwestiach naprawdę istotnych obie partie milczą. Przecież wszyscy dobrze wiedzą, że trzeba budować drogi i należy reformować służbę zdrowia. Zajmując się tym trudno jednak zyskać opinię twardziela.

Różnica między partią rządzącą a opozycją nie leży więc w kwestiach programowych. Dziś jest to walka - w wymiarze niemal osobistym - pomiędzy przywódcami PO i PiS. Wojna dwóch twarzy i dwóch osobowości o laur najtwardszego polityka w Polsce.