DGP: Badania „Nastolatki 3.0” pokazały, że w trosce, by nie uzależnili się od internetu, co piąta szkoła zakazuje uczniom korzystania z technologii z dostępem do sieci zarówno na lekcjach, jak i podczas przerw. Natomiast podczas lekcji zdalnych to właśnie sieć i komputer stały się podstawowymi narzędziami potrzebnymi do nauki. Paradoks tych czasów?

Reklama
Rafał Lange: Nie widzę tu paradoksu. Nastolatki, które badaliśmy, oddzielają aktywność szkolną od działań w sieci na własny użytek. Przypuszczaliśmy, że te siedem–osiem godzin spędzanych online przy okazji zajęć zdalnych wpłynie na ich postrzeganie sieci. Że będą mieli po prostu dość. Okazało się jednak, że czas spędzony przed ekranem smartfona (najczęściej) czy komputera (rzadziej) nie zmalał. Przeciwnie. Według deklaracji nastolatków w 2014 r. było to średnio 3 godz. i 40 min, w 2018 r. 4 godz. i 12 min. Dziś to 4 godz. i 50 min, oczywiście poza obowiązkami szkolnymi. Owszem, winnymi w dużej mierze były lockdown i to, że nie mogli w realnym życiu spotykać się, tak po prostu, z rówieśnikami. Nasza wstępna ocena nauki zdalnej, budowana na podstawie opinii publicznej, też okazała się nietrafiona. Byliśmy przekonani, że uczniowie wyjdą wyniszczeni. Tymczasem okazało się, że ponad 70 proc. nastolatków dobrze ocenia organizację zdalnej edukacji.
Prawie połowa nastolatków (45,3 proc.) zadeklarowała jednak, że nie chce, by po zakończeniu pandemii większość zajęć szkolnych odbywała się w trybie zdalnym.
Dzieci postawiły znak równości między pracą zdalną a lockdownem, który kojarzy im się z siedzeniem w domu, ograniczeniami sanitarnymi. Myślę jednak, że gdyby zaproponować im jeden, dwa dni w tygodniu w tym trybie, nie miałyby problemów z zaakceptowaniem podobnego rozwiązania. Bo jednak nauka z domu likwidowała niedogodności związane z dojazdem do szkoły, wcześniejszym wstawaniem. Pozwalała, by w czasie lekcji od czasu do czasu oderwać się od tego, co mówi nauczyciel, porozmawiać na komunikatorze z kolegami.
Co trzeci (31,7 proc.) badany uznał, że nauczyciele nie mieli odpowiedniego przygotowania do obsługi urządzeń elektronicznych. Uczniowie widzą rozdźwięk między tym, co potrafią oni, a tym, co umie nauczyciel.
Większość uznała jednak, że nauczyciele byli dobrze przygotowani, choć pewien rozdźwięk jest nieunikniony. Dla dorosłych to nowa technologia, której uczą się w tzw. socjalizacji wtórnej. Internet to dla nich urządzenie, z którym można żyć, ale bez niego świat się nie zawali. Dla dzieci jest stałym elementem rzeczywistości. Pokazują to nasze badania. Również to, że nastolatki podchodzą bardziej racjonalnie niż dorośli – nauczyciele, ale też rodzice – do treści znajdywanych w sieci. Są bardziej odporne na fake newsy. Analizują krytycznie to, co czytają na portalach czy stronach internetowych. My, dorośli, jesteśmy nauczeni, że jak coś jest napisane w mediach, to jest prawdą objawioną. Dzieci wykazują się dużo większą podejrzliwością i dystansem – być może ktoś wrzuca treści tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę, wzbudzić określone emocje.
To, że nastolatki spędzają średnio w sieci prawie 5 godz. dziennie, to jedno. W dni wolne od zajęć szkolnych ten czas wydłuża się jednak do 6 godz. i 10 min. Co piąty młody człowiek w tym czasie siedzi w sieci przeszło 8 godz. Czy internet na dobre zastępuje życie rodzinne?
Niestety, tak właśnie się dzieje. Jak pokazują badania, gdy rodzic wraca z pracy do domu, jego kontrola nad dzieckiem sprowadza się do sprawdzenia, czy syn albo córka są na miejscu. Siedzą przed monitorem, to znaczy, że nie włóczą się po mieście, są pod kontrolą. Nie marudzą, nie domagają się uwagi. To rodzicom pasuje, bo mają święty spokój. Taką funkcję spełniał dekadę, dwie temu film puszczony na wideo czy z DVD na telewizorze. Dzieci ten fakt wykorzystują, ale ja nie upatrywałbym w nich winnych. Ktoś im ten komputer czy telefon dał, ktoś zapewnił dostęp do domowego Wi-Fi (a z badań wynika, że dzieci właśnie z niego korzystają najczęściej). Rodzice tego nie kontrolują. W rzadko którym domu Wi-Fi jest wyłączane o ustalonej godzinie. W efekcie co szósty nastolatek (16,9 proc.) intensywnie serfuje po godz. 22. Nie brakuje też takich, które są aktywne niemal do świtu. To oznacza, że są w permanentnym stanie czuwania – gdy odłączą się od gier czy komunikatorów, to akurat za chwilę muszą wyruszyć do szkoły. To znajduje swoje odzwierciedlenie w tej części badań, gdzie analizowaliśmy poziom problematycznego użytkowania internetu.