Szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch w poniedziałek podkreślił, że podczas zbliżającego się szczytu NATO, Rosja powinna zostać jednoznacznie określona jako wróg Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz również w poniedziałek przypomniał, że w obowiązującej od 2010 roku koncepcji strategicznej NATO, Rosja nazywana jest partnerem. Szczyt NATO w Madrycie odbędzie się w dniach 28-30 czerwca.
Rosja jako rywal NATO
Dr Jacek Bartosiak, geopolityk i założyciel Strategy&Future w poniedziałek w Studiu PAP podkreślił, że nadchodzący szczyt NATO będzie niezwykle ważny. Jak ocenił, podczas szczytu "Rosja powinna zostać określona co najmniej jako rywal NATO". Według niego, podczas szczytu powinna zostać omówiona kwestia stosunku NATO do Rosji oraz powinno się odpowiedzieć na pytanie czy "dalej obowiązuje układ NATO-Rosja". Okazuje się, że dla niektórych państw zachodniej Europy on dalej powinien obowiązywać, przynajmniej takie są przegłosy - dodał.
Zdaniem Bartosiaka kolejną kwestią poruszaną podczas szczytu powinna być kwestia obecności wojskowej na wschodniej flance NATO. Obecność wojsk NATO na wschodniej flance jest absolutnie niewystarczająca dla interesów państw bałtyckich i Polski- zaznaczył. Byłoby dobrze, gdyby to stacjonowanie było pełniejsze, w większej liczbie - powiedział ekspert. Jak jednocześnie zauważył, "dochodzą sygnały, że nie wydarzy się to w takim stopniu, w jakim chciałyby tego państwa frontowe".
Amerykańska broń atomowa
Jak podkreślił, równie istotny jest temat ewentualnego rozmieszczenia amerykańskiej broni atomowej na wschodniej flance "w Polsce i Rumunii". To jest poważna rzecz, która wyrównałaby stawkę ryzyka dla Polski w kontekście posiadania przez Rosję niestrategicznej broni jądrowej i nieposiadanie jej przez państwa frontowe - powiedział. Dodał, że w tej sprawie również "dochodzą mało pozytywne sygnały dla Polski".
Dr Bartosiak obawia się, że jeśli szczyt NATO nie sprosta oczekiwaniom państw Europy środkowo-wschodniej, to będą one poszukiwały innych "formuł zwiększenia swojego bezpieczeństwa". Nie chodzi oczywiście o wyjście z NATO, ale poważne zbrojenia i koncepcje niezależne od koncepcji NATO - mówił. W ocenie eksperta możliwe byłoby również zawarcie nowych porozumień regionalnych np. "Szwecji, Finlandii, Polski i Rumunii w ramach NATO, ale nie podlegających pod sprawczość Niemców i Francuzów, która zawodzi w kontekście ukraińskim".
Założyciel Strategy&Future podkreśla, że przebieg wojny na Ukrainie jest "żywotnym interesem państw Europy środkowo-wschodniej". Jego zdaniem, gdy wojna zakończy się "jakimś rozejmem albo pokojem", to państwom Europy zachodniej bardzo ciężko będzie przekonać kraje Europy środkowo-wschodniej do "podążania za agendą tamtych państw w kontekście relacji z Rosją". Ta wojna przyspieszyła wiele procesów i unaoczniła wiele strukturalnych napięć w Europie - dodał.
Szansa na zniszczenie rosyjskiego projektu imperialnego
Geopolityk, założyciel Strategy&Future dr Jacek Bartosiak w poniedziałek w Studiu PAP powiedział, że wojna rosyjsko-ukraińska "rozstrzygnie los narodów Międzymorza, w tym prawdopodobnie i nasz". Jest to największa szansa od czasów panowania cara Piotra Wielkiego do zniszczenia rosyjskiego projektu imperialnego, ale to będzie bardzo trudne - ocenił.
Podkreślił, że w interesie Polski i państw Międzymorza jest "wykończenie Rosji". Rozegranie tej wojny tak, żeby Rosja przegrała i rozpadła się, tak jak często rozpadała się w historii po przegranych wojnach - dodał. Zdaniem dr Bartosiaka, taki rozwój wypadków "absolutnie nie jest w interesie Niemiec i Francji". Można dyskutować jak daleko jest to w interesie USA - zaznaczył.
W ocenie geopolityka musimy dziś "zgrać naszą politykę zagraniczną z siłą amerykańską". Amerykanom zależy na takim zmęczeniu i zużyciu sił rosyjskich, żeby nie groziła im wojna na dwa fronty, czyli z Chinami i Rosją jednocześnie - zaznaczył. Celem USA - jak powiedział - jest pokonanie Rosji na tyle, aby nie wpadła w "wasalny stosunek względem Chin".
"Rosjanie nie bombardują nam lotniska Rzeszów-Jasionki, bo..."
Dr Bartosiak twierdzi, że Rosja pokazała słabość, nie atakując punktów przeładunkowych na polskiej granicy, przy pomocy których transportowana jest broń płynąca na Ukrainę. Rosjanie nie bombardują nam lotniska Rzeszów-Jasionki, bo obawiają się odpowiedzi nuklearnej - dodał. Między wojskiem rosyjskim, a nami, siedzącymi w Warszawie, stoi amerykańska wiarygodność i projekcja siły oraz Wojsko Polskie - podkreślił.
Założyciel Strategy&Future zakłada, że wchodzimy w czas, w którym rozwiązania siłowe "będą coraz częstsze". Potrzebujemy dokonać głębokiej reformy polskiej wojskowości - podkreślił. Zaznaczył, że nie chodzi tylko o kupno sprzętu, ale reorganizację wojska. WP musi się stać instrumentem polityki zagranicznej państwa po to, aby się z nami liczono - powiedział.
Rosjanie - zdaniem dr Bartosiaka - "umiejętnie sterują kwestią globalnych łańcuchów żywności, gazu, ropy czy nawozów". Poprzez nie, są w stanie wpływać na stabilizację państw Unii Europejskiej. Jest de facto jeden europejski rynek surowcowy i nasza gospodarka odczuje to, co dzieje się w całej UE - inflacyjnie i nie tylko - dodał.
"Europę krótko i średnioterminowo czeka szok"
Problemem współczesnego rolnictwa - zaznaczył geopolityk - jest fakt, że rządzi nim ten, kto kontroluje rynek i dystrybucje. Polska jako producent, jedynie na pozór może czuć się bezpiecznie. Musimy się zastanowić jaka jest struktura kapitałowa tego rynku w Polsce między polem a klientem - powiedział. Czy nie są to globalne sieci, które mogą bardzo łatwo przenosić nadwyżki żywnościowe od nas do miejsc macierzystych - podkreślił. Dodał, że na jesieni możemy spodziewać się nacisku z UE w sprawie "solidarnej kontroli łańcuchów dostaw żywności".
Nawiązując z kolei do wybuchu terminalu Freeport w amerykańskim stanie Teksas na początku czerwca zauważył, że dostawy amerykańskiego gazu do Europy zostały przez to ograniczone. Co by było, gdyby nas spotkał ten sam los, gdyby Rosjanie w ramach walki nowej generacji, to samo zrobili z terminalem w Świnoujściu - pytał.
Dr Bartosiak podkreślił, że w kwestii węglowodorów "Europę krótko i średnioterminowo czeka szok". Długoterminowo może wyjdzie to Europie na zdrowie, jeżeli podejmie się rezygnacji z rosyjskich surowców energetycznych - zaznaczył. Problem polega tylko na tym, że zachodniej Europie ciężko jest zrezygnować z tych surowców, bo pięknie sobie żyje za bliskie i tanie surowce rosyjskie - powiedział.
Autor: Adrian Kowarzyk