W Rosji rozpoczął się największy od ponad dekady pobór do wojska. W okresie od 1 kwietnia do 15 lipca szeregi sił zbrojnych ma zasilić aż 160 tysięcy mężczyzn w wieku od 18 do 30 lat. Organizacje broniące praw człowieka biją na alarm, wskazując, że unikanie służby wojskowej staje się w kraju coraz trudniejsze.

Pobór do armii w Rosji. Nowe przepisy ułatwiają wcielanie rekrutów

We wtorek (8 kwietnia) Duma Państwowa przyjęła nowelizację ustawy "O obowiązku wojskowym i służbie wojskowej". Nowe przepisy pozwalają na wcielanie poborowych na podstawie wcześniejszych decyzji, które z różnych powodów nie zostały zrealizowane. "Decyzja o powołaniu do służby wojskowej, która z jakiegokolwiek powodu nie została wykonana, będzie ważna przez kolejny rok, a poborowy zostanie wysłany do wojska podczas następnego poboru” – czytamy.

Reklama

Rosja stosuje przymus. "W Moskwie trwa polowanie na poborowych"

Aby uzupełnić szeregi armii o dodatkowe 160 tys. rekrutów, rosyjskie władze sięgają po coraz bardziej drastyczne środki. Jak relacjonuje Siergiej Kriwenko, działacz organizacji "Obywatel. Armia. Prawo", w Moskwie trwa regularne "polowanie na poborowych". W rozmowie z dziennikarzami Nowej Gazety Europa wskazał, że w akcje zaangażowani są funkcjonariusze struktur siłowych, którzy wcześniej tropili przestępców.

Mają wszystkie dane, wszystkie możliwości operacyjne, billingi telefoniczne, kamery monitorujące. Ci, którzy wcześniej nie pojawili się w wojskowym biurze poborowym lub ci, którzy otrzymali wezwanie, są śledzeni przez kamery monitorujące z funkcją rozpoznawania twarzy. Następnie są zatrzymywani i siłą tam przewożeni – wyjaśniał.

Reklama

Obławy w miastach. Kreml szuka poborowych w akademikach i siłowniach

W trakcie poprzedniego naboru – jesienią ubiegłego roku – mundurowi przeprowadzali obławy w siłowniach, akademikach, hostelach pracowniczych, zakładach pracy, a nawet w metrze. Obrońcy praw człowieka ostrzegają, że podobne scenariusze mogą się powtórzyć – i to już w najbliższych tygodniach.

Z niezależnych źródeł wynika, że osoby, które odmawiają podpisania kontraktu z armią, narażają się na brutalne represje. Krewne dwóch mężczyzn z obwodu iwanowskiego opisywały, że ich bliscy byli bici i zastraszani przez funkcjonariuszy, aby wymusić zgodę na służbę.

Podobne relacje opublikował portal "The Insider", który opisał przypadki z jesieni 2023 roku. Funkcjonariusze wojskowych komisji poborowych, wspierani przez Rosgwardię, używali wobec młodych mężczyzn paralizatorów, siłą ubierali ich w mundury i grozili postępowaniem karnym w razie odmowy podpisania kontraktu.

Masowe odejścia z armii? Rosja obawia się braków kadrowych

Równolegle coraz większy niepokój budzi perspektywa masowego odejścia żołnierzy z armii rosyjskiej, do którego może dojść po ewentualnym rozejmie lub zakończeniu wojny w Ukrainie. Jak podają niezależne rosyjskie media, w tym redakcja Wiorstki, w siłach zbrojnych narasta frustracja, a nastroje wśród wojskowych są wyjątkowo napięte.

Dziennikarze, którzy dotarli do anonimowych żołnierzy oraz pracowników Ministerstwa Obrony, donoszą, że w przypadku demobilizacji wielu zmobilizowanych mężczyzn opuści armię przy pierwszej możliwej okazji. Fala odejść mogłaby wywołać poważne braki kadrowe i zagrozić zdolnościom operacyjnym wojska.

Jest tu za mało ludzi. A gdy nadejdzie czas odwołania częściowej mobilizacji, większość zmobilizowanych mężczyzn nie zostanie w wojsku. Co innego, jeśli podpiszą kontrakt. Wtedy będą musieli – tłumaczył dziennikarzom Wiorstki jeden z urzędników resortu obrony.

Rosja nie rezygnuje z rozbudowy armii. Presja na obywateli rośnie

Z danych przekazywanych przez źródła zbliżone do ministerstwa wynika, że liczba ochotników, którzy samodzielnie zgłaszają się do służby, drastycznie spadła. Dlatego też władze coraz intensywniej naciskają na zawieranie kontraktów, które po poborze stają się dla wielu jedynym "wyjściem" – choć najczęściej wymuszonym.

Wszystko wskazuje na to, że Rosja, nawet jeśli zdecyduje się zakończyć działania wojenne w Ukrainie, nie zrezygnuje z utrzymywania rozbudowanej armii. A to oznacza, że presja na obywateli może tylko wzrosnąć.