Do poniedziałku wizyta Joe Bidena w Kijowie wydawała się czymś niewykonalnym. Czas przejść od odważnych gestów do odważniejszych czynów i sięgnąć po kolejne niemożliwe.

Reklama

Joe Biden już wygłosił w Warszawie historyczne i epokowe przemówienie. Niecały rok temu, 26 marca, na dziedzińcu Zamku Królewskiego. Teraz przemówi niemal z tego samego miejsca, z Arkad Kubickiego. Z tym samym szerokim zainteresowaniem mediów amerykańskich, z tą samą bohaterską i utrzymującą się przed rosyjską nawałą Ukrainą i z podobnymi oczekiwaniami ze strony Kijowa i Europy Środkowej, że Amerykanie dadzą sygnał do odważniejszej polityki. Minął rok i pod kilkoma względami jesteśmy w tym samym miejscu.

Nie ma pocisków dalekiego zasięgu i myśliwców

Bo do dziś na wyposażeniu ukraińskiej armii nie ma pocisków dalekiego zasięgu oraz nowoczesnych myśliwców zachodniej produkcji. W dwanaście miesięcy po rozpoczęciu szerokiej inwazji nie ma zgody Waszyngtonu na transfer tej broni, za duża jest obawa przed eskalacją konfliktu, reakcją Rosji. Gdy rok temu Biden płomiennie przemawiał w Warszawie na ulicach europejskich miast, w tym w polskiej stolicy, wzywano prezydenta USA i NATO do zamknięcia nieba nad Ukrainą, tak by zapobiec rosyjskim nalotom. Zachód tego nie zrobił, choć z czasem znacząco poprawił ukraińską obronę przeciwlotniczą.

Reklama

Co 11 miesięcy temu mówił Biden?

W przeddzień przemowy warto być może przypomnieć co 11 miesięcy temu, przy bombardowaniu przez Rosjan Lwowa, mówił na Starym Mieście gospodarz Białego Domu. Tematy wojskowe tak naprawdę w ogóle nie zostały przez niego podniesione. Ukraińcy usłyszeli natomiast wiele o sile zachodnich wartości i mocy sankcji. Sporo było historii, głównie zimnej wojny, Biden przywoływał św. Jana Pawła II, Lecha Wałęsę, a także Madeleine Albright, Abrahama Lincolna, cytował Sørena Kierkegaarda. Ostrzegał, że należy przygotować się na długą „wielką walkę o wolność”, „bitwę między demokracją i autokracją, wolnością i opresją”. Te sprawy odłóżmy na chwilę na bok, skupmy się na spojrzeniu po roku na cztery inne, nieco łatwiejsze do weryfikacji punkty przemowy.

Reklama
  • Przy nowych geopolitycznych okolicznościach po rozpoczęciu szerokiej rosyjskiej inwazji prezydent USA ostrzegał, by wrogowie NATO nawet nie myśleli o tym, by zaatakować chociażby skrawek ziemi Sojuszu. Przyznać należy, że do niczego takiego nie doszło, mimo szerokich obaw na Zachodzie. Odstraszanie NATO działa na medal. Nie zmieniają tego rosyjskie ataki hakerskie, szerzenie przez Kreml na Zachodzie dezinformacji czy listopadowy incydent w Przewodowie.
  • Zgodnie ze słowami Bidena z dziedzińca Zamku Królewskiego rubel został niemal „natychmiast obrócony w gruz”. Wtedy rzeczywiście słowa te były usprawiedliwione, bo za jednego dolara można było pod koniec marca 2022 otrzymać prawie 200 rubli. Teraz sytuacja nie przedstawia się tak różowo, jeden dolar kosztuje około 75 rubli. Raczej daleko też do spełnienia innego prezydenckiego scenariusza z Warszawy o „zmniejszeniu gospodarki Rosji o połowę w najbliższych latach”. Według szacunków PKB Rosji w 2022 r. zmniejszył się o około 2,5 proc.
  • Biden w Warszawie wzywał Europę do zakończenia swojej zależności od rosyjskiej energii. Tu trzeba przyznać, że sporo udało się osiągnąć. Po dekadach mocnego uzależnienia od rosyjskiego gazu Unii Europejskiej w zaledwie kilka miesięcy udało się niemal całkowicie zastąpić go niebieskim paliwem z innych źródeł. Głównie dzięki dostawom gazu skroplonego (LNG) z USA i innych krajów, a także rurociągami, m.in. z Norwegii.
  • „na Boga, ten człowiek nie może pozostać u władzy” – tak mówił w Warszawie o Władimirze Putinie Biden. Był to cytat, który szybko znalazł się w tytułach największych mediów. Urzędnicy z USA szybko rozmiękczali deklarację prezydenta, ale jednak słów tych nie da się wygumkować. Zweryfikować je łatwo - w rok po rozpoczęciu inwazji Putin dalej jest przywódcą Rosji.

Mocniejsza deklaracja? Pójście za ciosem?

Nie mam wątpliwości, że tegoroczne przemówienie Bidena będzie popisem najlepszej amerykańskiej retoryki, znajdą się w nim trafne analogie historyczne, będzie też wezwanie do konieczności obrony wartości i zachowania jedności. Nie mam też wątpliwości, że USA w ubiegłym roku udowodniły, iż są supermocarstwem zdolnym do wielkiej mobilizacji swoich sojuszników i warto o tym w odświętny sposób przypomnieć. Ale chciałbym czegoś więcej. Mocniejszą deklarację, odważne pójście za ciosem, przekroczenie jakiejś psychologicznej granicy, być może deklarację w sprawie myśliwców czy pocisków dalekiego zasięgu. Czy to niemożliwe? Do poniedziałku wizyta Bidena w Kijowie też wydawała się niewykonalna. Jeśli nie, to trudno, warstwa symboliczna wydarzenia w Arkadach Kubickiego i tak będzie potężną wartością, a wszyscy i tak lubimy piosenki, które już słyszeliśmy.