Powód jest prosty: cynizm. A dowodem na to jest kolejna wypowiedź szefa partii PiS w sprawie przerywania ciąży. Kilka dni temu, w radiu RMF FM: Ja nie chcę przesadzać, ale niemalże na każdym rogu w Warszawie i w wielu różnych miejscach można to załatwić, nikt tego nie zwalcza. Dwa lata wcześniej, w 2021 roku, w wywiadzie dla tygodnika "Wprost", przekonywał, że są ogłoszenia w prasie, "które każdy średnio rozgarnięty człowiek rozumie i może sobie taką aborcję za granicą załatwić, taniej lub drożej".
Zaraz, zaraz: to pan Kaczyński jest za czy przeciw przerywaniu ciąży? Czy po prostu go to nie obchodzi, a jedynym celem jest wygrana?
Choć mówi, że aborcja to zło, to przeczy sam sobie takimi wypowiedziami, jak te przytoczone powyżej. Dla mnie przekaz jest jednoznaczny: jako polityk wie, że są tacy, którym zależy na zakazie – wprowadzimy go, ale to czysta formalność. Bo kto chce zrobić aborcję, to i tak sobie załatwi. Tak przynajmniej odbieram to jako wyborca.
Kaczyński po prostu ujawnił, jak się robi kiełbasę wyborczą - pokazując, że "nadzieniem" są właśnie takie sprawy jak aborcja. I jest w tym do bólu szczery. Ta szczerość nie świadczy jednak w tej sytuacji na jego korzyść. Bo robi to tak protekcjonalne, że jako wyborca czuję się po prostu - używając potocznego słownictwa – „zlekceważona" i potraktowana niepoważnie i to niezależnie, po której strony politycznej plasowałyby się moje sympatie. Zdaje się, że nie jestem jedyna.
Patrząc na dane CBOS dotyczące samopoczucia Polaków - badania prowadzone od lat 90. - widać, że od 2019 roku odsetek osób odpowiadających na pytanie: "jak często czułeś się zlekceważony przez władzę", szybuje w górę.
W 2022 roku osiągnął najwyższą wartość od początku badań: taką odpowiedź wybiera około 50 proc. badanych. A może być jeszcze gorzej - w badaniu młodych aż 55 proc. dziewcząt w wieku 18 lat ma takie poczucie. To nie jest dobry prognostyk, również z perspektywy cynicznej gry wyborczej. Cynizm ten jest uderzający, zwłaszcza w kontekście tego, że rząd z jednej strony zakazał (rękami TK) aborcji z powodu wad płodów, z drugiej – dzieciom, które już się urodziły oraz ich rodzinom, nie dał tego, co obiecywał. Ani pieniędzy, ani lepszej opieki.
Prawda jest taka, że kto wojuje mieczem, ten od niego może zginąć.
Tak może być w tej sprawie.