Reszta ma go ustalonego na poziomie 65 lat. A np. w USA czy Wielkiej Brytanii wynosi on odpowiednio 68 i 67 lat
Ktoś może zapytać, czy oni wszyscy powariowali? Czy wszystkie kraje wokół Polski uległy zbiorowej histerii? Dlaczego podnoszą ten wiek? Nie. Żyjemy coraz dłużej i musimy dłużej pracować. Dobrobyt bierze się z pracy, a nie ze świadczeń. Wracamy znów do raportu OECD. W 1971 roku kobieta, która kończyła wiek emerytalny, miała przed sobą 18 lat życia. W 2050 roku będzie to prawie 25 lat. Świetnie, że żyjemy coraz dłużej. To ogromny sukces naszych czasów. Ale w ślad za tym musimy wydłużać aktywność zawodową.
Nie ma żadnych argumentów – społecznych, medycznych, ekonomicznych – aby w Polsce nie zrównać przynajmniej do 65 lat wieku dla obojga płci. Przeciwnie. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy się rozwijać wolniej, niż możemy, stracimy na tym wszyscy, płacąc wyższe podatki i składki. Rząd powinien uczciwie powiedzieć, że rozpoczyna ten proces. Tak żeby rozłożyć go w czasie i nie zaskakiwać kolejnymi nagłymi decyzjami za 10 lat.
Ciekawe, że lepiej od rządu rozumieją to sami Polacy. Nie wyszli na ulicę po likwidacji w 2009 roku powszechnych przywilejów emerytalnych, z publikowanego dzisiaj sondażu „DGP” wynika, że nie zrobią tego także w razie ewentualnej decyzji o wyższym wieku. Może więc premier powinien wreszcie posłuchać ekonomistów wariatów.
Reklama