Córka Ryszarda Sobiesiaka powiedziała w swojej swobodnej wypowiedzi, że z Rosołem - asystentem, a następnie szefem gabinetu politycznego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego - spotkała się trzykrotnie. Zastrzegła, że nie pamięta dat i godzin tych spotkań.

Reklama

Jak mówiła, Rosoła poznała podczas jego pobytu w należącym do jej ojca ośrodku "Szarotka" w Zieleńcu. Zaznaczyła, że wymienili wtedy tylko "kilka zdawkowych zdań" i nie poruszali zupełnie tematu jej pracy.

Kolejne spotkanie z Rosołem odbyło się - jak zaznaczyła - w celu sprawdzenia formalnej, a nie merytorycznej, poprawności jej aplikacji na członka zarządu Totalizatora Sportowego. Jak mówiła, spotkanie to trwało jedynie kilka minut: Rosół ocenił, że aplikacja jest poprawna, a wszystkie wymagane dokumenty są dołączone. Jak mówiła, o samym konkursie na stanowisko członka zarządu TS dowiedziała się z ogłoszenia w prasie, a że po raz pierwszy starała się o pracę w dużej państwowej firmie, każda pomoc była przydatna.

Magdalena Sobiesiak zeznała ponadto, że do jej trzeciego spotkania z Rosołem doszło w warszawskiej restauracji "Pędzący królik" - 24 sierpnia 2009 roku. Jak powiedziała, Rosół poinformował ją wtedy, że jej kandydowanie na członka zarządu TS "może uruchomić kampanię negatywną i donosy także w mediach".

Reklama

Podkreśliła, że Rosół przekazał jej informacje o takim zagrożeniu, prosząc jednocześnie, by sama podjęła decyzję o tym, czy chce uczestniczyć w konkursie na stanowisko w TS mimo ryzyka personalnych ataków. "To nie było żądanie wycofania się z konkursu" - zaznaczyła.

Jak podkreśliła, podczas tego spotkania "nie było żadnej rozmowy o akcji CBA czy ostrzeżeń o podsłuchach".

Magdalena Sobiesiak powiedziała, że potraktowała informacje Rosoła poważnie i po tym spotkaniu rozmawiała ze swoim ojcem o ryzyku wynikającym z jej aplikowania na stanowisko w TS. "Po tej rozmowie sama podjęłam decyzję o wycofaniu się z konkursu" - zaznaczyła. Jak dodała, powodem tej decyzji była troska o siebie i swoją rodzinę.

Reklama

Tłumacząc powody starania się o pracę w TS, zaznaczyła, że nie chciała w swojej karierze zawodowej bazować jedynie na "owocach pracy swojego ojca". "Dla mnie liczą się wyzwania. Mając swoje ambicje, dążyłam do osiągnięcia satysfakcji zawodowej korzystając ze swojej wiedzy i wykształcenia" - dodała.

Podkreśliła, że wsparcie ojca w jej staraniach o pracę nie polegało na załatwianiu jej "czegokolwiek z kimkolwiek", zwłaszcza na wpływaniu na polityków, by dostała posadę. "Jedyną formą pomocy było przedstawienie mojego CV kilku znajomym, a następnie umówienie mnie z Marcinem Rosołem" - powiedziała. (PAP)