Teraz PO chce większość z nich wyrzucić do kosza, bo nie spełniają podstawowych standardów. Decyzja na pewno wywoła wielką burzę, bo gra idzie w sumie o ponad 390 projektów wartych około 5 mld euro. Tyle otrzymała Polska na ten cel z Brukseli. Jak się dowiedział DZIENNIK, z listy około 400 projektów resort na razie rekomenduje jedynie 30, a rozważa danie rekomendacji jeszcze tylko pięciu. Reszta prawdopodobnie trafi do kosza. Nowe projekty mają być wyłonione w drodze konkursu. "Lista projektów była robiona w dużej mierze pod dyspozycje partyjne, daleko odbiegające od rzetelnej oceny faktycznych potrzeb" - mówi DZIENNIKOWI Stanisław Gawłowski, wiceminister środowiska.
Ze statystyk resortu wynika, że w rozdziale środków najlepiej wypadły właśnie województwa podlaskie, podkarpackie i świętokrzyskie. Okręg Gosiewskiego miał otrzymać w sumie ponad 640 mln euro, podczas gdy np. województwo opolskie, o podobnej liczbie mieszkańców - jedynie 53 mln. A na inwestycje wodno-ściekowe na niewielkie świętokrzyskie przypada 23% wszystkich środków przewidywanych dla Polski. Wiele projektów, jak podkreśla resort, dopisanych zostało do listy już w czasie ostatniej kampanii wyborczej.
Przypadek? Chyba nie. DZIENNIK dotarł do pisma, w którym Ministerstwo Środowiska interweniuje w resorcie rozwoju regionalnego, który koordynuje wysyłanie polskich wniosków i rozdział unijnych pieniędzy, o dopisanie na listę projektów kluczowych inwestycji w gminie Tuczępy w województwie świętokrzyskim. Jako osoba, która powinna być o tym powiadomiona, wymieniony jest Przemysław Gosiewski, wówczas członek rządu.
Dziś Gosiewski tłumaczy: "Ktoś po prostu przesłał do mnie informację, jako do wiceszefa międzyresortowego zespołu do spraw wykorzystania środków unijnych. Interesowałem się też absorpcją wykorzystania środków unijnych".
Przemysław Gosiewski zarzuca następcom polityczne intencje. A odpowiedzialna w rządzie PiS za rozdział unijnych funduszy Grażyna Gęsicka przypomina, że założeniem poprzedniego rządu było wyrównywanie szans i dofinansowanie najbiedniejszych regionów Polski. "Nie ma żadnej polityki w budowie oczyszczalni ścieków" - broni poprzednich decyzji Grażyna Gęsicka. Zwraca też uwagę, że choć zmieniło sie kierownictwo resortu, to za przygotowanie listy odpowiedzialni są urzędnicy pracujący tam od dawana.
Jako podstawę odrzucania projektów resort podaje braki w dokumentacji lub jej całkowity brak. Niektóre projekty w ogóle nie kwalifikowały się do ministerialnego programu "Infrastruktura i Środowisko". Część projektów była wpisywana na listę decyzją kierownictwa resortu, wbrew rekomendacji odpowiedzialnego departamentu.
"Mieliśmy do wyboru: albo zamknąć oczy udając, że nie widzimy, że te projekty są nierozsądne i naciągane, albo otworzyć oczy, wyrzucić tę listę i weryfikować wszystko do nowa" - tłumaczy Gawłowski. "Za trzy lata Unia będzie wystawiać nam rachunki z wykorzystania tych pieniędzy. Kto wtedy będzie pamiętał o liście PiS? Odpowiedzialność spadnie na obecne władze. A celem tego programu nie jest wydanie wszystkich pieniędzy, tylko osiągnięcie określonych celów, np. w kwestii gospodarki odpadami" - dodaje wiceminister.
Ile więc ostatecznie projektów z czasów PiS trafi do kosza? Gawłowski mówi, że decyzja zapadnie w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Na liście zostanie z pewnością kilkanaście projektów, które już zostały zatwierdzone przez UE, a także te, które są już we wstępnej fazie realizacji.