Wielgus zobowiązał się do przekazywania wywiadowi informacji m.in. o polskich księżach przebywających za granicą. Jego oficerem prowadzącym był płk Mroczek. W zamian za współpracę oficerowie SB mieli pomagać księdzu w karierze.
Wielgus miał dostawać od nich prezenty i opowiadać o sytuacji w Kościele. Charakteryzował pracowników Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie wtedy pracował. W archiwach Insytytutu Pamięci Narodowej zachowały się mikrofilmy z dokumentów. Dotyczą one tylko okresu współpracy ks. Wielgusa z wywiadem.
Stanisław Wielgus dostał paszport, a w 1973 r. został stypendystą na Uniwersytecie Monachijskim. Z dokumentów IPN wynika, że wywiad PRL miał wykorzystać agenta Greya do rozpracowania środowiska Radia Wolna Europa. Z nieznanych powodów do tego nie doszło.
Według "Rzeczpospolitej" z dokumentów wynika, że ksiądz odbył specjalne szkolenie wywiadowcze dla agentów, a także przez wiele lat współpracował z IV wydziałem Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Lublinie.
Wielgus miał zacząć współpracę jeszcze na studiach, a zakończyć w momencie upadku komunizmu, kilka miesięcy po tym, jak został rektorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Ostatnie dokumenty wywiadu PRL, które są na mikrofilmach, pochodzą z pierwszej połowy lat 80. Wtedy sprawa Wielgusa została zamknięta, materiały sfotografowano i przekazano do archiwum.
Dwa tygodnie temu "Gazeta Polska" napisała, że abp Stanisław Wielgus był tajnym współpracownikiem bezpieki. Gazeta nie przedstawiała żadnych dowodów. Arcybiskup wszystkiemu zaprzeczył.
W "Gazecie Wyborczej" ukazał się wywiad z abp. Wielgusem. Duchowny przyznał, że podpisał tzw. lojalkę. Zapewnił w niej, że nie będzie działał przeciwko Polsce Ludowej. Przyznał również, że z powodu wyjazdów zagranicznych często spotykał się z funkcjonariuszami SB. Miał im mówić jedynie rzeczy "ogólne" i nikomu nie szkodził.
Współautorka artykułu Dorota Kania powiedziała IAR, że dokumenty, do których dotarła, to nie są te same dokumenty, o których arcybiskup wspomniał w wywiadzie. Dziennikarka zaznaczyła, że autentyczność papierów powinien potwierdzić grafolog.
Komisja Historyczna Episkopatu Polski zapoznała się już z dokumentami abp. Stanisława Wielgusa, udostępnionymi przez IPN. To te same akta - 68 stron - na które powołują się media. Sprawozdanie komisji ma być przekazane samemu zainteresowanemu.