Minister Kaczmarek nazwał opisanie afery wokół budowy podbiałostockiej oczyszczalni manipulacją. Dodał, że będąc prokuratorem krajowym, na wniosek białostockich śledczych przekazał postępowanie w tej sprawie do innej prokuratury. Według niego - to zwykła praktyka. Żąda sprostowania i grozi tygodnikowi "krokami prawnymi".

Podbiałostocka oczyszczalnia powstała za 4 mln zł, ale wciąż nie działa. W sprawie nieprawidłowości związanych z budową śledztwo prowadziła białostocka prokuratura. Ale - według "Newsweeka" - celowo je opóźniała. Dziennikarze napisali, że prokuratorzy chcieli w tej sprawie kryć polityków PiS, którzy startowali w wyborach samorządowych. Szef białostockiej prokuratury apelacyjnej Sławomir Luks przyznaje się, że wnioskował o przeniesienie sprawy i wstrzymanie wezwań dla polityków, ale tylko po to, żeby nie być posądzonym o wykorzystywanie tej sprawy w kampanii wyborczej.

"Newsweek" sugeruje, że w sprawę oczyszczalni zamieszany jest też wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra, który podpisał protokół przekazania obiektu. Putra odpowiada, że jest gotów zrzec się immunitetu, by odpowiadać w tej sprawie. Wiadomo już, że będzie przesłuchany przez prowadzącą teraz śledztwo rzeszowską prokuraturę.

Tymczasem podlaski poseł PiS Krzysztof Jurgiel zapowiedział złożenie zawiadomienia do Prokuratury Krajowej na prokuratora Sławomira Luksa. Uważa, że został przez niego pomówiony. Jurgielowi chodzi o niedzielną wypowiedź Luksa w TVN24. Prokurator miał sugerować, że w czasie kampanii wyborczej wywierał on "naciski na prokuraturę".