Szef Ligi Polskich Rodzin mówił w Radiu Zet: "Każda wypowiedź ministra jest wypowiedzią rządu. Moje wystąpienie zostało przekazane do wszystkich ministrów z prośbą o uwagi. Wpłynęła tylko jedna, która uwzględniłem". Roman Giertych tak właśnie wyjaśnia swoje wystąpienie w Heidelbergu. I podkreśla: "Ja byłem przekonany, że to stanowisko zostało uzgodnione z rządem, tymczasem premier zdecydowanie się odciął".
Wicepremier Giertych twierdzi, że w Europie powinien obowiązywać zakaz aborcji, bo niedługo nasz kontynent zdominują "dbający o rodzinę przedstawiciele świata islamu". Zwrócił także uwagę, że propaganda homoseksualizmu dociera do coraz młodszych dzieci. "Dlaczego my mamy milczeć, jeżeli ministrowie hiszpańscy mogą promować swoje poglądy" - pytał minister. Według niego, w Hiszpanii wprowadzono do szkół przedmiot, który "promuje postawy homoseksualne".
Polscy politycy różnie oceniają wystąpienie wicepremiera. Eurodeputowany Samoobrony Ryszard Czarnecki mówił w TVN, że Giertych miał prawo przedstawić takie poglądy. "Ta wypowiedź nie miała na celu nawracania Europy. Po prostu Roman Giertych zauważył, że elektorat LPR przepływa do PiS. W związku z tym uznał, że należy <odjechać> w prawą stronę i ten elektorat zatrzymać. Ma do tego prawo, ale nie powinien tego mówić w Heidelbergu" - zaznaczył Czarnecki.
Dużo ostrzej wicepremiera ocenia Ryszard Kalisz z SLD. Polityk uważa, że Roman Giertych nie miał prawa występować na spotkaniu unijnych ministrów ze swoimi propozycjami. "To nas kompromituje" - podkreśla Kalisz.
Również wicemarszałek Sejmu, Bronisław Komorowski z Platformy Obywatelskiej skrytykował Giertycha za jego przemówienie za granicą. Dodał, że teraz PiS i LPR zaczęły się licytować w sprawie zakazu aborcji.
Liga Polskich Rodzin stoi murem za swoim szefem. W TVN Romana Giertycha i jego wystąpienia w Niemczech bronił Wojciech Wierzejski. Mówił, że premier Kaczyński skrytykował Giertycha dopiero, kiedy jego wystąpienie nagłośniły niemieckie media.
Poglądy, które Giertych przedstawił w czwartek w Heidelbergu, wywołały burzę polityczną w Europie. Szczególnie ostro krytykowano je w Niemczech.