Rozprawa już się zakończyła. Wiadomo już, co na temat obu sędziów zachowało się w IPN. A jest tego niewiele.

Jamróz "nieprzydatny" do współpracy z SB?

Reklama

W archiwach Instytutu Pamięci Narodowej jest teczka Adama Jamroza. Wynika z niej, że oficer służb specjalnych PRL Waldemar Dudek stwierdził w 1978 r. "nieprzydatność" Jamroza do współpracy; on sam nie chciał współpracować z powodów "moralnych i bezpieczeństwa".

W mikrofilmie teczki Jamroza wywiadu PRL pierwsza notatka oficera nosi datę 27 września 1977 r. - przed wyjazdem Jamroza na stypendium do Francji. W raporcie z 27 października 1978 r. Dudek (opisany jako "oficer prowadzący") stwierdza nieprzydatność Jamroza do współpracy. Datę 31 czerwca 1981 r. nosi zaś propozycja
"zakończenia współpracy". W teczce zachowały się dwie notatki oficera, jego raport oraz "notatka o wydatkach".

W odczytanym dziś przez prezesa Trybunału Konstytucyjnego Jerzego Stępnia oświadczeniu Jamróz napisał, że nigdy, w żadnej formie nie współpracował z żadnymi służbami specjalnymi. Dodał, że w 1977 r. przed wyjazdem na stypendium do Francji pracownik służb specjalnych PRL namawiał go do współpracy, a on odmówił.

Jamróz dodał, że gdy wrócił ze stypendium, ów funkcjonariusz prosił go, by przekazać mu "jakiekolwiek materiały naukowe" z tego stypendium, czemu Jamróz również odmówił. "Nie dawałem nadziei na jakąkolwiek współpracę" - zapewnił sędzia. Dodał, że niczego nie podpisywał.

Akta Grzybowskiego zniszczone








Esbeckie akta Mariana Grzybowskiego nie zachowały się. W IPN jest tylko kopia jego paszportu, informacja z pseudonimem i numerem oraz nazwiskiem "oficera prowadzącego" W. Jakobusa. Według posła PiS Arkadiusza Mularczyka, Grzybowski był zarejestrowany jako kontakt operacyjny "Krakatau" przez departament I MSW.

Reklama

Dziś sędzia Marian Grzybowski oświadczył, że nic mu nie wiadomo, jakoby był zarejestrowany przez jakąkolwiek służbę specjalną i miał pseudonim operacyjny. Podkreślił, że nigdy nie współpracował ze służbami PRL i dodał, że jest gotów wystąpić do sądu o autolustrację. Przypominał też, że po powrocie ze stypendiów zagranicznych na studiach składał jedynie "rutynowe sprawozdania z pobytu w biurze współpracy zagranicznej Uniwersytetu Jagiellońskiego".

Zapewniają, że nie współpracowali, ale i tak zostali wyłączeni

Prezesa TK odczytał oświadczenia obu sędziów, zaprzeczające ich współpracy z SB, ale i tak ich wyłączył z rozprawy mającej ocenić zgodność z konstytucją ustawy lustracyjnej. Jerzy Stępień uzasadnił swoją decyzję tym, że wyrok w tej sprawie "może oddziaływać na ich prawa i obowiązki".

Prezes jednak także odrzucił wniosek o odroczenie rozprawy. Czyli proces trwa. A to oznacza, że jeśli nie pojawią się kolejne wnioski, Trybunał zdąży wydać wyrok przed 15 maja (prawdopodobnie zapadnie już jutro), czyli dniem, do kiedy osoby podlegające lustracji powinny złożyć oświadczenia. Dokumentów tych IPN otrzyma dotąd zaledwie około 10 procent ze spodziewanej liczby. Prawdopodobnie lustrowani lub ich pracodawcy czekają na decyzję Trybunału.

"Najpierw powinni się zlustrować"



Reklama

Zamieszanie w Trybunale mocno skrytykował dziś premier. "Nie ma warunków prawnych do rozważenia w obecnym składzie Trybunału Konstytucyjnego wniosku SLD w sprawie zgodności ustawy lustracyjnej z konstytucją" - podkreślił. Jak dodał, najpierw sędziowie powinni się zlustrować, a potem rozstrzygać te kwestie.

Poprzednie próby PiS odroczenia rozprawy nie udały się. Nic nie dała próba podważenia bezstronności niektórych sędziów, którzy w przeszłości publicznie krytykowali lustrację. Nic nie dały też wnioski marszałka Sejmu, że poseł reprezentujący Sejm miał zbyt mało czasu, aby przygotować się do rozprawy, bo zbyt późno otrzymał setki nowych dokumentów.

Oto przebieg dzisiejszego dramatu:


O godzinie 11.00 sędziowie wkraczają na salę. Nikt nie spodziewa się, że po tym, jak wczorajsze ciosy Arkadiusza Mularczyka okazały się niecelne, dziś czeka nas kolejna sensacja. W pierwszym dniu rozprawy poseł PiS chciał wyłączenia ze składu kilku sędziów. Zarzucał im brak bezstronności, bo w przeszłoci krytykowali oni lustrację. Trybunał odrzucił jednak jego wnioski. Wszyscy są pewni, że dziś rozprawa toczyć się będzie bez przeszkód.


11.05 - Mularczyk z kamienną twarzą oświadcza, że dotarł do akt IPN, z których wynika, że dwaj sędziowie Trybunału - Marian Grzybowski i Adam Jamróz - zostali zarejestrowani przez SB jako kontakty operacyjne I departamentu. Według informacji IPN, Grzybowski był zarejestrowany przez wywiad MSW jako "Krakatau"; Jamróz - przez wywiad MSW z Katowic pod pseudonimem Ladro. O ich akta wczoraj wystąpił do IPN Marszałek Sejmu Ludwik Dorn. Mularczyk wnioskuje o odroczenie rozprawy.

11.07 - Sędziowie zarzdzają przerwę. Muszą naradzić się, co zrobić z tym fantem.

11.30 - Po przerwie rękawicę rzuconą przez Mularczyka podnosi reprezentujący SLD poseł Ryszard Kalisz. "Potwierdza się moja teza, że biuro lustracyjne IPN działa politycznie - skoro jest w stanie między 15.00 jednego dnia i 11.00 dnia następnego przekopać półtora miliona teczek. Kto spowodował, że tak szybko działali prokuratorzy IPN przez noc?" - pyta dramatycznie Kalisz. Dodaje, że swój wniosek Mularczyk złożył już po rozpoczęciu rozprawy, czyli za późno. Trybunał znów zarządza przerwę.

11.50 - W czasie przerwy rzecznik IPN Andrzej Arseniuk tłumaczy dziennikarzom, że w myśl nowej ustawy lustracyjnej do informacji o sędziach TK każdy ma dostęp.

12.20 - Trybunał znów zebrał się na sali. Prezes TK Jerzy Stępień wypytuje Mularczyka o szczegóły akt IPN. Poseł odpowiada, że teczka Grzybowskiego została zniszczona w 1990 roku, ale akta Jamroza zachowały się. Są w nich informacje o jego kontaktach z oficerem prowadzącym w bezpiece. Trybunał znów zarządza przerwę. Po niej prezes TK zdecyduje, czy odroczyć rozprawę. To ważne, bo 15 maja mija - w myśl zaskarżonej ustawy - termin składania oświadczeń lustracyjnych. Jeśli Trybunał odroczy rozprawę, nie zdąży zdecydować przed tym terminem, czy ustawa jest zgodna z konstytucją.

13.35 - Konferencja prasowa Ludwika Dorna w Sejmie. Zebrani tłumnie dziennikarze pytają marszałka, dlaczego wcześniej PiS nie wyciągnął teczek na Grzybowskiego i Jamroza. Przecież zdarzały się już wyroki Trybunału niekorzystne dla władzy. "Bo żadna z tamtych spraw nie dotyczyła lustracji" - odpowiedział Dorn. Tłumaczył, że wczeniej sędziowie nie byli osobiście zainteresowani rozstrzyganymi sprawami i - przeciwnie niż lustracja - one ich nie dotyczyły.

15.10 - Sędziowie wracają na salę. Prezes Trybunału Jerzy Stępień odczytuje oświadczenia Grzybowskiego i Jamroza. Pierwszy pisze, że nic nie wiedział o tym, że zarejestrowano go jako agenta. Twierdzi też, że nigdy nie słyszał pseudonimu "Krakatau". Oświadcza, że jest gotów poddać się autolustracji. W swym oświadczeniu do współpracy nie przyznaje się też Jamróz. "Nigdy, w żadnej formie nie współpracowałem z żadną służbą specjalną" - napisał. Dodał, że choć funkcjonariusze SB próbowali namówić go do współpracy - za każdym razem odmówił.

15.12 - Prezes Stępień postanawia jednak wyłączyć obu sędziów z rozprawy. Nie odracza jej jednak, jak wnioskował o to Mularczyk. Proces toczy się więc dalej w składzie 11 sędziów. Obaj wyłączeni sędziowie nie wyszli już po przerwie na salę.

18.50 - IPN oficjalnie udostępnia dziennikarzom wszystkie materiały dotyczące dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego, oskarżonych o współpracę z SB.

19.12 - Trybunał Konstytucyjny zarzuca posłowi Mularczykowi, że zataił ważn informacje o sędziach oskarżanych przez niego o współpracę z SB. Chodzi o fakt, że Adam Jamróz odmówił współpracy i został wyrejestrowany, a Mariana Grzybowskiego zarejestrowano po czerwcowych wyborach 1989 roku. "Czy wiedział Pan o tym, czy miał Pan świadomość, czy też pan po prostu skłamał zatajając te informacje?" - pytał prezes TK Jerzy Stępień.

Czym jest kontakt operacyjny

Kontakt operacyjny to jedna z kategorii osobowych źródeł informacji SB. Angażowano go do konkretnej jednorazowej operacji, pisał donosy, z reguły podpisywał zobowiązanie do współpracy, a za swoje usługi zwykle brał pieniądze. Miał też pseudonim albo podpisywał się inicjałami. Ale - jak twierdzi Ryszard Kalisz - kontaktem operacyjnym można było zostać, nic o tym nie wiedząc.

Sędziowie byli już lustrowani - tyle że na podstawie starej ustawy. Tamte przepisy mówiły, że jeśli Rzecznik Interesu Publicznego ma wątpliwości co do prawdziwości oświadczenia lustracyjnego, to wnosi sprawę do sądu lustracyjnego. Ten decydował, czy uznać taką osobę za kłamcę lustracyjnego. Warunek był jeden - mocne dowody. W takiej sytuacji nie wystarczało tylko zarejestrowanie jako kontakt operacyjny. Potrzebne były podpisy, donosy, raporty ze spotkań.

Nowe prawo także kazało sędziom złożyć oświadczenia - zrobili to 29 marca. Jamróz i Grzybowski nie przyznali się w tych oświadczeniach do współpracy.