"To jakiś bełkot, a nie argumenty za tym, dlaczego mamy nie lecieć do Afganistanu. Marszałek twierdzi, że właściwie nie wiadomo, w jakim celu mielibyśmy tam jechać, i że wyjazd jest źle przygotowany. A to absolutnie nieprawda. Po raz pierwszy w historii zdarzyło się, żeby marszałek zablokował tego rodzaju wyjazd" - mówi dziennikowi.pl Janusz Zemke, przewodniczący komisji ds. specsłużb.

Reklama

Jeszcze bardziej zdenerwowany jest poseł Paweł Graś z PO. "To skandal, który uniemożliwia posłom wykonywanie ich zadań. Pytam: panowie, co wy chcecie ukryć w tym Afganistanie, że nie pozwalacie zobaczyć nam na miejscu, jak wygląda sytuacja naszych żołnierzy? Może jest o wiele gorsza, niż przedstawiacie ją w cukierkowatych komunikatach z tamtego rejonu?" - pyta Graś.

Marszałek Dorn na razie nie komentuje swojej decyzji, bo jest na zamkniętym posiedzeniu.

Do Afganistanu - do baz, w których stacjonują nasi żołnierze w Mazer-e-Sharif, Bagram, Kabulu i Kandaharze - miało dotrzeć sześciu posłów, reprezentujących wszystkie partie polityczne. Sześć osób to akurat tyle, ile mieści się w amerykańskim śmigłowcu Black Hawk. A właśnie nim mieli latać posłowie w Afganistanie.

Zdziwiony tym, że posłowie nie polecą, jest rzecznik ministra obrony narodowej, Jarosław Rybak. O wszystkim dowiedział się od dziennika.pl. Cały wyjazd został zapięty przez MON na ostatni guzik. Przelot samolotami Capsa, pobyt w bazach i transport w Afganistanie. Posłowie byli już nawet zaszczepieni. Na miejscu chcieli m.in. sprawdzić, ile sprzętu zginęło w drodze z Polski do Afganistanu i w jakich warunkach żyją żołnierze.

Reklama

W tej chwili w Afganistanie jest około 1100 polskich żołnierzy. Jutro mają osiągnąć gotowość bojową. Ten termin jest jednak regularnie przesuwany. Najczęściej z powodu braku odpowiedniego sprzętu czy wyposażenia, które nie dochodzi na czas albo jest złej jakości.