Najwięcej wątpliwości wśród państw UE wywołuje Karta Praw Podstawowych. Wynegocjowany siedem lat temu przez przywódców ówczesnej "15" dokument stanie się obowiązującym prawem.



W Karcie zagwarantowano mieszkańcom Unii m.in. prawo do strajku, równość między kobietami i mężczyznami, w tym co do płac, powszechną opiekę zdrowotną, dostęp do mieszkań socjalnych dla najbiedniejszych. To dla Polski warunki trudne do spełnienia, bo poza Rumunią i Bułgarią nie ma w Unii biedniejszego kraju.



W Karcie jest jednak wiele innych pułapek. Daleko idące skutki mogą mieć np. zapisy zakazujące dyskryminacji na tle orientacji seksualnej oraz te, które zapewniają całkowitą wolność dla działalności artystycznej i badań naukowych. Dokument przyznaje prawo do "sprawnej administracji" i dostępu zainteresowanego do informacji zgromadzonych w jego sprawie przez urzędników.



"To może doprowadzić do zasadniczego ograniczenia suwerenności narodowej" - mówi DZIENNIKOWI Catherina Sorensen, ekspertka Duńskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych DIIS.



Państwo członkowskie niestosujące się do postanowień Karty, może zostać ukarane przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) przez np. nałożenie bardzo wysokich kar za każdy dzień niestosowania prawa europejskiego.

"Konsekwencje mogą być poważne, bo nikt nie wie, jaka będzie interpretacja zwykle ogólnikowych przepisów przez unijnych sędziów" - mówi Catherina Sorensen. Dlatego we wszystkich stolicach Unii od dawna pracują sztaby prawników badające, pod czym mają podpisać się ich przywódcy. Wyjątkiem jest Polska.



Podczas czerwcowego szczytu w Brukseli, poza Polską, także Wielka Brytania i Irlandia zastrzegły sobie prawo do niestosowania zapisów Karty. Dublin jednak już zrezygnował z takiej możliwości, zaś Londyn sprecyzował, że chodzi o niestosowanie wygórowanych norm socjalnych.



Bronisław Komorowski, wicemarszałek z PO, zapowiada, że jego partia w najbliższych dniach oficjalnie wystąpi do rządu o zaprezentowanie jasnego stanowiska. Potrzebę pilnych działań podkreśla również Paweł Zalewski, szef sejmowej komisji spraw zagranicznych. Jednak jego zdaniem Polska powinna skupić się na walce o skuteczny kompromis z Joaniny.



"Powinniśmy wszystkimi drogami przypominać polski postulat równoważenia ustaleń większych krajów przez mniejsze - czyli dwuletniego kompromisu z Joaniny" - mówi DZIENNIKOWI Paweł Zalewski, w zeszłym tygodniu zawieszony w prawach członka przez PiS. Jego zdaniem Polska jeszcze przed przedstawieniem swoich oczekiwań, w trakcie konferencji, powinna prowadzić rozmowy ze wszystkimi partnerami z państw członkowskich. Problem w tym, że na razie największe osobistości polskiej dyplomacji są na urlopie.



"Minister Fotyga z urlopu wraca w dniu rozpoczęcia rokowań (23 lipca) i wtedy zdecyduje, czy będziemy mieli jakieś obiekcje wobec Karty" - tłumaczy rzecznik MSZ Robert Szaniawski. Na razie działa jedynie zespół roboczy, ale czym dokładnie się zajmuje rzecznik nie potrafił wyjaśnić. Jego zdaniem decyzja zostanie podjęta w „ścisłej koordynacji” z premierem i prezydentem.



Podsekretarz stanu zajmujący się polityką zagraniczną odszedł parę miesięcy temu z Kancelarii Prezydenta. Jego obowiązki przejęła szefowa kancelarii Elżbieta Jakubiak, ale i ona wkrótce zmieni stanowisko na ministra sportu. Na wakacjach jest również doradca prezydenta ds. europejskich Marek Cichocki. Wczoraj nie potrafił powiedzieć, jakie będzie stanowisko Polski w sprawie Karty.





































Reklama