Tylko dwa dni zostały rządowi, by zakończyć pracę nad projektem ustawy ułatwiającej organizację Euro w Polsce. Jeśli do 7 września ustawy nie przyjmie Sejm, może spełnić się najczarniejszy scenariusz. Kibice już obstawiają zakłady bukmacherskie na wypadek odebrania nam Euro. "Jeżeli mistrzostwa nie odbędą się w Polsce, za każdą postawioną złotówkę wypłacimy trzy złote" - mówi DZIENNIKOWI Wojciech Sodzawiczny, główny bukmacher firmy Profesjonał.

Reklama

Prace nad specjalną ustawą Euro 2012 nabrały ostatnio przyspieszenia. Projekt trafił przed weekendem na biurka kilkudziesięciu instytucji, od Kancelarii Premiera poczynając poprzez sekretarza Komitetu Integracji Europejskiej i Urząd Zamówień Publicznych, a na miastach organizatorach kończąc. Urzędnicy mieli zapoznawać się z nim w domach, poświęcając na to wolne dni.

Pośpiech jest niezbędny, bo minister sportu chce, żeby Sejm przyjął ustawę Euro 2012 najpóźniej 7 września. "Trudno powiedzieć, ile to będzie kwitło w uzgodnieniach międzyresortowych. Ale jak już trafi do Sejmu, uporamy się z tym jak najszybciej" - obiecuje Tadeusz Jarmuziewicz (PO), wiceprzewodniczący komisji infrastruktury. Jednak Janusz Wójcik (Samoobrona), szef komisji kultury fizycznej i sportu, nie jest już takim optymistą: "Trudno przewidzieć, co będzie się działo w Sejmie 7 września. Jeśli będzie samorozwiązanie, to kolejne pół roku stracone" - mówi. A to oznacza krach całego projektu.

Ustawa o Euro 2012 zawiera bowiem przede wszystkim zapis o powołaniu tzw. spółek celowych. Czyli takich, które dostaną olbrzymie kompetencje i zajmą się tylko i wyłącznie sprawami Euro, a wraz z zakończeniem mistrzostw zostaną rozwiązane. "Spółki będą po prostu pilnować, aby zobowiązania dotyczące Euro 2012, jakie przyjęły na siebie kolejne rządy wobec UEFA, zostały wykonane" - tłumaczy Michał Borowski z Ministerstwa Sportu. Jeżeli takie spółki nie powstaną, zagrożona może być np. budowa Stadionu Narodowego w Warszawie, bowiem to właśnie taka spółka może zawierać na uproszczonych zasadach bez zbędnych procedur (np. wywłaszczeniowych) umowy z wykonawcami umożliwiającymi im pracę natychmiast po wskazaniu lokalizacji stadionu.

Reklama

Spółka zadecyduje też o rozdziale rządowych pieniędzy dla poszczególnych miast. Czyli to od niej zależeć ma, ile pieniędzy dostanie Wrocław, a ile przypadnie Poznaniowi. Ustawa nie ogranicza się tylko do stadionów. Jeżeli zdaniem UEFA zagrożeniem dla Euro będzie np. brak drogi czy hotelu, spółka będzie mogła się tym wtedy zająć.

Opóźnienie przyjęcia ustawy może oznaczać spełnienie najczarniejszego scenariusza - a więc odebrania nam finału mistrzostw. "Nie będę ukrywał: ryzyko niepowodzenia jest duże" - przyznaje Borowski. W najgorszej sytuacji jest Warszawa. Choć tu najwcześniej został ogłoszony przetarg na projekt stadionu, to ze względu na braki proceduralne resort sportu konkurs unieważnił.

Jeśli ustawa nie zostanie uchwalona, to zamówienie projektu Stadionu Narodowego bez pomocy spółki i bez uproszczonych procedur może opóźnić się nawet o pół roku. A na to zwyczajnie nie można sobie pozwolić.

Reklama

"Prace w stolicy powinny się zacząć jeszcze w przyszłym roku. W przeciwnym razie dotrzymanie terminu będzie trudne. Czasu jest mało, więc scenariusz powinien być taki, że najdalej za osiem miesięcy musi być gotowy projekt, a potem natychmiast musi wystartować budowa" - ocenia Benedykt Sobański, inżynier z firmy Skanska, szef budowy stadionu Korony Kielce. Już teraz wiadomo, że stadion w Warszawie nie stanie do 2010 roku, jak chce UEFA. Elżbieta Jakubiak zapowiedziała, że umowa z federacją będzie renegocjowana tak, aby termin został przesunięty o rok. Prezydent Kielc Wojciech Lubawski ze smutkiem przygląda się całemu zamieszaniu: "Tu ważne są również drobiazgi. Z własnego doświadczenia wiem, że aby piłkarze nie wybiegli na klepisko, trzeba posiać trawę przynajmniej rok wcześniej" - mówi.

Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent Warszawy, stara się nie tracić rezonu: "Czekamy na ustawę, ale jednocześnie robimy swoje, tak jakby miało jej nie być" - zapewnia. "Ale rozwiązania ułatwiające i przyspieszające sprawę przetargów na pewno uprościłyby nam pracę" - dodaje.


Jakubiak: Ustawa musi być 7 września

KATARZYNA ŚWIERCZYŃSKA: Posłowie wątpią, czy zdążą do 7 września przyjąć specustawę dotyczącą Euro 2012. Co to oznacza?
ELŻBIETA JAKUBIAK*: Mam nadzieję, że zdecydują się poprzeć zorganizowanie Euro w 2012 i to jednak w Polsce. Dla projektu Euro każde 3 tygodnie opóźnienia są zabójcze. Jeżeli ustawy nie uda się przyjąć podczas tej kadencji Sejmu, to proponuję, aby minister sportu następnej kadencji już szykował się na ciężką rozmowę z UEFA. Po następnych wyborach projekt nabierze 5 – 6 miesięcy opóźnienia. Nie możemy być bezczynni. Jedyną rzeczą, której projekt Euro nie ma, to czas.

Czy specustawa załatwia wszystkie problemy proceduralne związane z organizacją finału mistrzostw świata w piłce nożnej?
Specustawa jest istotnym, lecz nie jedynym narzędziem, którego potrzebuję. Konieczne są uproszczone procedury, które pomogą usprawnić modernizację infrastruktury i budowę stadionów. Proszę pamiętać, że umowa o organizacji Euro podpisana jest między UEFA a PZPN. Rząd polski gwarantuje jej wykonanie.

Jaki jest plan awaryjny na wypadek nieuchwalenia specustawy do 7 września?
Mam plan B. Proszę mnie jednak o niego zapytać dopiero 7 września po południu.
Elżbieta Jakubiak, minister sportu i turystyki