Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski uważa, że PiS raczej nie wygra wyborów parlamentarnych. - Ale gdyby tak było, pierwszą wiosną, jaka nadejdzie chwycę bociana za nogi i uciekam do Niemiec - twierdzi Żelichowski w rozmowie z "Polską The Times".

Reklama

Zaraz jednak dodaje, że jego wypowiedź jest "żartem". Ale wspomnień z kontraktów z PiS-em nie ma najlepszych. "Przeżyłem już rozmowy z PiS, próbowaliśmy przecież stworzyć koalicję. I najważniejszy dylemat był taki, że my chcieliśmy silnego państwa, silnych organizacji pozarządowych, samorządów, gospodarki, a PiS chciał silnej prokuratury, CBA, CBŚ" - podkreśla Żelichowski.

Poseł PSL w wywiadzie wypowiada się też na temat Adama Małysza. Pytany o to, czy PSL zaproponuje miejsce na listach skoczkowi, odpowiada: "Sprawiłoby mi ogromną satysfakcję, gdyby Adam Małysz był w moim klubie. Chodziłbym dumny jak paw. Ale szanując Małysza, szanując jego wielkość, jako sportowca i człowieka, który na przełomie dziejów, kiedy mieliśmy kompleksy, jak wejść do Unii, przeskoczył nas wszystkich, myślę, że wybierze inną drogę jak polityka - podkreśla. - Wolałbym, żeby został poza polityką, bo zasługuje na szacunek - dodaje szef klubu ludowców.