Amerykański Sekretarz Stanu przyleci do Warszawy prosto ze stolicy Arabii Saudyjskiej Rijadu. Polska jest jedynym miejscem w Europie, które odwiedzi w czasie obecnej wizyty, skupiającej się głównie na krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.
Oficjalny program pobytu szefa amerykańskiej dyplomacji w Polsce rozpocznie się jutro rano od złożenia kwiatów na grobie Tadeusza Mazowieckiego w Laskach. John Kerry spotka się później z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim i premierem Donaldem Tuskiem oraz z młodymi naukowcami i przedstawicielami biznesu. We wtorek po południu poleci do bazy wojskowej w Łasku i odwiedzi stacjonujących tam amerykańskich żołnierzy.
Z polskimi politykami John Kerry ma rozmawiać między innymi o kwestiach bezpieczeństwa, o współpracy wojskowej i gospodarczej oraz o sytuacji międzynarodowej. Można się spodziewać, że polskie władze zapytają go o głośną w ostatnich dniach sprawę podsłuchiwania światowych przywódców przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa.
Z Polski John Kerry ma odlecieć do Izraela.
Komentarze (10)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeGdy premierem został Tadeusz Mazowiecki, przedstawiłem mu - jako przewodniczący Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich - kilkanaście postulatów dotyczących przyszłości mediów w nowej rzeczywistości. Zaproponowałem wtedy powołanie rady prasowej, czegoś w rodzaju Rady Etyki Mediów, ale nie jako organu kontrolnego. Mazowieckiemu pomysł się spodobał. Umówiliśmy się na następne spotkanie w tej sprawie.
Ale następnym razem przyjął mnie już w otoczeniu dwóch swoich doradców. Jednym z nich był Waldemar Kuczyński. To właśnie on naciskał na Mazowieckiego, by odrzucił ten pomysł, bo media "wymkną mu się z rąk". A mnie i wielu innym działaczom właśnie o to chodziło, by media nie były kontrolowane przez polityków.
Wtedy właśnie zacząłem podejrzewać, że Mazowiecki otoczony jest przez ludzi, którym wcale nie zależy na prawdziwej demokracji i wolności w Polsce, ale na łagodnym przejęciu władzy, dzięki czemu cała nomenklatura zostałaby jakoś "ulokowana" w nowej rzeczywistości. Tak właśnie się stało. Nam zaś chodziło o to, by m.in. poprzez taką radę prasową blokować działalność m.in. dziennikarzy ubeków.
Dziwiłem się, że tak bardzo Wałęsa i jego ludzie bratali się z Kiszczakiem i innymi "towarzyszami", że pili razem wódkę itd.
Po pierwszych numerach "Gazety Wyborczej", bo taką nazwę otrzymała, do których ja również pisywałem, wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Ale później nastąpiła dziwna przemiana "GW" nie tylko w medium lewicowe, ale także przeciwne lustracji. Zaczęła pisać jakby "na odwrót".
A przecież w pierwszych założeniach ideowych "S" była zasada desowietyzacji kraju. Chodziło o pozbycie się wszelkich naleciałości, które narzucał nam "wielki sąsiad", i całego tego PRL-owskiego sposobu zarządzania. Te niepokojące zmiany zaczęły się od mianowania trzech osób, które miały nadzorować finanse "GW", czyli Zbigniewa Bujaka, Aleksandra Paszyńskiego i Andrzeja Wajdy.
Zaczęło mnie to coraz bardziej niepokoić, tym bardziej że w ustaleniach z obrad Okrągłego Stołu było jasno napisane, że ta gazeta miała służyć wszystkim partiom opozycyjnym, do respektowania tej zasady było zobowiązane jej kierownictwo, zwłaszcza redaktor naczelny Adam Michnik.
Skąd się nabrało tych, którzy służą dziś kłamstwu? Przecież, gdy oni mówią, to brzmi tak, jakby cytowali dziennikarzy z "Trybuny Ludu". To prawie te same zdania, te same sformułowania, to się czuje... I tak samo służą kłamstwu. A kłamstwo niszczy człowieka, rozbija rodziny, zatruwa życie społeczne.