Ludwik Dorn, niezależny kandydat na posła, w wyborach startujący z list Platformy Obywatelskiej, stwierdził, że Viktor Orban jako jedyny postępuje wedle traktatowych, prawnych i politycznych reguł spajających Unię Europejską. - On nie mówi: Nikogo nie wpuścimy. Tylko jest Schengen, jest system dubliński, jest prawo Unii Europejskiej, musimy zarejestrować, pobrać odciski palców, dokonać wstępnej selekcji - wyliczał w TVN24 były wicepremier. I dodał, że w sprawie kryzysu imigranckiego rację mają nie politycy niemieccy, a właśnie węgierski premier.
Dorn pochwalił również rząd Ewy Kopacz, który nie ujawnia, ilu dokładnie imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej Polska mogłaby przyjąć. - Dopóki toczą się negocjacje, to można przywódcom opozycji powiedzieć, o co nam chodzi, w zaciszu gabinetów - przekonywał.
Orban buduje nowy płot
Tymczasem węgierski premier ogłosił w radiu publicznym, że rozpoczęła się budowa płotu na granicy Węgier z Chorwacją. W założeniu ogrodzenie ma zapobiec niekontrolowanemu napływowi uchodźców do tego kraju. Granica węgiersko-chorwacka ma niemal 350 kilometrów długości, przebiega rzeką Drawą i jej dopływem - Murą. Najbardziej "zagrożony" napływem uchodźców odcinek ma 41 kilometrów, gdzie nie ma rzeki, i to właśnie tam budowany jest płot. Pracuje przy tym 600 żołnierzy, kolejnych 500 dojedzie tam dzisiaj, a następnych 700 - w weekend.
Przez kilka miesięcy wznoszono ogrodzenie na granicy węgiersko-serbskiej, ukończono je kilka dni temu. Skutecznie powstrzymało ono potok uchodźców przekraczających tę granicę. Doszło nawet do starć imigrantów z węgierską policją - uchodźcy domagali się ponownego otwarcia granicy, bo wiodła tędy najkrótsza droga do Niemiec i Austrii. Decyzja o budowie ogrodzenia ściągnęła na Viktora Orbana falę krytyki.
Wiadomo też, że rozpoczęto budowę podobnego płotu na granicy węgiersko-rumuńskiej.