Mariusz Błaszczak dodał, że Sejm zbierze się zaraz po Święcie Niepodległości, a nowy rząd tworzony jest bardzo szybko w porównaniu ze standardami III Rzeczypospolitej. Przypomniał, że najkrótszy czas - licząc od wyborów do powstania rządu - wynosił dotąd 27 dni, a najdłuższy 56 dni.
Szef klubu PiS za bardzo ważny symbol uznał decyzję prezydenta o tym, że marszałkiem-seniorem będzie Kornel Morawiecki. Podkreślił, że jest to przedstawiciel opozycji, człowiek niewątpliwe wybitny i legenda polskiej opozycji niepodległościowej.
Według Mariusza Błaszczaka zwołanie pierwszego posiedzenia Sejmu na ten sam dzień, w którym odbywa się szczyt Unii Europejskiej w sprawie uchodźców na Malcie, nie stanowi problemu, choć na tym szczycie Polskę musi reprezentować premier albo prezydent. - To decyzja ustępującej pani premier, wszystko można pogodzić, jeżeli tylko jest wola, były też przypadki składania dymisji na piśmie - powiedział szef klubu PiS i dodał, że będzie to "taki test," jak będą się zachowywać ci, którzy odchodzą.
Zgodnie z konstytucją premier składa dymisję na pierwszym posiedzeniu nowo wybranego Sejmu, a prezydent przyjmując ją, powierza ustępującej Radzie Ministrów dalsze sprawowanie obowiązków do czasu powołania nowego rządu.
Błaszczak poinformował, że polityczne decyzje w sprawie składu nowego gabinetu zapadną na przełomie tego i początku przyszłego tygodnia. Dodał, że konsultacje trwają, terminy konstytucyjne są dotrzymane i nie dzieje się nic nadzwyczajnego. - Jesteśmy przygotowani, jest drużyna Prawa i Sprawiedliwości, jest program, są projekty ustaw, wszystko jest gotowe - podkreślił poseł Błaszczak, który według nieoficjalnych informacji ma zostać ministrem spraw wewnętrznych i administracji.
Komitet Polityczny PiS miał się zebrać jutro w południe, ale termin został przełożony, prawdopodobnie na początek przyszłego tygodnia.
Komentarze (18)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeArtykuł o Brudzińskim Dodaj do ulubionych
"Od objęcia premierostwa przez J. Kaczyńskiego Joachim Brudziński to sekretarz
generalny i przewodniczący zarządu głównego PiS, a od jesieni ubiegłego roku
prawa ręka Jarosława Kaczyńskiego. Teraz władza w PiS rozkłada się tak:
Jarosław Kaczyński ma rząd, Kuchciński odpowiedzialny jest za klub
parlamentarny, a Brudziński za partię. W kuluarach sejmowych szeptano, że
Brudziński spodobał się prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu bardziej niż
Marcinkiewicz, dlatego że nie ma parcia na medialny rozgłos. Być może wiemy,
dlaczego nie chciał medialnego szumu wokół siebie. Prawdopodobnie bał się, że
ktoś rozpozna w nim dawnego łobuza z Zespołu Szkół Rybołówstwa Morskiego w
Świnoujściu. Brudzińskiego koledzy nazywali Jojo.
– Jojo wyleciał ze szkoły za rozbój i kradzież, której dokonał na torach przed
budynkiem szkoły – mówi w rozmowie z nami ówczesny wicedyrektor szkoły i
przewodniczący szkolnego zespołu wychowawczego Czesław Hinc. – Matka
poszkodowanego chłopca powiadomiła mnie, że Jojo okradł jej syna, który
zamiast do internatu wrócił z płaczem do rodzinnego domu.
W tym samym dniu Joachim przyznał się do winy i został skreślony z listy
uczniów i wypisany z internatu. Hinc żałuje, że po roku dał Brudzińskiemu
jeszcze raz szansę i przyjął go z powrotem. Mówi, że po tym, jak Brudziński
wrócił do szkoły, wielu uczniów zgłaszało pretensje, że taki łobuz został
zrehabilitowany przez dyrekcję. Twierdzili, że kradzież na torach to nie
jedyne przestępstwo, jakiego dopuścił się Jojo. Niektórzy uczniowie donosili
na przykład, że przed wpadką jeździł specjalnie kilkadziesiąt kilometrów
pociągiem, aż do Wolina, aby na tej trasie okradać młodszych mieszkańców
internatu. Wicedyrektor szkoły nie przeprowadził dochodzenia w tej sprawie,
ponieważ Brudziński już raz poniósł karę.
Adam Zadworny, Szczecin 09.02.2012 r
Szczeciński sąd rejonowy, który zajmuje się aferą korupcyjną w ZUS, poprosił o przeniesienie sprawy do wyższej instancji ze względu na jej "polityczny" charakter. Jeden z wątków dotyczy szefa Klubu Parlamentarnego PiS Mariusza Błaszczaka
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Od pięciu tygodni w Sądzie Rejonowym Szczecin-Centrum leży akt oskarżenia przeciwko byłemu prezesowi ZUS Sylwestrowi R., dyrektorowi ZUS w Szczecinie Tadeuszowi D. oraz siedmiu innym osobom. W latach 2007-09 mieli przyjmować łapówki, prezenty i usług "za życzliwość".
Lista ich przewinień jest - według prokuratorów - długa. Przykłady: prezes Sylwester R. sprowadził z USA jeepa; akcyzę (10 tys. zł) miała zapłacić za niego firma zaopatrująca ZUS w regały. Na telewizor i zegarek prezesa zrzucili się podwładni, by zyskać jego sympatię - twierdzą śledczy.
Prowadząca sprawę sędzia Joanna Kasicka 24 stycznia wniosła o przeniesienie jej do sądu okręgowego. Tłumaczy: "Jeden z zarzutów dotyczy odprowadzenia wody na nieruchomości należącej do Mariusza Błaszczaka, ówczesnego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, który będzie musiał być przesłuchany z uprzedzeniem o treści art. 183, p. 1 kpk". Artykuł ten mówi, że "świadek może uchylić się od odpowiedzi na pytanie, jeżeli udzielenie odpowiedzi mogłoby narazić jego lub osobę dla niego najbliższą na odpowiedzialność za przestępstwo".
Prace na działce posła Błaszczaka wykonała w 2007 r. firma E. z Myśliborza. Wyceniła je na 30 tys. zł.
Firma E. od lat świadczyła usługi na rzecz ZUS. Jej podwykonawcą z kolei bywała firma Meritum Technologie Informatyczne (MTI) ze Szczecina. Właściciel tej drugiej twierdzi, że pewnego dnia usłyszał od przedstawicieli firmy E., że w imię dobrej współpracy z ZUS musi zrezygnować z należnych mu 30 tys. zł.
Właściciel MTI poszedł z tą sprawą do dyrektora szczecińskiego ZUS - oskarżonego Tadeusza D. Twierdzi, że od niego także usłyszał żądanie zrezygnowania ze swojej zapłaty. Wtedy zawiadomił o wszystkim znajomego senatora Jana Olecha (PO). Ten powiadomił ABW. To był początek śledztwa w sprawie korupcji w ZUS.
Rozmowa dyrektora ZUS z biznesmenem, który zawiadomił ABW o owych 30 tys. zł, była nagrywana. Śledczy znaleźli też łącznik między ZUS a posłem Błaszczakiem - krewny ówczesnego prezesa Sylwestra R. pracował w biurze poselskim Błaszczaka.
Błaszczak był już raz przesłuchiwany w charakterze świadka.
O tym, że nazwisko zaufanego człowieka Jarosława Kaczyńskiego pada w śledztwie ZUS w połowie stycznia napisał ''Głos Szczeciński''.
Oskarżeni nie chcą rozmawiać o sprawie. Broniący Tadeusza D. adwokat Andrzej Preiss pytany o usługę u posła Błaszczaka mówi tylko: - Nie potwierdzam i nie zaprzeczam.
Firma E. ma już nowego szefa, a poseł Błaszczak był wczoraj dla "Gazety" niedostępny. Nie odpowiedział też na pytanie wysłane mailem.
A dlatego, ze mamy takich ludzie jakich mamy.
Przykład:
Ojciec Cimoszewicza niszczył żołnierzy AK, zamykał żołnierzy Andersa i zwalczał z innych organizacji niepodległościowych. Syn był w sejmie i senacie a teraz jego wnuk dostał sie z list PO do sejmu.
PO i tym podobne przedkładają kasę nad wartości narodowe.
Przejąć media i pokazać dowody kogo Lemingi popierają - żadnej kreski!!!
On już jest głęboko w d.pie kaczego świra