Protestujący od 16 grudnia w Sejmie posłowie opozycji przedstawili w ostatnią sobotę "dekalog wolności". W dekalogu są wolności: słowa, mediów i internetu, zgromadzeń, sumienia, organizacji obywatelskich, samorządów, kultury, nauki, gospodarcze i parlamentu.

Reklama

Nawiązując do hasła mówiącego o wolności mediów, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska przypomniała na konferencji prasowej, że w środę mijają prawie dwa tygodnie kiedy dziennikarze nie mogą pracować w Sejmie na zasadach wypracowanych już wiele lat temu. - Marszałek (Senatu) Stanisław Karczewski obiecał po tym słynnym spotkaniu, że dziennikarze do 6 stycznia będą w Sejmie na starych zasadach, ale nie są na starych zasadach - podkreśliła, dodając, że obecnie praca mediów została ograniczona na Wiejskiej.

Jej zdaniem, jednym z dowodów na to jest decyzja o niewydawaniu jednorazowych przepustek dziennikarskich do Sejmu (obecnie prawo wejścia na teren parlamentu mają jedynie przedstawiciele mediów, którzy dysponują stałymi lub okresowymi przepustkami wydanymi przez Kancelarię Sejmu - PAP).

Dziennikarze są potrzebni dlatego, żeby nasze wolności, jako obywateli były tutaj chronione i przestrzegane. Potrzebni są po to w Sejmie, żeby obywatele mogli wiedzieć jak pracujemy, co robimy i w jaki sposób tworzymy prawo. Dlatego będziemy o tych wolnościach mówili, przypominali i apelowali, żeby dziennikarze wrócili do Sejmu - powiedziała Kidawa-Błońska.

Rzecznik PO Jan Grabiec podkreślił, że to właśnie od zapowiedzi zmian w zasadach pracy mediów w parlamencie rozpoczął się obecny kryzys polityczny. "Konstytucja RP wprost reguluje tę kwestię w art. 61 mówiąc o tym, że jawność pracy organów publicznych oznacza możliwość rejestracji obrazu i dźwięku posiedzeń organów państwa, organów kolegialnych, w tym Sejmu. Ten artykuł konstytucji wprost był łamany przez te nowe zasady wprowadzany przez marszałka Sejmu" - powiedział rzecznik Platformy.

Ocenił przy tym, że państwo, w którym obywatele nie mają rzetelnej i niezależnej od polityków informacji o tym co się dzieje we władzach wybieranych przez nich organów, nie jest już państwem demokratycznym. - Jeśli obywatele nie mają wyboru źródła informacji, to nie ma już dostępu do wiedzy o tym co robią politycy, to już nie ma jawności pracy polityków, organów państwa, nie ma już demokracji - mówił Grabiec.

Reklama

Zagrożeniem rzecznik PO nazwał też uchwaloną na początku tego roku nowelizację m.in. ustawy o policji. - (Na razie) nie słyszymy o jakiś represjach, inwigilacji internetu, ale musimy mieć w pamięci, że ta ustawa umożliwia organom państwa, służbom specjalnym również, stałe monitorowanie internetu, zbieranie informacji (...) na temat każdego indywidualnego użytkownika internetu - powiedział rzecznik PO.

Jego zdaniem, przykład do czego tego typu rozwiązania prawne mogą służyć, mamy choćby w Turcji. - Tam właśnie pod pretekstem puczu inwigilowani są internauci i tam 1600 internautów w ciągu ostatnich miesięcy zostało aresztowanych w związku z tym, że rozpowszechniali w internecie treści godzące w rząd Turcji. To były memy internetowe, prześmiewcze hasła, które - jak uznano - naruszają porządek konstytucyjne tego państwa - powiedział polityk PO.

Według dotychczasowych planów zmian w zasadach pracy mediów w parlamencie, w budynku F, poza głównym gmachem Sejmu, miało powstać Centrum Medialne, które miałoby być kluczowym miejscem współpracy polityków z mediami. Według dotychczasowych zasad dziennikarze pracowali w budynku gmachu głównego, w którym odbywają się posiedzenia Sejmu.

Ponadto miała powstać grupa stałych korespondentów parlamentarnych - każda redakcja miałaby możliwość wyznaczenia dwóch takich osób, pracujących na zmiany. Stali korespondenci parlamentarni otrzymać mieliby specjalne przepustki obowiązujące do końca kadencji, gwarantujące nieograniczony dostęp do Centrum Medialnego oraz głównego gmachu Sejmu i Senatu. Korespondenci parlamentarni, po wcześniejszym zgłoszeniu, mieliby mieć wstęp na galerię sejmową w czasie posiedzeń Sejmu, ale bez możliwości rejestrowania dźwięku i obrazu.

Dziennikarze (redakcje) mieli mieć nieograniczony dostęp do Centrum Medialnego. Obowiązywać miały przepustki kadencyjne, roczne i jednorazowe. Jednocześnie ważne wydarzenia w parlamencie (m.in. posiedzenia Zgromadzenia Narodowego, wystawy, konferencje merytoryczne etc.) miałyby być kwalifikowane do zwiększonej obsługi medialnej.

Plany te wywołały protest dziennikarzy i polityków opozycji, który doprowadził podczas głosowań 16 grudnia do wielogodzinnej blokady mównicy sejmowej. W tej sytuacji marszałek Sejmu Marek Kuchciński postanowił przenieść obrady do Sali Kolumnowej. Uchwalona została wówczas m.in. przyszłoroczna ustawa budżetowa. Zdaniem posłów opozycji, która pozostaje na sali obrad od 16 grudnia, głosowania były nielegalne. Domaga się ich powtórzenia.

18 i 19 grudnia marszałek Senatu Stanisław Karczewski dwukrotnie spotkał się z przedstawicielami mediów. Po spotkaniu 19 grudnia zapowiedział, że do 6 stycznia redakcjom zostaną zaprezentowane nowe propozycje dotyczące zasad pracy dziennikarzy w parlamencie.