Obóz PiS szykuje się do maratonu wyborczego, który potrwa trzy lata. Wygasza spory z samorządowcami. Spowalnia tempo zmian w wymiarze sprawiedliwości. Chowa Antoniego Macierewicza. I planuje kongres programowy. Równocześnie – korzystając z tematów referendum konstytucyjnego i zmian w samorządach jako trampoliny – do emancypacji szykuje się Pałac Prezydencki. – Kończymy etap na ostro, który cechował pierwszą część kadencji. Wchodzimy w drugi: łagodniejszy – mówi nam polityk prawicy. – Większy nacisk położymy na subtelną zmianę – dodaje kolejny z rozmówców. Zwrot nie dokona się nagle. Będzie rozłożony na miesiące. Nie oznacza on również, że PiS wycofa się ze swoich głównych założeń programowych.

Krok pierwszy: kongres partyjny

Zaplanowany jest na 1 lipca na Stadionie Narodowym. Ma być pokazem siły i sprawności obozu rządzącego. Do Warszawy przyjadą działacze PiS z całego kraju. Najważniejsze przemówienie wygłosi Jarosław Kaczyński. Ma zarysować plan do końca kadencji i wyznaczyć cele dla obozu władzy. Kongres pokaże również mobilizację ugrupowań koalicyjnych Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry (mają przemawiać po Kaczyńskim). – Jesteśmy wielkim okrętem. Nie da się przestawić kursu o 90 stopni z dnia na dzień, ale to się już dzieje. Celem jest, by jesienią statek płynął w innym kierunku – mówi nam polityk obozu PiS. Ugrupowanie zamierza nawiązać do 100-lecia odzyskania niepodległości (rocznica przypada w przyszłym roku). – Chcemy, by obchody upłynęły w przyjaznej atmosferze. Na pewno będzie oferta dla opozycji, by obchody uczcić bez sporów – dodaje. Koncyliacyjny ton adresowany jest do wyborców z centrum, którzy mogli zniechęcić się do PiS podczas pierwszego, rewolucyjnego etapu „dobrej zmiany”.

Jak wynika z naszych informacji, za przygotowanie korekt programowych odpowiedzialni są: Joachim Brudziński, Mariusz Błaszczak oraz Mateusz Morawiecki. Co ciekawe, w tym gronie nie znalazła się premier Beata Szydło.

Reklama

Krok drugi: rekonstrukcja

Konsekwencją kongresu będą zmiany personalne w rządzie. Politycy PiS podkreślają, że nikt – nawet premier – nie może czuć się bezpiecznie. Odsunięcie Szydło jest jednak mało prawdopodobne. – Wymiana następuje, gdy premier zużywa się programowo, personalnie lub sondażowo. Dziś tego nie widać – zauważa jeden z naszych rozmówców. Pewne są zmiany na posadach ministerialnych. W tym kontekście mówi się o wymianie ministrów i łączeniu kolejnych resortów. Dziennik „Fakt” pisał o możliwym połączeniu resortów zdrowia oraz rodziny i pracy pod kierownictwem Elżbiety Rafalskiej. Inna koncepcja to unia personalna resortów środowiska i energii. – Najpierw będą wyznaczane kierunki, a potem dobierane osoby do zadań – mówi jeden z członków rządu. Najbardziej prawdopodobny wariant to zmiany po kongresie, ale po pewnej przerwie. Czyli po wakacjach. Taki scenariusz daje wrażenie nowego otwarcia na rok przed wyborami samorządowymi. – Jeśli chce się dokonać zmian niewygodnych wizerunkowo, lepiej zrobić to zaraz po kongresie. W wakacje, gdy opinia publiczna zajęta jest lżejszymi sprawami. Tak, by o tych niewygodnych zmianach szybko zapomniała – mówi jeden z naszych rozmówców.

Krok trzeci: wygaszanie konfliktów

Preludium do kongresu stanowi trwający właśnie etap wygaszania konfliktów. – Zamykamy niepotrzebne fronty. Choć oczywiście są kwestie priorytetowe, np. wymiar sprawiedliwości. Tu nie odpuścimy. Widzimy jednak możliwości budowania kompromisów z prezydentem i Trybunałem Konstytucyjnym – mówi jeden z polityków prawicy. Symboliczna była sprawa Bartłomieja Misiewicza. Jej finał miał być dowodem, że w PiS nie ma miejsca na podobne historie, a partia nie będzie szła w zaparte w obronie nawet najbardziej lojalnych działaczy. Do tego dochodzi wycofanie się PiS z działającej wstecz dwukadencyjności w wyborach samorządowych i z ustawy, która miała powołać do życia metropolię warszawską. W kwestiach dotyczących wymiaru sprawiedliwości na boczny tor poszła na razie ustawa zmieniająca zasady powoływania Krajowej Rady Sądownictwa. PiS poczeka, jakie rozstrzygnięcie wyda w tej sprawie Trybunał Konstytucyjny. Sejm ma nadal pracować nad ustawą o ustroju sądów powszechnych, która daje ministrowi sprawiedliwości uprawnienia do dokonania kadrowej rewolucji na stanowiskach prezesów wszystkich szczebli.

Emancypacja Andrzeja Dudy

Prezydent w ostatnim czasie próbuje przejąć inicjatywę. Trzeciego maja niespodziewanie wyszedł z propozycją przeprowadzenia referendum konstytucyjnego (choć sam woli je nazywać „konsultacyjnym”). Plebiscyt ma się odbyć w 2018 r. W dwóch źródłach zbliżonych do prezydenta powiedziano nam, że decyzja nie była konsultowana z Nowogrodzką. Teraz w kancelarii trwają prace nad skompletowaniem zespołu, który zajmie się pracą nad pytaniami referendalnymi. Zapewne będzie ich kilkanaście. Niewykluczone, że będą dotyczyły także zapisów o NBP i złotym, które dziś stanowią naturalną barierę przed przyjęciem euro. Innym obszarem do konsultacji jest kwestia stosunków pracy i gospodarki, które po niemal 30 latach od upadku komunizmu w konstytucji z 1997 r. mogą jawić się jako nieaktualne.
Prezydent zaprotestował również przeciwko sztandarowej propozycji Jarosława Kaczyńskiego, by zasadę dwukadencyjności dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wdrożyć z mocą wsteczną (co spowodowałoby „wycinkę” 1,6 tys. włodarzy w przyszłorocznych wyborach).
Mam poważne wątpliwości. Uważam, że to się kłóci z konstytucją, bo nie można ograniczać ani biernego, ani czynnego prawa wyborczego – wskazywał prezydent. W procesie emancypacji Pałacu pojawiają się nawet symboliczne gesty. Wczoraj w nocy, dziękując na Twitterze za życzenia urodzinowe, Andrzej Duda posłużył się cytatem z twórczości barda Andrzeja Garczarka, pisząc: „Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał”.

Sojusz z samorządowcami

Teraz Pałac Prezydencki szykuje się na kolejny ruch. Andrzej Duda dość niespodziewanie wyszedł z propozycją spotkania z samorządowcami. W piśmie, które właśnie dotarło do największych korporacji samorządowych, prezydencki minister Paweł Mucha zaprasza lokalnych włodarzy na „gabinetowe spotkanie dyskusyjne poświęcone najistotniejszym bieżącym kwestiom związanym z funkcjonowaniem samorządu terytorialnego w Polsce”. Do spotkania dojdzie w najbliższy wtorek, 23 maja, w siedzibie prezydenta przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
W ten sposób Andrzej Duda – chcąc nie chcąc – wpisuje się w otwarty konflikt między władzami lokalnymi a rządem Beaty Szydło. Strona samorządowa od co najmniej kilku tygodni wnioskowała o takie spotkanie z prezydentem. W liście przesłanym pod koniec kwietnia padło z ich strony wiele gorzkich słów pod adresem PiS. Lokalne władze od dawna alarmują, że rząd pozbawia je kolejnych kompetencji i instytucji.
Jednym z tematów może być chęć wysondowania przez prezydenta, czy możliwe będzie zorganizowanie referendum konstytucyjnego i wyborów samorządowych w tym samym dniu (11 listopada 2018 r.) wbrew wątpliwościom głośno wyrażonym przez Państwową Komisję Wyborczą. – Być może padnie propozycja przesunięcia wyborów lokalnych na inny termin, co wiązałoby się ze skróceniem lub wydłużeniem kadencji obecnych władz samorządowych – zastanawia się jedna z osób, które wybierają się do Pałacu.
Wśród zaproszonych jest także przewodniczący sejmowej komisji samorządowej Andrzej Maciejewski z Kukiz’15. Poseł deklaruje, że będzie namawiał prezydenta do jeszcze jednej inicjatywy – powołania komisji kodyfikacyjnej prawa samorządowego. Ciało to, złożone z ekspertów i praktyków, w ciągu kilku lat miałoby przygotować podwaliny pod kompleksową reformę systemu funkcjonowania samorządu terytorialnego. Zwłaszcza w dziedzinie nowych źródeł finansowania.

Trwa ładowanie wpisu