Ani świat, w którym żyjemy, ani Polska nie są sprawiedliwe. To dwa ogólne wnioski, jakie płyną z badania przeprowadzonego na zlecenie Dziennika Gazety Prawnej. – Co najciekawsze, duże oddziaływanie pozytywne mają sztandarowe programy realizowane przez PiS, choć sam fakt sprawowania rządów przez tę partię wręcz przeciwnie. To ciekawy paradoks – komentuje dr Tomasz Baran, psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Na pytanie o to, czy rządy Prawa i Sprawiedliwości zwiększyły, zmniejszyły czy pozostawiły bez zmian poczucie sprawiedliwości, zdecydowana większość respondentów (43 proc.) wskazała na spadek, niecała 1/4 pytanych (23 proc.) na wzrost, a 14 proc. na brak wpływu. Zbliżony rozkład odpowiedzi wystąpił przy pytaniu o to, czy obecna władza sprawiedliwiej niż jej poprzednicy dzieli dobra w społeczeństwie. Oczywiście największy odsetek usatysfakcjonowanych znajduje się w grupie wyborców PiS, a niezadowolonych wśród głosujących na PO i Nowoczesną. I to w każdym obszarze, o który pytaliśmy (badanie przeprowadzono 3–5 czerwca 2017 r. na panelu Ariadna na ogólnopolskiej próbie 1083 osób w wieku od 18 lat, metodą CAWI).
Winien katolicyzm
W Polsce poczucie sprawiedliwości pokrywa się z wyznawanymi poglądami politycznymi. Czyli mamy dwa obozy. – PiS uprawia sprawiedliwość dla swoich. Ci swoi są przekonani, że partia rządząca działa sprawiedliwie. Reszta ma dokładnie odmienny pogląd – tłumaczy prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego opinia pokrywa się z wynikami badań dla DGP (niekoniecznie z wypowiedziami moich rozmówców). Również stanowisko prof. Radosława Markowskiego, politologa z Uniwersytetu SWPS, znajduje w nich potwierdzenie. Uważa on, że Polacy są słabo przygotowani do życia publicznego. Że kapitał społeczny jest niski. Ma to swoje korzenie nie tyle w komunizmie, ile w katolicyzmie. I stąd poczucie sprawiedliwości ma inny wymiar na wsi, gdzie panuje silna wiara, że sprawiedliwość zwycięży, a inna w miastach, gdzie takie przekonanie jest dużo słabsze.
– PiS nie wycofał się ze swoich zapowiedzi wyborczych, mimo że są to trudne reformy. Dzięki temu się uwiarygadnia. A jeszcze wprowadził nowe idee do przestrzeni publicznej, np. repolonizację czy dezubekizację. To zupełna zmiana sposobu myślenia, która zapewne odpowiada części społeczeństwa i wpływa na poziom poczucia sprawiedliwości – wyjaśnia dr hab. Małgorzata Bogunia-Borowska, kierownik Zakładu Badań Kultury Współczesnej w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jednak według Tomasza Barana brakuje dyskusji merytorycznej, a to, co obserwujemy w debacie publicznej, to typowy wynik polaryzacji postaw. – Obie strony sporu politycznego uskrajniły się w pozytywnych ocenach działań "swoich” i negatywnych ocenach działań "obcych” niezależnie od rzeczywistej wartości tych działań i ich wkładu w dobrobyt państwa – wskazuje.