Do tego, że na szczyt V4 nie poleciał ani premier Mateusz Morawiecki, ani szef MSZ Jacek Czaputowicz, doprowadziły słowa kierującego dyplomacją Jisra’ela Kaca, że „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”.
– Ta rasistowska wypowiedź nowego ministra spraw zagranicznych Izraela jest haniebna. Musieliśmy na to zdecydowanie zareagować i zareagowaliśmy, ponieważ kwestia prawdy historycznej ma dla nas fundamentalne znaczenie – mówi DGP premier Morawiecki. Za Warszawą nie poszły jednak pozostałe stolice regionu. Chociaż czeski premier Andrej Babiš, kierujący w tym roku pracami wyszehradzkiej czwórki, odwołał wczoraj szczyt w Izraelu, to szefowie rządów Czech, Słowacji i Węgier i tak pojechali na spotkanie z premierem Benjaminem Netanjahu. A właściwie na serię trzech spotkań dwustronnych.
Nasi izraelscy rozmówcy nie kryją pesymizmu. Ich zdaniem w ten sposób mogą wyglądać kolejne tygodnie przed wyborami parlamentarnymi, które rozpisano w tym kraju na 9 kwietnia. – Chodzi o pokazanie, kto bardziej zabiega o obronę izraelskiej dumy. Jeden polityk mocno skomentował całą sprawę, więc drugi postanowił go przebić – tłumaczy ten mechanizm w rozmowie z DGP publicysta dziennika „Jerusalem Post” Seth Frantzman. A Eldad Beck ze sprzyjającej Likudowi gazety „Jisra’el ha-Jom” dodaje, że opozycja znalazła sobie narzędzie do atakowania Netanjahu.
Reklama
Z kolei Hanoch Kacir, badający izraelską debatę nad Holokaustem, szuka głębszych przyczyn emocjonalnych zachowań polityków z Jerozolimy. – Ludzie zdają sobie sprawę, że Izrael jest regionalnym mocarstwem wojskowym, bezwarunkowo wspieranym przez USA i Niemcy. Ale wciąż istnieją bardzo głęboko zakorzenione strach i niepewność. To wynika z posttraumatycznego charakteru izraelskiego społeczeństwa i jego tragicznych konsekwencji dla tutejszej polityki – mówi Kacir w rozmowie z DGP.
Premier Morawiecki zamiast do Jerozolimy wybrał się w podróż autobusem po środkowej Polsce. Szef rządu potwierdził nasze wczorajsze doniesienia, że program 300+, czyli wyprawki szkolne dla wszystkich uczniów, ma zostać zapisany w ustawie. Chcemy, by wyborcy mieli pewność, że PiS stawia na trwałość tego programu – mówi Morawiecki.