Zwycięstwo w dzisiejszym głosowaniu kandydatki na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej – Ursuli von der Leyen – w dużej mierze zależy od poparcia jej przez deputowanych z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), do której należy PiS.
– Sprawa jest otwarta – mówi w wywiadzie dla DGP wicepremier Jarosław Gowin. Sytuacja wokół Niemki skomplikowała się na tyle, że na giełdzie nazwisk – jako alternatywa dla niej – pojawił się minister gospodarki RFN Peter Altmaier.
W grze o Komisję Warszawa stawia warunki. Po pierwsze poparcie dla polskich starań o odpowiednią tekę w Komisji. – Rolnictwa, energetyki lub gospodarczą – precyzuje wicepremier. Po drugie: parytety partyjne. I w końcu, uwzględnienie w rozdaniu kadrowym Europy Środkowej. mówił o tym wczoraj Andrzej Duda w czasie spotkania z prezydent Słowacji zuzaną Čaputovą. Politycy przypominali, że nasz region został pominięty. Rekompensatą miałoby być przyznanie komuś z tej części Unii funkcji wiceszefa Komisji. Polsce odpowiadałby Słowak Maroš Šefčovič.
– Za piękne oczy nie zgodzimy się głosować na von der Leyen, musimy mieć z tego jakiś pożytek – mówi Karol Karski, europoseł PiS. Były szef MSZ, a dziś deputowany do PE Witold Waszczykowski dodaje, że zeszłotygodniowe spotkanie z kandydatką było "beznadziejne".
– Poparcie dla niej to sprawa ciągle otwarta. Ona nas niczym nie przekonała. Poza tym wiemy, że na innych spotkaniach każdej grupie politycznej obiecywała co innego – komentuje. W rozmowach kandydatki z europosłami ECR pojawiał się także wątek wycofania przez Komisję postępowania dotyczącego praworządności przeciwko Polsce. Ale rząd nie upiera się przy tym. Zdaje sobie sprawę, że gdyby von der Leyen złożyła taką obietnicę, pogrzebałaby swoje szanse na głosy Lewicy.
Władze w Warszawie liczą, że jeśli wygra, sprawę uda się załagodzić. może np. wrócić pomysł wspólnych rekomendacji państw członkowskich wydanych dla Polski na temat tego, co zrobić, by skarga Komisji została wycofana.