Lider Lewicy Razem "jedynka" na warszawskiej liście KW SLD Adrian Zandberg podkreślił na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie, że za kilka tygodni "różnorodna lewica w wielkim stylu wejdzie do polskiego parlamentu". - A wraz z lewicą wróci do polskiego parlamentu europejska normalność, wróci kultura prac parlamentarnych, wróci normalna debata publiczna. To obiecujemy. To jest nasze zobowiązanie - zadeklarował Zandberg.
Po pierwsze - jak mówił - parlament nie jest dla polityków, tylko dla obywatelek i obywateli. - Parlament to nie może być warownia, w której rządzący odgradzają się od społeczeństwa. I dlatego pierwszą rzeczą, którą zrobimy w nowym parlamencie będzie likwidacja tych barierek, tych zasiek, tych wszystkich symbolicznych środków przy pomocy których PiS chce się odgrodzić od polskiego społeczeństwa. Teren Sejmu będzie otwarty i dostępny dla obywatelek i obywateli, bo politycy są dla obywateli, a nie na odwrót - zapowiedział lider Lewicy Razem.
Po drugie - jak dodał - "skończymy z praktyką wrzutek na ostatnią chwilę, uniemożliwimy ją". - Nie może być tak, że projekty, które są przygotowywane przez rząd przy pomocy grupy posłów są wrzucane na ostatnią chwilę tak, żeby uniemożliwić konsultacje społeczne - zaznaczył Zandberg. Według niego powoduje to, "że to co jest sensem parlamentaryzmu, czyli możliwość społecznej dyskusji nad projektem nowego prawa, staje się niemożliwa".
- My nie zgadzamy się na to, żeby omijać Radę Dialogu Społecznego, nie zgadzamy się na to, żeby pozostawiać poza procesem stanowienia prawa partnerów społecznych, związki zawodowe. To nie może tak wyglądać. W nowoczesnym europejskim państwie w XXI wieku, w demokratycznym kraju, te zasady muszą być oczywiste i będą oczywiste w nowym parlamencie, na który będzie miała wpływ Lewica - zaznaczył lider Lewicy Razem.
- Nie zgadzamy się na zamknięte strefy, nie zgadzamy się na odgradzanie się polityków od opinii publicznej i po prostu zrobimy wszystko, co będzie możliwe w przyszłym Sejmie, żeby z tym skończyć, żeby Sejm był tą przestrzenią w której obywatele i dziennikarze mają prawo politykom i polityczkom po prostu zadawać pytania - dodał Zandberg.
Jak zaznaczył, chodzi też o kulturalne i ludzkie traktowanie się w Sejmie. - Chcemy powrotu do normalności, do takiej kultury prac parlamentarnych w których jest możliwa debata publiczna - podkreślił
Startująca do Sejmu z trzeciego miejsca warszawskiej listy KW SLD Anna Tarczyńska (Wiosna) oceniła, że mijająca kadencja Sejmu i Senatu "przejdzie do historii jako upadek polskiego parlamentaryzmu. - Ostatnie cztery lata to przykład źle stanowionego prawa, prawa dopychanego nocą przez kolano marszałka Marka Kuchcińskiego. To cztery lata ograniczania praw dziennikarzy. To cztery lata ograniczania praw posłów do swobody wypowiedzi - wyliczała Tarczyńska.
Jak dodała, w mijającej kadencji Sejmu mieliśmy "wyjątkowego marszałka" Marka Kuchcińskiego, który "łamał prawo na każdym posiedzeniu Sejmu". Zauważyła, że na 219 dni obrad Sejmu odbyło się aż 41 nocnych głosowań, na 10 posłów nałożono 15 kar. - W poprzedniej kadencji jedynie na trzech posłów nałożono kary za zakłócanie obrad Sejmu - dodała.
Przypomniała też 40 dniowy protest osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów w Sejmie. "8 - tyle razy była nowelizowana ustawa o Sądzie Najwyższym. Już sama ta liczba wskazuje na to, że ustawa ta była pisana na kolanie. Wszyscy pamiętamy niezliczone protesty i manifestacje w obronie wolnych sądów. 98 tys. - tyle ludzi manifestowało przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Wszyscy pamiętamy +Czarny protest+ 3 października 2016 roku. Wszyscy pamiętamy 4 mln złotych wydane na loty marszałka Kuchcińskiego jego kolegów i jego rodziny" - wyliczała Tarczyńska.
"Dwójka" na warszawskiej liście Lewicy, rzeczniczka SLD Anna Maria Żukowska przypomniała projekty ustaw, która lewica składała w Sejmie w formie petycji, czyli projektów obywatelskich. Wymieniła takie projekty jak: tzw. "lex Kalita", dotyczący medycznej marihuany. - To jest jeden z sukcesów pozaparlamentarnych polskiej lewicy; ponieważ ta medyczna marihuana jest w Polsce zalegalizowana. Natomiast nadal trudno dostępna - podkreśliła. Wymieniła też projekt ustawy o związkach partnerskich złożony przez SLD. - W komisji petycji niestety nie znalazła zainteresowania - zaznaczyła rzeczniczka Sojuszu
Jak dodała, podobnie było z projektami ustaw składanych przez SLD i Lewicę Razem (jeszcze wtedy Partię Razem) dotyczących liberalizacji prawa do przerywania ciąży. - Również komisja się nimi nie zajęła - podkreśliła Żukowska. - Lewica ma gotowe projekty ustaw, można je zobaczyć m.in na stronie komisji petycji. My jesteśmy przygotowani do rządzenia w przyszłym parlamencie. Te wszystkie projekty, które nie weszły tą drogą, nie spotkały się z zainteresowaniem, zostaną przez nas złożone - zapowiedziała.