Krauze, gdy tylko zbliżył się do ropy, poczuł oddech służb na plecach. 10 sierpnia 2006 roku napisał list do premiera Jarosława Kaczyńskiego. Wyjaśniał w nim, o co chodzi w jego kazachskich i rosyjskich inwestycjach.

Reklama

Chwalił się, że uzyskał dostęp do złóż, których zasoby sięgają 2 miliardów baryłek, co okazało się mocno przesadzone. Proponował też osobiste spotkanie. Wiesław Walendziak, były polityk PiS, a teraz osoba numer 2 w Prokomie, dostał zadanie przekazania listu Adamowi Lipińskiemu, najbliższemu doradcy Jarosława Kaczyńskiego.

"W korespondencji chwaliliśmy swój biznes. Jednak prawdziwy cel listu był inny. Krauze napisał do premiera, żeby uprzedzić działania służb. Mieliśmy poważne sygnały, że ABW zaczęła się koło nas kręcić" - mówi menadżer z Prokomu.

"Chyba list przekazałem premierowi, ale głowy nie dam. Krauze przedstawiał w nim swoje naftowe interesy. Nie przypominam sobie, żeby Walendziak mówił mi o działaniach ABW przeciw Krauzemu" - twierdzi Lipiński.

Reklama

Przeciwko biznesmenowi grała grupa "jastrzębi" w PiS. Ludzie tacy, jak Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, wiceminister gospodarki, czy Mariusz Kamiński, szef CBA, byli przeciwni pojawieniu się oligarchy w sektorze energetycznym i na salonach IV RP.

Krauze dał zresztą powody do tego, by bliżej mu się przyglądać. Wbrew temu, co pisał do premiera, nie miał dostępu do wielkiej ropy, a tylko udziały w spółkach, które dopiero poszukiwały złóż. Inwestycja okazała się bardzo kosztowna.

Krauzemu zabrakło pieniędzy. Na domiar złego jedna z jego koncesji na największym polu poszukiwawczym w Kazachstanie została zwieszona przez tamtejsze władze. Biznesmen musiał szybko zdobyć kredyt. Poszedł do PKO BP, banku kontrolowanego przez Skarb Państwa. I odniósł sukces - dostał 300 mln złotych pożyczki.

Reklama

Czy wielkie kredyty w państwowych bankach przyciągnęły uwagę służb specjalnych? Jest to prawdopodobne, bo z trzech niezależnych źródeł otrzymaliśmy potwierdzenie, że niedługo po udzieleniu pożyczki ABW wykazywała wzmożone zainteresowanie Petrolinvestem. Funkcjonariusze rozpytywali o spółkę w instytucjach giełdowych. "Smutni panowie sprawdzali na przykład, czy Petrolinvest mógł być źródłem finansowania Samoobrony" - mówi jeden z naszych rozmówców.

Funkcjonariusze pojawili się w siedzibie Prokomu: "Pytali o jednego z ważnych akcjonariuszy Petrolinvestu, spółkę Transcontinental Fund Ltd." - mówi jeden z szefów imperium Krauzego. Transcontinental Fund Ltd. to spółka zarejestrowana na Bahamach, która miała wówczas 15 procent akcji Petrolinvestu.

Inny menedżer Prokomu mówi wprost, że ABW próbowała także wprowadzić do Petrolinvestu swoich ludzi.
Nie można wykluczać, że także w tym okresie została zainstalowana dodatkowa kamera na 40. piętrze hotelu Marriott, skierowana wprost na drzwi prywatnego apartamentu biznesmena. To ona była koronnym dowodem na to, że Krauze spotkał się z Januszem Kaczmarkiem, a potem z Lechem Woszczerowiczem 5 lipca - a więc w przeddzień finału akcji w Ministerstwie Rolnictwa.

Ludzie Prokomu żyją w przeświadczeniu, że w sąsiednim wieżowcu zainstalowana jest aparatura podsłuchowa nakierowana na biura Prokomu i Petrolinvestu. ABW nasiliła swoje działania w sprawie Petrolinvestu w najmniej korzystnym dla spółki momencie. Firma przygotowywała się właśnie do debiutu na giełdzie.

Każda niekorzystna informacja na jej temat mogła go zepsuć. Krauzemu zależało na sukcesie. Szukanie ropy wymaga potężnych środków, a wynik jest niepewny. Dla powodzenia kluczowe jest zaufanie inwestorów do spółki. Biznesmen doskonale zdawał sobie sprawę, że ABW prześwietla jego interesy.

5 lipca późnym wieczorem, a więc na 11 dni przed debiutem giełdowym Petrolinvestu, do Krauzego przyszedł Janusz Kaczmarek, wówczas szef MSWiA. Czy Kaczmarek powiedział Krauzemu o akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa? Czy Krauze przekazał informację swojemu kolejnemu rozmówcy, Lechowi Woszczerowiczowi? Czy w pokoju 4020 doszło do przecieku, a w rezultacie ostrzeżenia Andrzeja Leppera? Prokuratura nie przedstawiła do tej pory żadnych dowodów w tej sprawie.

Nie wyjaśniła także motywu, jakim mógł kierować się biznesmen, ostrzegając szefa Samoobrony. Jednak z naszych ustaleń wynika, że ABW i śledczy sprawdzają, czy biznesmen chciał poprzez przeciek ochronić debiut swojej spółki. Czy Krauze rzeczywiście bał się, że zawierucha polityczna z zatrzymaniem Leppera przez CBA popsuje jego plany giełdowe? Czy obawiał się, że służby chcą go zaatakować jeszcze przed emisją akcji? A może chciał, by służby i władza zajęły się czymś innym, a jego zostawiły w spokoju? Czy był to "motyw Krauzego"?