Co pewien czas zdarzają się w Polsce wybory, które mają fundamentalne znaczenie. Wiążą się z wielkim wyzwaniem i konkretną szansą. Można ją wygrać, ale można też przegrać. W 1989 roku wybieraliśmy wolność. Udało się. Pamiętam dobrze tamto wzruszenie. Polacy dzięki świadomej, demokratycznej decyzji uzyskali niepodległość i demokrację. Kolejnym fundamentalnym wyborem było referendum w sprawie przystąpienia do Unii Europejskiej. I znów my, Polacy, wbrew namowom wielu polityków, okazaliśmy mądrość i zdecydowanie, zapewniając Polsce miejsce wśród najlepiej rozwiniętych państw świata.
Dzisiejszy wybór jest równie łatwy do zdefiniowania. W dniu październikowych wyborów Polacy muszą zdecydować, czy chcą zachodnioeuropejskiego poziomu życia, sprawnej organizacji i demokratycznych standardów, czy wolą kłótnie, bałagan i wschodnioeuropejskie mędrkowanie. Nadszedł doniosły moment, a zarazem wstęp do zwyczajności. Dziś po raz pierwszy stawką wyborów jest nasz dobrobyt. Ktoś spyta: cóż to za wybór? Przecież to jasne, że ludzie chcą dobrobytu! Owszem chcą i wierzę, że, tak jak poprzednio, tak i teraz, próbę przejdą pomyślnie. Tylko, że to proste pytanie, przed którym stoimy, próbuje się nam zagmatwać. Podstawowe, proste i naturalne pytanie próbuje się zakrzyczeć wydumanymi hasłami. Przypomnę, że w 1989 roku próbowano nam wmówić, że głosujemy za poddaństwem USA i CIA, straszono nas, że jak będziemy krajem wolnym i niepodległym, to stracimy na rzecz Niemiec ziemie odzyskane. Polacy nie dali się nabrać, wiedzieli, że głosują za wolnością i wybrali wolność.
Kolejne głosowanie. Przy okazji referendum unijnego również nam wmawiano, że to wybór między suwerennością, a poddaństwem i że na szali leży nasz katolicyzm, tradycja i wartości rodzinne. Jak zwykle pojawił się też straszak niemiecki. Wmawiano ludziom, że głosują za albo przeciw wykupywaniu ziemi i dóbr narodowych przez cudzoziemców. Polacy i tym razem nie dali się nabrać. Wiedzieli, że wybierają lepszą przyszłość dla Polski, dla siebie i swoich dzieci. Wybrali Unię Europejską.
Te dwie fundamentalne decyzje stanowią solidną podstawę dla dokonania wyboru teraz. Dziś mamy już wszystko, czego pragnęliśmy: niepodległość, bezpieczeństwo, wsparcie Unii Europejskiej, pieniądze, pracowitych obywateli. Pozostaje tylko przekuć to na dobrobyt. Czego nam brakuje? Niewiele, a zarazem bardzo dużo. Brakuje kompetentnego rządu i większości parlamentarnej, gotowej przyjąć naprawcze ustawy.
Wierzę, że i tym razem Polacy zignorują zagłuszający istotną debatę wrzask i nie pozwolą zastraszać siebie Niemcami, oligarchami, szarą siecią, agentami, lekarzami, prawnikami, a nawet stanem wojennym. Wierzę, że nie przyjmą demagogicznej wizji wyboru między demokracją a korupcją, bo to przecież tak, jakby wybierać między myciem szyi lub uszu. Demokratyczne standardy i dobry obyczaj muszą być bezwzględnie zachowane, a korupcję trzeba bezwzględnie zwalczać. Tu się nic nie wyklucza, a wręcz przeciwnie - to musi iść w parze. Jak można wmawiać ludziom tak sztuczne dylematy? Wierzę, że Polacy po prostu wybiorą dobrobyt.
W związku z nadchodzącą elekcją zadałem sobie pytanie, co ja - jako lider najsilniejszej partii - mogę zrobić dla tego podstawowego celu, jaki stawiaj przed politykami obywatele? Co oprócz przygotowania programu rządzenia mogę zrobić?
Wygrać wybory - to raz. To jest plan podstawowy: wygrać wybory, wprowadzić nasz program i umożliwić Polakom dostatnie, europejskie życie. To jest rozwiązanie najprostsze i będziemy o to walczyć. Co jednak, jeśli nie uzyskamy wystarczającej większości? Co, jeśli prezydent spełni swą groźbę i zamieni swój urząd w blokadę wszystkich ustaw, których nie zgłosi jego brat?
Widzę tylko jedno rozwiązanie. Tym rozwiązaniem jest apel do sumień polskich polityków: zapomnijmy o walce, kłótniach, urazach. Stawka jest zbyt duża. Ja ze swojej strony jestem gotów puścić w niepamięć wszystkie bezpardonowe ataki, także te, które dotknęły mnie i moją najbliższą rodzinę.
To, co dziś obchodzi mnie najbardziej, to wizja polskiego dostatku, wizja cudu gospodarczego, który jest na wyciągnięcie ręki. Polacy zasługują na cud gospodarczy i na europejski poziom życia, a ja - jako polski polityk, jako lider wielkiej formacji - nie mogę mieć dziś żadnego ważniejszego celu niż ten, aby ludziom żyło się lepiej. Nie mogę przedkładać nad to ambicji własnych, czy partyjnych, bo dziś nic nie jest ważniejsze od dobrobytu Polaków.
Nasze państwo jest zmuszone dziś konkurować o swoich obywateli z innymi państwami. Jeśli jesteśmy dziesięć razy biedniejsi i gorzej zorganizowani niż Wielka Brytania lub Irlandia, to nasi współobywatele jadą tam żyć, pracować i płacić podatki. I to nie zwykli obywatele są temu winni, lecz my, politycy. Mówię "my", choć mógłbym stwierdzić, że to "oni", "rządzący", "ci inni", "jacyś wrogowie", bo przecież my jeszcze nie rządziliśmy.
Mówię "my", bo nie chcę zwalniać siebie od odpowiedzialności, wzruszając obojętnie ramionami na marzenia Polaków i wskazując palcem winnych. Nie mogę tego robić, bo choć nie ja jestem dziś u władzy, to i tak mam więcej możliwości działania niż zwykły przechodzień. Dlatego zrobię wszystko, co możliwe. Schowam też do kieszeni dumę i ambicję, wysłucham komentarzy o braku wyrazistości czy przeraźliwym liberalizmie i podam rękę ludziom, którzy mnie bezwzględnie zwalczali.
Zrobię to, bo nie potrafię żyć ze świadomością, że jako Polacy przegapiliśmy taką okazję i że ja nie zrobiłem wszystkiego, co było w mojej mocy, by zachodni dostatek i harmonia nie przeszły nam koło nosa. A przecież dobrobyt jest na wyciągnięcie ręki i jeśli po niego dziś nie sięgniemy, może oddalić się, zniknąć na dziesięciolecia. Jutro może być za późno. Może pogorszyć się koniunktura gospodarcza na świecie, mogą nam bezpowrotnie przepaść pieniądze z Unii, wyjechać kolejne miliony wartościowych ludzi, a bogate państwa UE mogą posłuchać rad Jarosława Kaczyńskiego i skupić się na swoich własnych interesach. Wiem, że muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby tak się nie stało.
Dlatego już dziś wzywam wszystkie największe siły polityczne w Polsce, abyśmy doszli do porozumienia w sprawie dla Polski i Polaków podstawowej. Zgódźmy się na plan wielkiej budowy, przyjmijmy jako wspólny cel polski cud gospodarczy.
Apeluję, abyśmy wszyscy już podczas kampanii wyborczej porzucili tematy zastępcze, kłótnie historyczne i zmyślone problemy. Nie twórzmy sztucznych wojen, nie szukajmy haków i sztuczek, nie traćmy czasu na dyskusje, czy Rzeczpospolita jest jeszcze trzecia czy już czwarta. Rzeczpospolita jest jedna i powinna być przede wszystkim dostatnia. Już teraz, na dwa tygodnie przed wyborami, zgódźmy się, co do tematu debaty - jak najszybciej zapewnić Polakom zachodnioeuropejski dobrobyt i poziom życia - i pracujmy nad wspólnym stanowiskiem, tak, by po wyborach ruszyć z kopyta do roboty.
Po wyborach, jeśli wygra Platforma Obywatelska i tym samym dostanie mandat od narodu, zaproponujemy ogólnonarodowy pakt na rzecz wielkiej budowy, porozumienie wszystkich sił politycznych skierowane na realizację polskiego cudu gospodarczego.
Nie będziemy się bawić w arytmetykę sejmową, nie podejmiemy politycznych gierek, zaproponujemy wielką koalicję, jaką moi współpracownicy nazwali koalicją wielkiej szansy. Ale nazwa nie jest ważna, istotny jest efekt, czyli autostrady, drogi szybkiego ruchu, mosty, wiadukty, mieszkania, stadiony, ale także rozwój mniejszych miast i miejscowości, wyrównanie warunków życia na wsi. Dostosowanie edukacji do wyzwań współczesności. Zmiana systemu opieki zdrowotnej z niewydolnego ustroju niewolniczej pracy lekarzy i pielęgniarek na sprawdzony na zachodzie mechanizm, dający pacjentowi prawo wyboru ubezpieczyciela i łatwy dostęp do specjalistów, a służbie zdrowia normalne warunki i płace.
Zlikwidujmy wreszcie gmatwaninę niepotrzebnych przepisów, pozwoleń, zakazów, koncesji, ustaw. W tym się już nikt nie orientuje, nawet kancelarie prawne wydają dziś sprzeczne ekspertyzy, albo zastrzegają, że możliwa jest też inna interpretacja. Jak w takich warunkach można prowadzić firmę? Podczas ostatniej wizyty na wyspach brytyjskich spotkałem Polaków, którzy rozpoczęli tam działalność gospodarczą. Mówili mi, że w Polsce nie potrafili, bo to za trudne, bo te urzędy, bo te podatki, bo te przepisy. W Anglii sobie poradzili mimo bariery językowej i kulturowej.
To nie jest tak, że nikt w Polsce nie wie, co trzeba zrobić. Są sprawy podstawowe, z którymi się wszyscy zgadzają. Niestety, gdy zasiadają w rządowych gabinetach, okazuje się, że albo nie potrafią, albo za dużo czasu tracą na polityczne gierki, lub też w końcu ulegają zepsuciu i pokusom władzy. Najlepszym przykładem stała się idea taniego państwa w wykonaniu bizantyjskiego rządu PiS, czy królewskie fanfary witające zalecającego niegdyś skromność premiera.
Platforma Obywatelska ma wystarczająco dużo kompetentnych ludzi i wystarczająco dużo determinacji, by o tym, o czym mówi dziś, nie zapomnieć po zwycięstwie.
Proponujemy wszystkim siłom politycznym z prawa i z lewa: dajmy Polakom zachodnioeuropejski dostatek i stabilność. Potem możemy wrócić do naszych sporów.
Proponuję, żeby 22 października zawrzeć pakt, którego celem będzie realizacja polskiego cudu gospodarczego, nic więcej, nic mniej. Zgódźmy się na podstawowe założenia, które go warunkują. Rozmawiajmy o nich już teraz w kampanii. Nie ma lepszego i uczciwszego tematu. Platforma i ja osobiście jesteśmy gwarantem, że będą one obowiązywać również po wyborach.
Tak jak wielu Polaków, jestem ojcem stojących u progu dorosłości dzieci. I syn, i córka mają swoje marzenia i ambicje, a ja i moja żona mamy marzenie, żeby ich życie było pełne i szczęśliwe. Podobnie jest w każdym polskim domu.
Ojczyzna to marzenia każdego z nas, marzenia naszych dzieci. Nasze indywidualne marzenia zebrane razem tworzą naszą ojczyznę. A realizacja tych marzeń tworzy ojczyznę szczęśliwą i dostatnią. To mogą być marzenia wielkie, o silnej, sprawnej Polsce, o podziwianym w świecie narodzie. Ale nie muszą być bardzo wzniosłe. Wystarczy, że ktoś marzy o tym, żeby być architektem, ktoś inny o własnym salonie kosmetycznym albo sklepie, ktoś chce być świetnym lekarzem lub policjantem. Z tego właśnie utkana jest materia każdego dostatniego kraju. To jest fundament każdej zachodnioeuropejskiej państwowości.
Państwo to ludzie, a ojczyzna to ich marzenia. Władza, politycy i urzędy są tylko po to, żeby pomagać ludziom w realizacji ich zamierzeń.
Ja znam marzenia swoich dzieci. Są dla mnie tak samo święte, jak dla wszystkich innych rodziców w Polsce. Wiem, że nie możemy ich zawieść, że musimy zbudować dla nich normalny, europejski kraj. Ja i cała Platforma Obywatelska jesteśmy gotowi na rozmowę i umowę z każdym, kto przyłączy się do planu wielkiej budowy, kto rozumie, że dziś przyszedł czas na polski cud gospodarczy. Żeby to było możliwe, musimy dostać wystarczająco dużo głosów w wyborach. Pamiętajmy, że PiS już raz wygrał wybory i nie było ani koalicji, ani realizacji obietnic, SLD też już rządziło. Jedyną szansą na nowe otwarcie jest zwycięstwo Platformy Obywatelskiej. Jeśli PO dostanie najwięcej głosów, oznaczać to będzie, że naród powiedział nam - budujcie i bierzcie do pomocy, kogo się da. Zwycięstwo Platformy Obywatelskiej to będzie znak, że Polacy mają dosyć politycznych kłótni, że od rządu oczekują budowania dobrobytu.
Donald Tusk, przewodniczący Platformy Obywatelskiej