"Mając w zasięgu finansowym takie auto jak Prius - pierwszy w świecie seryjnie produkowany samochód z napędem hybrydowym - zbyt długo się nie zastanawiałem. I naprawdę nie żałuję, bo to dobre i piękne auto" - to słowa Waldemara Pawlaka z wywiadu w cyklu "Wybrali Toyotę". Wywiad został zamieszczony w ostatnim wydaniu pisma reklamowego tej firmy. Dostają go pocztą wszyscy klienci Toyoty - tłumaczy DZIENNIK.

Reklama

Prezes PSL nie tylko wychwala auto. Mówi m.in., że "kopa mu akurat nie brakuje", czy "przy pięcioletnim leasingu, na jaki się zdecydowałem, zakup Priusa jest naprawdę racjonalną i opłacalną inwestycją". Pawlak zdecydował się też na sesję zdjęciową na tle auta przed Sejmem.

Według DZIENNIKA w to, że Pawlak, teraz kandydat na wicepremiera, wystąpił w reklamie koncernu motoryzacyjnego, nie chciało uwierzyć wielu parlamentarzystów. Zarówno Jan Bury z PSL, jak i przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak odmówili komentarza. Trudno się dziwić. Gdy w 1998 r. ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski reklamował meble sprzedawane przez firmę szwagra jego żony, wybuchł skandal. Dlaczego ta znana historia nie zniechęciła Pawlaka?

"Każdy musi indywidualnie ocenić, czy warto występować w takich przedsięwzięciach. Nie jest to przestępstwo, tylko kwestia smaku" - mówi Zbigniew Girzyński z PiS. "Przypuszczam jednak, że taka promocja związana jest z upustem, jaki mogą otrzymać posłowie od producenta. Wiem, że niektórzy posłowie z tego korzystali" - dodaje poseł. Zaznacza, że jeśli takiego upustu poseł nie wpisał do rejestru korzyści lub oświadczenia majątkowego, mógłby narazić się na sankcje.

Reklama

W Sejmie takimi sprawami zajmuje się komisja etyki. Dlatego o opinię DZIENNIK poprosił Franciszka Stefaniuka z PSL, który zawsze zasiada w tym gremium. "Jeśli ktoś z posłów uzyskałby korzyść z tytułu promocji i nie wpisał jej do rejestru, to komisja mogłaby ukarać go upomnieniem lub naganą albo skierować sprawę do prezydium Sejmu" - mówi stanowczo Stefaniuk.

Nieoczekiwanie jednak zmienia zdanie, gdy dowiaduje się, że chodzi o prezesa jego partii. "On jest znanym samochodziarzem, więc może udzielić wywiadu jako ekspert, szczególnie gdy jeździ toyotą" - wyjaśnia poseł PSL. Gdy pytamy, dlaczego zmienił zdanie, kiedy zorientował się, że chodzi o Pawlaka, Stefaniuk tłumaczył się, że ocena takiej sytuacji zależy od podejścia. "Jeśli się patrzy w kategoriach CBA, to można oczywiście wpaść politykowi do domu o szóstej rano i czynić zarzut z takiego wywiadu" - wyjaśniał zdenerwowany poseł.

DZIENNIK pisze, że Pawlak nie zgodził się na rozmowę o swoim udziale w reklamie. Przez biuro prasowe przekazał tylko, że nie widzi w tym nic niezręcznego. "To jeden z nielicznych, a w Polsce chyba jedyny dostępny na rynku samochód hybrydowy, oszczędny i ekologiczny" - tłumaczył prezes PSL.

Reklama

Ale już dziś rano zmienił zdanie. "To zasługuje już trochę na rozprawę sądową, bo nawet (dziennikarze) posuwają się do czegoś nieprawdziwego, bo mówią, że odmówiłem z nimi. W ogóle się o tę rozmowę nie zwracali" - powiedział w radiu TOK FM o artykule DZIENNIKA. Dopytywany, czy będzie proces, stwierdził: "Być może, ale bez przesady. Nie musimy na wszystkie rzeczy reagować histerycznie".

Pytany, czy zrobił błąd, pozwalając na sesję fotograficzną, powiedział: "Uważam, że lepiej robić pewne rzeczy w sposób otwarty, przejrzysty, bez fałszywej hipokryzji, niż udawać świętoszka". Zapewnił, że za zdjęcie nie wziął żadnych pieniędzy, nie dostał też od Toyoty żadnej ulgi.