Czarnecki był pytany w czwartek w radiowej Jedynce o ocenę środowej debaty w Parlamencie Europejskim na temat praworządności w Polsce. Europoseł zwrócił uwagę, że tego dnia w PE były aż trzy debaty o trzech krajach członkowskich UE z naszego regionu - Polsce, Węgrzech i Czechach. - Widać, że ta stara Unia grilluje nasz region Europy, ale w poniedziałek ci sami europosłowie, którzy chcieli, żeby była debata o Polsce, a także Grupie Wyszehradzkiej, odrzucili wniosek o debatę na temat Francji i pobicia w Paryżu przez policję sędziów sądu apelacyjnego - podkreślił.

Reklama

Pytany, czy jest dla niego jasne, dlaczego nie można było debatować w PE o sytuacji we Francji, powiedział, że nie wyjaśniano tego. "Zero argumentów merytorycznych - +nie, bo nie+. (...) To jest sytuacja podwójnych standardów, to jest bardzo widoczne" - ocenił.

Czarnecki zwrócił uwagę na symboliczny wymiar tych wydarzeń, gdyż - jak mówił - "akurat dzieje się to w miesiącu, w którym Wielka Brytania oficjalnie opuszcza Unię Europejską". "Ona ją opuszcza właśnie także dlatego, że ze strony Unii było dużo hipokryzji, arogancji i traktowania nierównego także Wielkiej Brytanii".

Według europosła PiS, prowadzi to do tego, że jeżeli Unia Europejska będzie "fundować kolejne tego typu spektakle", jak w środę w PE, to "wzrost eurosceptycyzmu, nie tylko w Polsce, ale w innych krajach europejskich, będzie oczywisty". "Unia Europejska znajdzie się na równi pochyłej".

Pytany o próby powiązanie przestrzegania praworządności z wielkością przekazywanych środków unijnych, Czarnecki ocenił, że kwestia sądów, kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej, Trybunału Konstytucyjnego - "to są tylko preteksty".

Tak naprawdę chodzi o ograniczenie konkurencyjności Polski (...) która jest na dużej fali wznoszącej, gdy chodzi o gospodarkę, ma szósty kwartał z rzędu największy wzrost PKB na mieszkańca w Unii - powiedział.

W Parlamencie Europejskim w środę wieczorem odbyła się debata na temat prowadzonej wobec Polski procedury z art. 7 unijnego traktatu. W trwającej blisko półtorej godziny debacie, w której głos zabrało około 30 eurodeputowanych, nie zabrakło emocji i oskarżeń z obu stron sporu politycznego. Europarlament nie może milczeć, jeśli chodzi o zagrożenie praworządności w Polsce i będzie bronić polskich sędziów - mówili podczas debaty przedstawiciele głównych grup politycznych w PE. PiS przekonywało, że sądy w Polsce są niezawisłe, a wymiar sprawiedliwości jest reliktem komunizmu.