Müller w TVN24 był pytany o pojawiąjące się apele, by rząd zniósł zakaz poruszania się dzieci do 16. roku bez opieki rodzica w dni powszednie w godz. 8-16. Rzecznik odparł, że rząd wraz z m.in. ekspertami z Rady Medycznej na bieżąco analizuje zakres obostrzeń.

Reklama

Żadnego wariantu w tej chwili nie wykluczam - powiedział. Zaznaczył przy tym, że dopiero za kilka dni będzie wiadomo, jak wygląda sytuacja pod kątem zakażeń w okresie świątecznym.

Dopytywany, czy jeśli ta liczba będzie niska, jest szansa na zniesienie tego zakazu w okresie ferii, które mają trwać do 17 stycznia, Müller odparł: "takiej decyzji nie wykluczam, aczkolwiek nie jestem tutaj optymistą, jeżeli chodzi o modyfikowanie ograniczeń do 17 stycznia".

Rzecznik dodał, że decyzje dotyczące działań po 17 stycznia będą podejmowane "pewnie w okolicach 10 stycznia, znając już dane dotyczące aktualnej liczby zakażeń".

Dodał, że w tym czasie będą m.in. podejmowane decyzje dotyczące szkół.

"Policja będzie egzekwowała kwestie obowiązujących zakazów"

Rzecznik rządu w rozmowie w TVN24 był pytany o kwestię zakazu przemieszczania się w sylwestrową noc.

Policja będzie egzekwowała kwestie obowiązujących zakazów. Jedna to kwestia zakazów, które obowiązują już dłuższy czas, czyli m.in. zgromadzeń publicznych - limit do 5 osób. Druga kwestia to zakaz przemieszczania się od godz. 19 (31 grudnia) do godz. 6 (1 stycznia) - wskazał.

Reklama

Dopytywany czy osoby, które będą się przemieszczały w noc sylwestrową, muszą liczyć się z mandatem, Müller odparł, że "jakiś mandat jest możliwy do otrzymania zgodnie z obowiązującymi przepisami". Zaznaczył jednocześnie, że nie musi to być 30 tys. zł, gdyż istnieje zasada proporcjonalności i to od policjanta będzie zależeć, czy będzie to pouczenie, czy mandat, i w jakiej wysokości.

Jak wskazał, ograniczenie w przemieszczaniu się poza określonymi celami jest obowiązującym przepisem prawa.

Müller podkreślił, że zakaz zgromadzeń oraz ograniczanie mobilności ma służyć temu, by epidemia COVID-19 nie rozprzestrzeniła się. Wszystkie przepisy, ograniczenia nie są wprowadzane po to, aby obowiązywały same dla siebie, ale po to żeby ograniczać epidemię. Rozwijająca się epidemia może doprowadzić do sytuacji, w której nie będzie umierało kilkaset osób dziennie, a kilka tysięcy osób. Musimy sobie zdawać z tego sprawę - ostrzegł rzecznik rządu.