Za zarekomendowaniem Grzegorza Napieralskiego na nowego szefa klubu Lewicy głosowało dziś w Warszawie dziesięciu członków zarządu, przeciw było dziewięciu, a jeden się wstrzymał. W praktyce było to głosowanie "za" bądź "przeciw" Olejniczakowi.

Reklama

Nie oznacza to jednak, że obecny szef od razu straci stanowisko. Potrzebna jest jeszcze zgoda posłów SLD. Wcześniej Wojciech Olejniczak mówił, że jest przekonany, iż nic nie grozi jego pozycji przewodniczącego klubu. Ale politycy SLD od dawna wspominają o jego konflikcie z Napieralskim.

Widać to było wyraźnie przy dyskusjach o pakiecie ustaw zdrowotnych. Olejniczak opowiedział się za poparciem projektów PO, a Napieralski był przeciwny. Głosowanie na posiedzeniu klubu Lewicy w tej sprawie było tajne. Ale nieoficjalnie wiadomo, że 19 posłów opowiedziało się przeciwko poparciu projektów PO, 13 było "za", a trzech wstrzymało się od głosu.

"To ja ponoszę dzisiaj odpowiedzialność za partię" - powiedział dziennikarzom Grzegorz Napieralski po uzyskaniu rekomendacji. Dodał, że potwierdziła się decyzja kongresu, który "przekierował" SLD programowo i wybrał go na szefa Sojuszu.

Reklama

Jak mówił Napieralski, podczas posiedzenia zarządu SLD "brał bardziej udział w dyskusji, niż był w roli wnioskodawcy". Przyznał jednak, że zaproponował "aby takie rozstrzygnięcie zapadało dzisiaj". "W sprawach fundamentalnych musimy podejmować szybkie decyzje" - wyjaśnił.

"Jestem spokojny. Wynik tego głosowania nie zwalnia mnie z dobrej pracy na rzecz klubu" - skomentował Wojciech Olejniczak. Jak dodał, "tak po ludzku to jest mi smutno, ale nie będę siedział w kącie i biadolił".