W środę minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz poinformował o tym, że "w związku z decyzją prezydenta Andrzeja Dudy o wstrzymaniu finansowania mediów publicznych" podjął decyzję "o postawieniu w stan likwidacji spółek Telewizja Polska SA, Polskie Radio SA oraz Polskiej Agencji Prasowej SA".

Reklama

W praktyce to nic nie oznacza. Jest to pusty gest. Minister nie może postawić w stan likwidacji instytucji, która została powołana na mocy ustawy, czyli przez Sejm, Senat i prezydenta - tłumaczy w rozmowie z portalem Dziennik.pl medioznawca i prawnik Maciej Mrozowski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa UW oraz na Uniwersytecie SWPS.

Ładna byłaby to demokracja, gdyby państwo tworzyło, a minister zarządzał likwidację instytucji - komentuje ekspert i dodaje, że są słuszne powody do likwidacji, ale nie ma argumentu prawnego. To jest pierwsze moje zastrzeżenie - wylicza.

Likwidacja TVP. Prawnik i medioznawca wylicza zastrzeżenia

Drugie moje zastrzeżenie dotyczy tego, że to sąd może uznać, że dana firma jest w stanie likwidacji i wtedy musi ustanowić likwidatora. Nie jest więc tak, jak przedstawia to minister Bartłomiej Sienkiewicz, że likwidację można później odwołać. Tak to nie działa: albo jest likwidacja, albo jej nie ma - wyjaśnia ekspert.

Następnie prof. Mrozowski tłumaczy, że jeżeli rzeczywiście sąd uzna, że jest to firma w stanie likwidacji, to rozpocznie się długotrwały proces. Najpierw ustalony zostanie stan prawny, czyli określenie wszystkich zobowiązań: kto jest dłużnikiem, a kto wierzycielem, ustalenie stanu finansów, określenie zobowiązań w stosunku do pracowników i innych partnerów, z którymi zawarte zostały umowy.

Na pytanie, czy doszłoby do masowych zwolnień, medioznawca odpowiada, że "w przypadku likwidacji na koniec wszystkich się zwalnia". Likwidacja może trwać nawet pięć lat - podkreśla prof. Mrozowski i zaznacza, że spółek, które zatrudniają tak dużą liczbę osób i mają ogólnopolski charakter, nie likwiduje się w jeden dzień.

Reklama

Koniec TVP? "Bieżąca działalność powoli wygaszana"

Medioznawca nie wyklucza tego, że podczas długotrwałego procesu likwidacji widzowie wciąż będą mogli oglądać TVP, czy słuchać Polskiego Radia. - Bieżąca działalność będzie, ale powoli zostanie wygaszana (w przypadku faktycznej likwidacji - red.) - podkreśla medioznawca i dodaje, że nowe programy będą się pojawiać rzadko i prawdopodobnie będą to studyjne formaty. Nowych seriali na pewno nie będą produkować na dłuższą metę - słyszymy.

Prawnik zwraca uwagę też na to, że nierozstrzygniętym problemem jest to, kto ma finansować bieżącą działalność do czasu ostatecznej likwidacji. Rodzi się gąszcz problemów, których do tej pory w Polsce nikt nie rozwiązywał, bo nie było takiego precedensu. Otwarto puszkę Pandory na skalę niewyobrażalną - zaznacza.

Likwidacja mediów publicznych? "Kompromitacja na skalę światową"

Według medioznawcy, gdyby doszło do całkowitej likwidacji mediów publicznych, "wyrwa byłaby dramatyczna" Polska byłaby pierwszym krajem europejskim, który zdecydował się na tak radykalne przyznanie się do klęski, że rząd nie może stworzyć prawdziwych mediów publicznych. To byłaby kompromitacja na skalę światową - stwierdza prof. Maciej Mrozowski i dodaje, że media publiczne powinny działać.

Medioznawca poproszony o ocenę pomysłu o likwidacji TVP, Polskiego Radia i PAP stwierdza, że rządzący "wpadli w pułapkę, którą sami na siebie zastawili". Krzyczeli, że zlikwidują media, więc trzeba było coś zrobić. Będą mogli mówić, że próbowali - słyszymy.

Zdaniem prof. Mrozowskiego koalicja powinna mieć realny plan A i B na przejęcie mediów publicznych. Sugeruje także, że rząd mógł próbować zawiesić działanie zarządów mediów publicznych pod rzeczywistym powodem braku realizacji zadań ustawowych. W jego opinii można byłoby to łatwo udowodnić. Do tego dochodzi raport NIK, który mówi o skrajnej niegospodarności - dodaje. W tym czasie można byłoby pracować nad ustawą - podkreśla. Wybrali drogę na skróty i ponoszą potworną klęskę wizerunkową - stwierdza medioznawca.

Kontakt do autora artykułu: sylwia.baginska@infor.pl