Z doniesień Wirtualnej Polski wynika, że ówczesne Ministerstwo Sprawiedliwości w czasie kampanii wyborczej - tuż przed emisją spotów z udziałem b. szefa MS Zbigniewa Ziobry - zamówiło opinię prawną dotyczącą "oceny warunków prowadzenia akcji informacyjnej dotyczącej wejścia w życie nowelizacji kodeksu karnego w kontekście ograniczeń prawnych związanych z kampanią wyborczą i referendalną".

Reklama

"Opinia nakazywała szczególną ostrożność"

"Opinia została sporządzona (4 września 2023 r.) na trzy dni przed rozpoczęciem emisji nagrania, które - choć miało promować nowelizację Kodeksu karnego - przypominało spot wyborczy. Zamówiona opinia nakazywała szczególną ostrożność i ostrzegała przed naruszeniem Kodeksu wyborczego" - pisze WP. "Autorem ekspertyzy jest Tomasz Darkowski, były wysoki urzędnik w Ministerstwie Sprawiedliwości za czasów Zbigniewa Ziobry, który był m.in. dyrektorem Departamentu Legislacyjnego Prawa Karnego" - czytamy.

Z informacji WP wynika, że Ministerstwo Sprawiedliwości w opinii otrzymało jasne ostrzeżenie, że - choć minister może promować zmiany Kodeksu karnego w kampanii - to nie powinien odnosić się do szerszej sytuacji społeczno-politycznej, bo to może zostać uznane za ingerencję w kampanię wyborczą i referendalną.

Co mówił Ziobro?

Reklama

Portal przypomniał też fragmenty spotu: "Nasz kraj jest już jednym z najbezpieczniejszych miejsc w Europie. W innych krajach rośnie przestępczość. Polska musi pozostać bezpieczna" – słychać w klipie głos Zbigniewa Ziobry do zmontowanych zdjęć z protestów, płonącego przedmiotu i szpalerów służb w innych częściach Europy; takie zdjęcia wyraźnie kontrastują z wyświetlonymi za chwilę z sielskimi obrazkami z Polski m.in. osób na rowerach.

Bodnar zawiadomił o spocie PKW

W artykule przypomniano ponadto, że obecny szef MS Adam Bodnar w trzecim zawiadomieniu do PKW wskazuje, że produkcja i emisja spotu z udziałem Ziobry to koszt ponad 2,6 mln zł; argumentuje, że zachodzi prawdopodobieństwo naruszenia zasad udziału, prowadzenia i finansowania kampanii wyborczej, ale nie powołuje się na opinię zamówioną w kampanii wyborczej przez jego poprzedników.