Premier Donald Tusk powiedział, że odnosi wrażenie, iż Jarosław Kaczyński z "rozmaitych nieszczęść robi kluczowe elementy swej kampanii wyborczej". Jak dodał jest rzeczą nie na miejscu, by nieszczęścia i dramaty wykorzystywać do atakowania konkurentów.

Reklama

Szef rządu był pytany na wieczornej konferencji prasowej o słowa szefa PiS, kandydata tej partii na prezydenta, dotyczące ewentualności wprowadzenia stanu klęski żywiołowej na terenach dotkniętych powodzią.

Jarosław Kaczyński, który w poniedziałek odwiedził zalaną przez powódź miejscowość Kąclowa w Małopolsce, stwierdził, że gdyby przez Polskę przechodziła trzecia fala powodziowa, to po ogłoszeniu stanu klęski żywiołowej, można byłoby działać sprawniej niż poprzednio.

Szef PiS podkreślił, że decyzja o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej należy do premiera. Ocenił przy tym, że "interesy polityków, interesy ludzi, którzy uczestniczą w życiu publicznym przemawiają przeciwko temu, no ale jest kwestia interesów ludzi".

"Jarosław Kaczyński był premierem i miał okazję wykazać się refleksem i hojnością wtedy, kiedy zdecydowanie mniejsze zdarzenia miały miejsce. Wystarczy ocenić ówczesne działania, by zobaczyć co jest propagandą i kampanią polityczną, a co jest rzeczywiście chęcią pomocy ludziom" - powiedział Tusk na konferencji prasowej.

Premier dodał, że ma nadzieję, iż nie będzie trzeciej fali powodziowej. "I wolałbym, żeby żaden z polityków nie wywoływał deszczu i trzeciej, czy kolejnej fali powodziowej" - dodał. Tusk podkreślił, że w jego ocenie "jest rzeczą nie na miejscu, by wykorzystywać różnego rodzaju nieszczęścia czy dramaty tak bezpośrednio do atakowania konkurentów".

"Ja sobie zdaję sprawę, że jak jest tragedia smoleńska, jak są pogrzeby, jak są msze święte, choroby, powodzie, katastrofy, to trudno, żeby osoby z życia publicznego nie zabierały głosu w tej kwestii. Tylko, że jeden polityk się uparł, żeby z takich nieszczęść robić istotę swojej kampanii. Uważam, że wreszcie trzeba głośno to powiedzieć, że ta kampania polityczna nie powinna zatruwać naszego życia publicznego i w ogóle życia zwykłych ludzi, bo mamy wystarczająco dużo problemów dzisiaj na głowie, szczególnie tych związanych z powodzią" - mówił premier.

Reklama

Dodał, że odnosi wrażenie, iż "Jarosław Kaczyński z tych rozmaitych nieszczęść robi kluczowe elementy swojej kampanii i w dodatku agresywnie kieruje swoje uwagi pod adresem tych, którzy naprawdę ciężko pracują, żeby skutki tych nieszczęść były jak najmniejsze".

Tusk oświadczył, że od każdego polskiego polityka wymagałby dzisiaj przede wszystkim "maksymalnej solidarności z państwem polskim, z tymi wszystkimi, którzy pracują, także ze służbami państwowymi".

"Bo to ci ludzie są na pierwszym froncie, oni podejmują decyzje, moim zdaniem dobre decyzje, i oni potrzebują wsparcia, a nie takiego nieustannego kwękania i marudzenia. To jest wojna z żywiołem, a jak się jest na wojnie, to wszyscy powinni stawać w jednym szeregu, a nie marudzić. Uważam, że jest to zachowanie absolutnie naganne z mojego punktu widzenia" - powiedział premier.

Tuska pytano czy wobec tego nie ma mowy o przeprosinach, za jego niedawną wypowiedź, gdy w reakcji na zarzuty Jarosława Kaczyńskiego dotyczące braku pomocy ze strony rządu dla władz lokalnych, powiedział, że wolałby, "żeby ludzie, którzy są zaangażowani we własne cele polityczne, nie wtrącali się wtedy, kiedy nie potrafią pomóc" i że "albo można pomóc, to wtedy wszyscy serdecznie zapraszają wszystkich do roboty, albo przynajmniej cicho siedzieć, jeśli nie ma się nic sensownego do powiedzenia".

"Każdy, kto nie chce pomagać państwu polskiemu w walce z żywiołem, przynajmniej niech siedzi cicho" - tak premier odpowiedział na pytanie o przeprosiny, których domagał się rzecznik PiS Adam Bielan.