"Pewnie gdybym ja się wycofał, to byłoby pewnie puste krzesło pokazywane i sprawa byłaby grzana przez parę tygodni. Ale chcemy zaznaczyć gotowość do debaty w tym właśnie miejscu" - powiedział w RMF FM Bronisław Komorowski. Czy mimo odwołania debaty jego sztabowcy planują jakiś happening?
"Zobaczymy, coś tam wymyślimy. Myśli o tym sztab, myśli w tej chwili. Jak wymyśli, to wykonamy" - powiedział marszałek.
"Ja zaproponowałem Jarosławowi Kaczyńskiemu, że on ma prawo określenia warunków tej debaty. Ja nie domagałem się od niego debaty, bo uważałem, że - ze względu na sytuację osobistą - nie można naciskać. Ale kiedy szefowa sztabu Kaczyńskiego mnie wyzwała prawie że od tchórzy, że nie chcę debatować z Jarosławem Kaczyńskim... Okazało się, że to Jarosław Kaczyński i pan Napieralski nie przyszli na debatę wszystkich dziesięciu kandydatów na Uniwersytecie Warszawskim i nie przychodzi Jarosław Kaczyński na debatę w Teatrze Polskim. Ja byłem na debacie w telewizji publicznej, mimo że ona miała dziwną formułę: trzech szefów partii i marszałek Sejmu na przyprzążkę. Ale byłem" - przypomniał Komorowski.
"Dlaczego Marka Jurka eliminować, dlaczego pana Leppera eliminować, dlaczego Andrzeja Olechowskiego eliminować?" - pytał Komorowski. Na odpowiedź prowadzącego program: "Bo oni są bez szans", marszałek odpowiedział: "takie same szanse ma pan premier Pawlak".
"To była dziwna formuła, ja ją przyjąłem. Byłem, natomiast Jarosława Kaczyńskiego rzeczywiście nie ma. On unika w tej chwili debaty, więc ja mogę głosem pani Kluzik-Rostkowskiej - tak, jak ona do mnie wołała na całą Polskę - mogę wołać <odwagi, panie prezesie, odwagi!>" - powiedział w RMF FM Komorowski.